Dwa, trzy tygodnie - tyle czasu teoretycznie wystarczy, by polscy eksperci mogli przeprowadzić eksperyment lotniczy na drugim tupolewie. Tyle bowiem, jak dowiedział się reporter Faktów TVN, wystarczy, by sprowadzić do Polski część, której usterka uniemożliwia akcję. Szef MSWiA tłumaczył natomiast, że sprowadzenie urządzenia jest na tyle trudne, że może opóźnić prace na polskim raportem końcowym ws. katastrofy smoleńskiej nawet o sześć tygodni.
Prokuratorzy i rządowa komisja chcą przeprowadzić eksperyment dotyczący jakości nagrań z czarnych skrzynek w powietrzu, na będącym w użyciu Tupolewie, który lata, ale z usterką. Według wojsk lotniczych, na tyle poważną, że eksperymentu nie można przeprowadzić.
Usterkowy kolor
Ta usterka, jak dowiedziały się Fakty TVN to wyświetlacz MFD 640, który jest elementem tzw. systemu TAWS, ostrzegającego m.in. o zbliżaniu się do ziemi. W Tupolewie o numerze bocznym 102, urządzenie wyświetla ostrzeżenie jednak, w innym niż standardowy, kolorze.
Kierujący komisją badającą okoliczności katastrofy minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller powiedział, że prace nad raportem końcowym dotyczącym mogą się przedłużyć o sześć tygodni z powodu usterki urządzenia, którego sprawność jest niezbędna do eksperymentu. Test ma zostać przeprowadzony na pokładzie jedynego pozostałego w Polsce Tu-154, który jesienią ubiegłego roku wrócił do kraju po remoncie w Rosji.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN