Donald Tusk wyraźnie gra na wzmocnienie potencjalnego koalicjanta, jakim jest Janusz Palikot - powiedział w programie "Jeden na jeden" Jacek Kurski z Solidarnej Polski. Jego zdaniem, premier nie wyklucza zmiany koalicjanta i rekonstrukcji rządu. W tej sytuacji przejście dotychczasowego posła PO Łukasza Gibały do Ruchu Palikota jest - w opinii Kurskiego - neutralne dla PO.
Zdaniem Kurskiego, odejście Gibały z PO świadczy to o tym, że zaplecze partii, która sto dni temu wygrała wybory, zaczyna się sypać. Odeszła co prawda - jak zaznaczył europoseł - jedna osoba, ale stosunkowo krótko po wyborach.
- Takie rzeczy zdarzają się mniej więcej w połowie kadencji - podkreślił Kurski.
To zapowiedź rekonstrukcji, wzmacniania się Palikota. Jeśli połączyć to z innymi gestami Donalda Tuska w kierunku ataków na Kościół, spełniania życzeń Palikota, jeśli chodzi o rozprawę z Kościołem, związki partnerskie czy likwidację funduszu kościelnego, to widać, że Donald Tusk wyraźnie gra na wzmocnienie potencjalnego koalicjanta, jakim jest Palikot Jacek Kurski
- To zapowiedź rekonstrukcji, wzmacniania się Palikota. Jeśli połączyć to z innymi gestami Donalda Tuska w kierunku ataków na Kościół, spełniania życzeń Palikota, jeśli chodzi o rozprawę z Kościołem, związki partnerskie czy likwidację funduszu kościelnego, to widać, że Donald Tusk wyraźnie gra na wzmocnienie potencjalnego koalicjanta, jakim jest Palikot - dodał Kurski, wyrażając jednocześnie opinię, iż Tusk "cynicznie gra kościelną kartą".
Neutralny transfer
W tej sytuacji - jak stwierdził Kurski - transfer Gibały do Ruchu Palikota jest neutralny z punktu widzenia Tuska. - To by potwierdzało, że formacja Palikota od początku w sensie funkcjonalnym była wypączkowaniem Platformy jako potencjalny amortyzator rozsypania się koalicji.
Zdaniem Kurskiego, Tusk nie myśli o przedterminowych wyborach, tylko rozważa zmiany w koalicji. Ma bowiem do dyspozycji - jak zaznaczył Kurski - aż trzy partie: SLD, Ruch Palikota i PSL. - Być może nie wygrałby przyspieszonych wyborów, w związku z tym będzie żonglował wariantami koalicyjnymi, bo ma takie możliwości - powiedział Kurski.
Media jednak od dłuższego czasu informowały o konflikcie wewnątrz małopolskiej PO. Władze regionu nie zgodziły się na ponowny start Gibały do Sejmu.
Poseł został ostatecznie wpisany na listę, a mandat poselski uzyskał, mimo iż był dopiero 19. na liście. Przyczyniła się do tego m.in. zorganizowana przez niego w czerwcu ub. roku kampania społeczna "Kierunek Kraków".
Ponieważ została ona przeprowadzona dwa miesiące przed startem kampanii wyborczej, PKW uznała, że omija ona przepisy ordynacji wyborczej i nakazała jej zakończenie. Sama kampania wyborcza Gibały kosztowała ponad 50 tys. zł - kilkadziesiąt razy więcej niż kwota limitu wydatków (1,5 tys. złotych), którą otrzymał od sztabu PO. Gibała tłumaczył, iż mógł wydać więcej, bo pozbierał limity przyznane kolegom z innych regionów.
Część działaczy krakowskiej PO miała żal do Gibały i zarzucała mu, że podczas jesiennej kampanii promował się ich kosztem.
Po odejściu Gibały, koalicja rządowa PO-PSL ma teraz w Sejmie łącznie 234 głosy, czyli trzy powyżej zwykłej większości.
"Ziobro jest młody i perspektywiczny"
Kurski przekonywał też w programie "Jeden na jeden", że Zbigniew Ziobro to dobry kandydat na prezydenta, bo jest "młody i perspektywiczny, ma doświadczenie życiowe wynikające z założenia rodziny, i ma szansę pokonać Jarosława Kaczyńskiego".
W tej sytuacji - zdaniem Kurskiego - decyzja prezesa PiS o niestartowaniu w kolejnych wyborach prezydenckich powiedział, że jest racjonalna i wynika z obawy, że przegrałby w pierwszej turze.
- Urzędujący prezydent zawsze bierze 30-40 proc., będzie silny kandydat lewicy, już Kwaśniewski z Palikotem coś wymyślą, Zbigniew Ziobro zrobi bardzo dobry wynik, ma poparcie 3/4 elektoratu PiS, bije Jarosława Kaczyńskiego w rankingach zaufania, - powiedział Kurski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24