"Zwracamy się do Ministra Zdrowia, Marszałka Województwa Pomorskiego, Wojewody Pomorskiego, Prezydenta Miasta Gdyni o uruchomienie drugiego Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Gdyni" - czytamy w petycji, którą utworzyli aktywiści. Zwracają oni uwagę na problem, z którym Gdynia boryka się od lat.
- Odbija się to na samych pacjentach, którzy zamiast być już w oddziale ratunkowym, rozpoczynać tę całą ścieżkę diagnostyczną, siedzą w karetce i tracą cenne minuty. Z drugiej strony odbija się to też na mieszkańcach Gdyni, którzy muszą czekać na zespoły dojeżdżające z dalszych dzielnic miasta, czasami nawet spoza miasta Gdyni czasami tylko dlatego, że karetki są zablokowane na podjeździe szpitalnym - mówi Łukasz Wrycz-Rekowski, który od 20 lat pracuje jako ratownik medyczny.
- To nie jest atak skierowany w stronę personelu szpitalnego oddziału ratunkowego, bo my doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że oni pracują w tych warunkach, jakie maja, na pewno na 100 procent - dodaje Piotr Kajut, aktywista miejski, i autor petycji, pod którą podpisało się już ponad 1500 osób.
Jak mówi Kajut, zależy im jedynie na tym, aby "ktoś się przyjrzał tej sytuacji".
- Żeby ktoś sprawdził, jakie są możliwości. Ja rozumiem, że organizacja nowego SOR-u, to jest budowa nowego szpitala, ale być może są inne możliwości. Może to jest kwestia utworzenia izb przyjęć, które przejmowałyby część osób z tego gdyńskiego SOR-u, które potrzebują wsparcia w trochę mniejszym zakresie - tłumaczy.
Wojewoda przyznaje, że problem jest
Rzecznik wojewody pomorskiej przyznaje, że widzą "zasadność utworzenia drugiego SOR w Gdyni", bo jeden oddział na tak dużą aglomerację jest niewystarczający.
Jak dodaje, przeciążenie powoduje liczne trudności w pracy SOR-u, między innymi w przekazaniu pacjentów przez personel zespołów ratownictwa medycznego, czy odmowy przyjęć pacjentów.
Zgodnie z zaleceniem Ministerstwa Zdrowia, czas przekazania pacjenta do szpitalnego oddziału ratunkowego oraz izby przyjęć nie powinien przekraczać 15 minut. Rzecznik wojewody przyznaje, że w styczniu i w lutym tego roku na przyjęcie na SOR w Gdyni ponad 30 procent pacjentów czekało dłużej.
Kto odpowiada za utworzenie nowego Szpitalnego Oddziału Ratunkowego?
Krystian Kłos, rzecznik wojewody pomorskiej twierdzi, że realny wpływ mają Szpitale Pomorskie i Pomorski Oddział Wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia. A przede wszystkim samorząd województwa pomorskiego, który pełni rolę właściciela Szpitali Pomorskich.
- Wojewoda pomorska jako organ, który odpowiada za planowanie i organizację systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego na terenie województwa pomorskiego, pozostaje otwarta na współpracę i dialog w tym zakresie. Jednak, co należy podkreślić, samo wpisanie planowanego SOR do Wojewódzkiego Planu Działania Systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego ma charakter czysto techniczny i formalny. Bez faktycznej otwartości i realnych działań ze strony zarządu Szpitali Pomorskich, samorządu województwa pomorskiego, nie przełoży się to na możliwość rzeczywistego uruchomienia oddziału - dodaje rzecznik wojewody.
Szpitale Pomorskie: nie włączamy się w debatę czy SOR jest potrzebny
Małgorzata Pisarewicz, rzeczniczka prasowa Szpitali Pomorskich, do których należy szpital w Gdyni twierdzi, że placówka nie ma problemów z personelem ani z przyjmowaniem pacjentów.
- Największym problemem dla nas, jako Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, jest to, że jest za mało miejsc internistycznych. To nie jest tylko problem SOR-u w Gdyni, to jest problem wszystkich SOR-ów w Trójmieście, gdzie pacjenci przebywają trochę za długo niż powinni - tłumaczy.
Twierdzi też, że problem karetek, które czekają przed szpitalem z pacjentami występował kiedyś i wynikało to z braku personelu.
- Od roku nie obserwujemy nasilonych zgrupowań karetek. Zgodnie z naszymi danymi czas oczekiwania karetek nie jest zbyt długi - mówi Pisarewicz. - Drugi SOR to kwestia powstania całego, kompleksowego, dodatkowego szpitala - dodaje.
Jak tłumaczy, SOR to miejsce, gdzie przyjmuje się pacjentów w stanie zagrożenia życia, po wypadkach, zawałach, udarach. – My tego pacjenta i tak dalej byśmy musieli gdzieś przekazać - mówi.
- Nie włączamy się w debatę czy jest potrzebny (SOR-red.), czy nie jest potrzebny. To jest decyzja przede wszystkim po stronie wojewody i po stronie rządzących, w tym przypadku Ministerstwa Zdrowia - twierdzi Małgorzata Pisarewicz.
Autorka/Autor: MAK/gp
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24