Minister kultury Piotr Gliński podsumował dwa lata swoich rządów. Skrupulatnie wyliczał to, co udało mu się zrobić, ale zapomniał o decyzjach, którymi podzielił środowisko artystyczne. Artyści jednak nie zapomnieli. I wyliczyli nie sukcesy, a błędy, które mogą sporo kosztować polska kulturę. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Gliński w czasie konferencji prasowej chwalił się między innymi zwiększeniem wydatków na kulturę o ponad 4 miliardy złotych, nowymi instytucjami i muzeami, a przede wszystkim kupnem kolekcji sztuki rodziny Czartoryskich.
Ludzie kultury pamiętają jednak, że minister zaczął urzędowanie od zmiany obsady na najważniejszych stanowiskach, między innymi w Narodowym Centrum Kultury i Instytucie Książki.
- Zwolnienia dyrektorów instytucji poprzez łączenia instytucji, czyli takie troszeczkę omijanie prawa. To najbardziej dotyczy Muzeum II Wojny Światowej (w Gdańsku) i połączenie z (Muzeum) Westerplatte - powiedział Jerzy Fedorowicz, senator PO i aktor.
Artyści podzieleni politycznie
Jednak ludzie sztuki najbardziej ubolewają nad tym, że ich środowisko podzieliło się politycznie.
- Wydaje się, że najbardziej radykalną zmianą to jest jednak to, że polityka wchodzi w strefę kultury w sposób bardzo poważny - powiedział Jerzy Fedorowicz, senator PO i aktor.
Z zarzutem upolitycznienia sztuki zgadza się także aktor Artur Barciś. - To tak działa. To nie trzeba jakichś dyrektyw wydawać. Po prostu wiadomo, że jeżeli się zatrudni takiego a nie innego aktora, to nie dostanie się pieniędzy na następne przedstawienie, albo jakąś następną imprezę - stwierdził.
Dodał, że w działalności Glińskiego podoba mu się to, że wsparł festiwal Camerimage.
Ostatnią głośną decyzją ministra było odwołanie szefowej Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej w połowie kadencji. Wtedy zaprotestowali filmowcy, którzy obawiali się, że na wybór nowego szafa wpłynie polityka.
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP