Po wystąpieniu Bronisława Komorowskiego podczas obchodów rocznicy wprowadzenia stanu wojennego Leszek Miller napisał na swoim Twitterze: "Według Komorowskiego w Białołęce szczekały na niego psy, a zomowcy mieli groźne miny. Co za koszmar!".
Użytkownicy Twittera ostro zareagowali na wypowiedź lidera SLD. Jeden z Twittowiczów napisał: "Towarzyszu Miller, mi w stanie wojennym zabito dziadka. Śmieszne, nie?", a @pola_mm doradziła Millerowi, by odpoczął od komentowania, "na przykład dzisiaj" .
@DziadekWaldemar również nie zgodził na szydzenie z prezydenta. "Panie premierze ja tam byłem, wiem jak to wyglądało i czego można było się obawiać. Kpiny Pana to wyjątkowe paskudztwo!!" - skomentował.
Działacz "Solidarności"
W 31. rocznicę stanu wojennego prezydent Bronisław Komorowski pojawił się na Białołęce w tamtejszym areszcie, gdzie był internowany w stanie wojennym. Wziął udział w spotkaniu byłych internowanych więźniów politycznych i działaczy podziemia solidarnościowego.
Później opowiadał licealistom, że w więzieniu nie było łatwo, a najgorsza była obawa o rodzinę i to, co się z nią dzieje, bo nie otrzymywało się żadnych informacji.
Za partyjnymi plecami
Leszek Miller po ukończeniu studiów w 1978 r. został etatowym pracownikiem aparatu partyjnego, gdzie pracował w Komitecie Centralnym, kierując Zespołem, a następnie Wydziałem ds. Młodzieży, Kultury Fizycznej i Turystyki.W lipcu 1986 został wybrany I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach. W grudniu 1988 wrócił do Warszawy w związku z awansem na sekretarza Komitetu Centralnego PZPR.W grudniu 1988 został członkiem Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR, a w 1989 r. uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu jako przedstawiciel strony rządowej.
Autor: zś//gak, mat/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/LeszekMiller