Adam Michnik nie odwołuje żadnych słów opublikowanych w "Gazecie Wyborczej" o Janie Kobylańskim. - Nie ulega wątpliwości, że ów pan zadenuncjował żydowską rodzinę. A antysemicki język jego ugrupowania jest bliski nazistowskiemu - powiedział przed sądem.
We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa kontynuował trwający od marca br. proces kilkunastu polskich dyplomatów i ludzi mediów, których Kobylański oskarżył w prywatnym procesie karnym o zniesławienie. Chce też, by każdy z podsądnych wpłacił 100 tys. zł na cel charytatywny.
Michnik był ostatnim przesłuchanym oskarżonym. - Do winy się nie przyznaję. Przyznaję się i jestem dumny, że w "Gazecie Wyborczej" opublikowano artykuły, które zmierzały do wyjaśnienia całej prawdy o osobie oskarżającej - oświadczył w sądzie.
"O Bartoszewskim: szabesgoj"
Jak dodał, był pytany, "jak to możliwe, że konsulem honorowym Polski - kraju, który jako pierwszy stawił opór Hitlerowi jest człowiek, który w deklaracjach kierowanej przez siebie organizacji posługuje się językiem zbliżonym do nazistowskiej frazeologii". Pytany o przykłady, wymieniał: "Na temat Władysława Bartoszewskiego - polskiego bohatera narodowego pisało się w deklaracji USOPAŁ: szabesgoj, żyd, zdrajca, antypolak".
- Jeśli wziąć udokumentowaną opinię Komisji ds. Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ws. Kobylańskiego, to nie ulega żadnej wątpliwości, że ów pan zadenuncjował żydowską rodzinę, która trafiła w ręce gestapo - dodał naczelny "Gazety Wyborczej".
"Co to jest antysemityzm?"
Jego przesłuchanie obfitowało w słowne utarczki z mec. Lwem Mirskim. Gdy prawnik pytał, jaką definicję antysemityzmu Michnik bierze pod uwagę oceniając pod tym kątem wypowiedzi Kobylańskiego, Michnik odparł, że w kraju, w którym w imię antysemityzmu dokonało się ludobójstwo Żydów, zadawanie w 2009 r. pytania, czym jest antysemityzm, uwłacza godności Narodu Polskiego. - Każde pytanie zasługuje na odpowiedź na takim poziomie, na jakim zostało zadane - dodał.
Mec. Mirski domagał się kolejnych przykładów, więc Michnik - wzbudzając wesołość wśród adwokatów - przytaczał z dokumentów USOPAŁ nazwiska znanych polityków m.in. Tadeusza Mazowieckiego, Radosława Sikorskiego, Leszka Balcerowicza, Bogdana Borusewicza, Jerzego Buzka i Zyty Gilowskiej z ich rzekomymi oryginalnymi żydowskimi nazwiskami oraz dopiskami: przechrzta, agent, antypolak, złodziej itp. - Przecież to prawda - komentowali głośno zgromadzeni na sali rozpraw zwolennicy Kobylańskiego. - Czy to są wypowiedzi antysemickie, czy filosemickie - tę ocenę pozostawiam innym - zakończył Michnik.
"A czy słyszał pan, aby samo denuncjowanie było karalne?"
Pełnomocnik Kobylańskiego spytał Michnika, czy wie, że śledztwo w sprawie wydania przez Kobylańskiego rodziny żydowskiej w ręce gestapo zostało umorzone. Michnik odparł, że według jego wiedzy stało się to dlatego, że tej rodzinie prawdopodobnie udało się wykupić z niemieckich rąk i nie ustalono, czy jej członkowie zostali zamordowani - a to jest warunkiem dalszego ścigania. - A czy słyszał pan, aby samo denuncjowanie było karalne? - drążył adwokat. Michnik odparł, że "nie marzy, aby pana Kobylańskiego ścigać i zamykać w więzieniu, lecz uważa, że prawda powinna zostać ujawniona".
Następny akt procesu to zeznania świadków. Obrońcy oskarżonych zgodnie wnieśli, aby Kobylański - jako oskarżyciel prywatny - był przesłuchany w pierwszej kolejności. Jego pełnomocnik, mec. Andrzej Lew Mirski oświadczył, że Kobylański z uwagi na wiek i stan zdrowia nie podejmie trudu przyjazdu do Polski. Sąd postanowił więc, że będzie on przesłuchany przez polskie przedstawicielstwo dyplomatyczne w Buenos Aires (Argentyna), a proces odroczono do kwietnia przyszłego roku. Adwokaci już zapowiadają, że chcą uczestniczyć w przesłuchaniu Kobylańskiego w Argentynie.
Akt oskarżenia na 100 stron
87-letni Kobylański to milioner, założyciel i szef Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ), b. konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 r. m.in. za antysemickie wypowiedzi przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego). Na proces się nie stawił - nie miał takiego obowiązku.
Czując się dotknięty tekstami w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku" i "Polityce", skierował prywatny akt oskarżenia m.in. przeciw dyplomatom i dziennikarzom. Liczy on prawie sto stron i dotyczy ukazujących się przed czterema laty tekstów o Kobylańskim, w których wspominano o jego antysemickich wypowiedziach oraz podejrzeniach IPN, że w czasie wojny mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom (w 2007 r. IPN umorzył śledztwo w tej sprawie).
Długa lista obrażających
Oskarżonymi są: b. wiceszef MSZ Ryszard Schnepf (dziś ambasador RP w Madrycie) i jego żona, dziennikarka TVP Dorota Wysocka-Schnepf, b. ambasadorzy w Chile i Urugwaju - Daniel Passent (publicysta "Polityki", oskarżony wraz z naczelnym tygodnika Jerzym Baczyńskim) i Gugała, Michnik, b. dziennikarz "GW" Mikołaj Lizut, dziennikarze "GW", b. dziennikarze "Rzeczpospolitej" oraz ich b. naczelny Grzegorz Gauden, b. naczelny "Newsweeka" Tomasz Wróblewski i Jerzy Wójcik. Wszyscy odrzucają zarzuty. We wtorek cofnięto oskarżenie przeciwko Sadowskiemu, który jest fotoreporterem i w tekście "GW" o Kobylańskim wykorzystano jedynie zdjęcie jego autorstwa. W lipcu Kobylański pozwał oddzielnie Radosława Sikorskiego za jego książkę, w której nazwał go "antysemitą" i "typem spod ciemnej gwiazdy".
W 2007 r. pion śledczy IPN odmówił wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanego wydania podczas wojny ukrywających się Żydów w ręce gestapo przez Kobylańskiego. IPN nie udało się bowiem ustalić ponad wszelką wątpliwość, by był on tym samym Januszem Kobylańskim, który w latach 40. był podejrzany w Polsce o szmalcownictwo. Sam Kobylański oświadczał wówczas, że wszystkie informacje polskich mediów na jego temat są nieprawdziwe i obliczone na skompromitowanie go jako działacza polonijnego i "odwrócenie uwagi społeczeństwa od rzeczywistej sytuacji w kraju".
"GW" o "chorobliwym antysemicie"
W 2004 r. "GW" opisała działalność Kobylańskiego, nazywając go "chorobliwym antysemitą". Sugerowała, że rola Kobylańskiego w obozach koncentracyjnych mogła nie być jednoznaczna, co miało być głównym powodem jego wyjazdu do Ameryki Płd. "GW" podkreślała, że dzięki pieniądzom Kobylańskiego mogło powstać w Toruniu nowe studio telewizji Trwam.
W latach 80. Kobylański zajął się działalnością polonijną. Przez dziesięć lat był honorowym konsulem RP. Z funkcji tej usunął go w 2000 r. Bartoszewski. Kobylański "zasłynął" też, przyłączając się do oszczerstw pod adresem Jana Nowaka-Jeziorańskiego o współpracę z hitlerowcami, które rozpowszechniał prezes Kongresu Polonii w USA Edward Moskal.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24