Lękom i obawom przed Euro nie było końca. Baliśmy się kiboli, większość warszawiaków chciała opuścić stolicę na czas turnieju. Zamieszek, z drobnym wyjątkiem, nie było. Była natomiast niespodzianka.
Chuligani mieli przyjechać, rozdeptać i zdemolować. Euro-plany. Mieszkańcy Warszawy, Gdańska, Wrocławia i Poznania uciekali ze swoich miast przed zapowiadanymi korkami i komunikacyjnymi paraliżami. Serwis fru.pl, internetowa platforma rezerwacji biletów lotniczych i hoteli, odnotował w czerwcu trzykrotny wzrost liczby podróżnych w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku. - Dużo większe zainteresowanie spowodowane było właśnie tym, że jednak obawiano się tych utrudnień. Czy w komunikacji, czy może ewentualnych zamieszek - ocenia Jakub Wronkowski z fru.pl.
Uwolnili się od kibiców Władze Zakopanego postanowiły uwolnić miasto od kibiców na czas Euro. Nie było strefy kibica ani żadnych biało-czerwonych uciech. Tylko natura i cisza. - Chcieliśmy zaproponować turystom z całego kraju wypoczynek w naszym mieście - tłumaczy Andrzej Kawecki, dyrektor biura promocji Zakopanego.
Niespodzianka
Obaw było wiele. Jednak zdążyliśmy ze stadionami, rzutem na taśmę z autostradą, zapowiadanych protestów związkowych nie było.
Miał być wstyd, a był zachwyt. - I love Poland, Poland is fantastic - chwalili organizację turnieju kibice z zagranicy. Miało być jak zawsze, a wyszło tak pięknie.
Autor: twis/tr/k / Źródło: Fakty TVN