Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania katastrofy smoleńskiej, chce by prokurator generalny objął osobistym nadzorem postępowanie ws. katastrofy smoleńskiej, prowadzone przez wojskową prokuraturę. Wojskowym śledczym zarzucił m.in. matactwo.
Macierewicz podkreślił podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie, że zespół jest zaniepokojony stanowiskiem prokuratury w związku z badaniem śladów materiałów wybuchowych z wraku TU 154M i z ciał ofiar.
Przypomniał, że pełnomocnicy części rodzin ofiar prawie miesiąc temu złożyli wniosek o dopuszczenie do udziału w badaniach i transporcie próbek. - Do dzisiaj prokuratura milczy. Jakby wydanie decyzji o dopuszczeniu pełnomocników do tych czynności było jakąś niesłychanie skomplikowaną procedurą, jakby w tym tkwiła jakaś tajemnica. Być może tak jest. Do dzisiaj prokuratura nie poinformowała opinii publicznej o tym, ślady jakich materiałów wybuchowych znaleziono na wraku i ciałach ofiar - powiedział polityk PiS. Macierewicz zarzucił wojskowej prokuraturze, że nie sporządziła protokołu przekazania próbek Centralnemu Laboratorium Kryminalistycznemu. - To są działania, które wołają o pomstę do nieba - ocenił. - Łącznie pobrano i przekazano 758 próbek. W czerwcu złożono sprawozdanie wskazujące na szczegółowe zbadanie zaledwie 28 próbek. W stosunku do innych nie wiemy nic. Poza tym okazało się, że poza pobieraniem próbek na przełomie września i października (ub. roku), pobieraniem teraz - w lipcu i sierpniu, była jeszcze jedna wyprawa po próbki - w lutym i marcu - zaznaczył poseł. Macierewicz zarzucił wojskowym prokuratorom prowadzącym śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej matactwo.
- Skąd takie działanie prokuratury? Dlaczego tyle matactwa, niejasności? Dlaczego są próby zrzucania na pełnomocników ofiar odpowiedzialności za całą sytuację? Istnieje obawa, że prokuratorzy są sami zainteresowani w tej sprawie, że chronią swoją odpowiedzialność w związku z niedopełnieniem obowiązków na samym początku tej tragedii, kiedy nocą z 10 na 11 kwietnia nie uczestniczyli w sekcji zwłok i później, gdy ciała wróciły do Polski i mieli obowiązek otwarcia trumien, zbadania ciał - mówił poseł PiS.
"Nie dopełnili obowiązku"
Przypomniał, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia przez nich obowiązków polegającego m.in. na tym, że nie brali udziału w sekcjach zwłok ofiar w 2010 na terenie Federacji Rosyjskiej. - Nie dopełnili obowiązków i teraz robią wszystko, żeby ukryć fakt swojej odpowiedzialności. Są zainteresowani, żeby nic nie zostało zbadane (...) Najwyższy czas, żeby zostali odsunięci od czynności. Zwracamy się do prokuratora generalnego, by objął swoim nadzorem postępowanie i doprowadził do zmiany osób zajmujących się przynajmniej tym fragmentem śledztwa dotyczącym materiałów wybuchowych" - podkreślił Macierewicz. W drugiej połowie sierpnia Żandarmeria Wojskowa przetransportowała ponad 300 próbek zabezpieczonych w Smoleńsku do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. Próbki zostaną poddane badaniom laboratoryjnym. Wyniki mają być znane do końca roku. 8 sierpnia prokuratura ujawniła, że biegli zakończyli trwające od 22 lipca prace w Smoleńsku, gdzie zabezpieczono ponad 300 próbek, które polski prokurator oraz czterech biegłych przewieźli następnie do kraju. Próbki pobierano z elementów foteli samolotu Tu-154M, a także z pojedynczych elementów z wraku maszyny znajdujących się w workach zabezpieczających fotele. Oprócz próbek z Rosji przewieziono też dokumentację fotograficzną i zapis wideo obrazujący prace biegłych.
Próbki w laboratorium
Pobyt biegłych w Smoleńsku był poprzedzony skierowaniem w maju do strony rosyjskiej wniosku o pomoc prawną, w którym postulowano umożliwienie ponownego przebadania, przy użyciu przenośnych detektorów, elementów foteli samolotu oraz pobranie próbek w postaci wycinków i ekstraktów do dalszych badań laboratoryjnych w Polsce. Jesienią zeszłego roku, podczas wcześniejszego pobytu prokuratora oraz biegłych w Rosji, pobrano łącznie 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku. Uznano jednak, że z uwagi na warunki atmosferyczne panujące w Smoleńsku na przełomie września i października nie ma możliwości pobrania próbek z foteli wraku samolotu. Próbki pobrane jesienią 2012 r. trafiły do kraju w grudniu, ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. W końcu czerwca NPW informowała, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M. Przeprowadzone w Polsce szczegółowe badania laboratoryjne próbek - zarówno pobranych jesienią 2012 r., jak i latem tego roku - stanowić będą jeden z elementów opinii biegłych z Zakładu Fizykochemii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Opinia ta - jak wcześniej informowała NPW - sporządzona będzie dodatkowo m.in. w oparciu o wyniki przeprowadzonych badań laboratoryjnych próbek zabezpieczonych z ekshumowanych dotychczas zwłok ofiar katastrofy, wyniki badań próbek z brzozy oraz wnioski wynikające z oględzin wraku i miejsca katastrofy. Sprawa badania próbek z wraku stała się głośna, gdy w końcu października zeszłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy jesienią 2012 r. na wraku samolotu znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa wielokrotnie wskazywała, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu.
Autor: MAC/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24