Wątpliwe komplementy, które brzmią jak seksizm. Ocena kobiet, a polityczek szczególnie, przez pryzmat wyglądu, a nie umiejętności czy merytorycznych argumentów w dyskusji, to w polityce zjawisko stare i znane. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Program publicystyczny i jego goście - posłanka Lewicy i polityk Porozumienia. Lech Jaworski, zapytany o kryzys w koalicji rządzącej, swoją wypowiedź zaczął od stwierdzenia: "bardzo ubolewam, że nie mogę, wypowiadając się, patrzeć na panią poseł, bo zawsze robię to z przyjemnością".
- Dla mnie to, że i posłanka skomentowała, i dziennikarka, było kapitalnym frontem niezgody, że my w debacie publicznej już na to zgody nie mamy – podkreśla specjalista ds. komunikacji werbalnej i niewerbalnej Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Małgorzata Majewska. Ale tego frontu działacz Porozumienia musiał nie zauważyć, bo w tym samym programie kolejny raz odniósł się do wyglądu posłanki Lewicy. – Ma pani ładny uśmiech, niech się pani śmieje – stwierdził.
"Niedopuszczalne w przestrzeni publicznej"
- Kolejny raz mężczyzna w sytuacji zawodowej, w sytuacji publicznej, z braku argumentów merytorycznych, postanowił spróbować tak zwanego dobrotliwego seksizmu – mówi Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Bo to, co usłyszała posłanka, to wcale nie był zwykły komplement. Na takie nie powinno być czasu ani miejsca w dyskusji politycznej. - Takie rzeczy możemy mówić sobie prywatnie, w kontaktach niesłużbowych, niemerytorycznych, natomiast są one w dzisiejszych czasach, według dzisiejszych standardów niedopuszczalne w przestrzeni publicznej – uważa była pełnomocnik rządu ds. równego traktowania prof. Małgorzata Fuszara.
Protekcjonalne traktowanie kobiet, ocenianie ich przez pryzmat wyglądu, a nie umiejętności albo mówiąc wprost: seksizm, to w polityce zjawisko stare i znane wszystkim ugrupowaniom. – Pani od seksu i od biologii – przedstawiał jedną z kandydatek swojego komitetu do Rady Miasta prezydent Legionowa Roman Smogorzewski. Poseł PiS Andrzej Szlachta zalecał Izabeli Leszczynie na sejmowej komisji finansów, żeby "mentorskiego tonu nie stosowała". – Nawet to nie jest stosowne jako kobiecie – ocenił. Z kolei Leszek Miller ze słów o "eksponowaniu w polityce pięknych kobiet i chowaniu tych brzydkich" tłumaczył się, że w "gorączce wyborczej język go poniósł".
"Nie ma na to zgody"
- Przez 10-15 lat bardzo dużo się zmieniło, i teraz w debacie publicznej aktywizowanie domeny atrakcyjności fizycznej, uruchamianie stereotypów typu: pani się tak ładnie uśmiecha albo złość piękności szkodzi, to jest przejaw seksizmu i nie ma na to zgody – zwraca uwagę dr Małgorzata Majewska.
Bo to zabieg, który po pierwsze odciąga uwagę od meritum dyskusji, a po drugie bardzo często ma za zadanie zdyskredytować albo umniejszyć znaczenie partnera. – Społeczeństwo powinno być kształcone, by było więcej odwagi u wszystkich kobiet, bo nie tylko w polityce mamy do czynienia z takimi sytuacjami, żeby cechy kobiece nie były podkreślane, kiedy nie ma na to uzasadnienia, a przede wszystkim kiedy one tego nie chcą - podkreśla politolog dr hab. Renata Mieńkowska-Norkiene.
Nie wiadomo, jaki był cel wypowiedzi działacza Porozumienia do posłanki Lewicy, bo odmówił komentarza w tej sprawie. - Nie było żadnego kontaktu ze strony pana radnego, żadnej rozmowy. Najwidoczniej to, co miał do powiedzenia, powiedział już na antenie – stwierdziła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Źródło: TVN24