Przy granicy polsko-białoruskiej "rozpoczęła się największa do tej pory próba masowego siłowego wejścia na teren Polski" - przekazał rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Niezależne białoruskie media publikują nagrania, na których widać duże grupy ludzi przy granicy z Polską. W związku z wydarzeniami przy granicy, zbierze się rządowy sztab kryzysowy.
Na nagraniach z mediów społecznościowych widać setki migrantów z plecakami i śpiworami, idących szosą w kierunku przejścia granicznego z Polską Kuźnica Białostocka-Bruzgi. Towarzyszyli im uzbrojeni ludzie w mundurach - informują niezależne białoruskie media.
Jedno z nagrań opublikował między innymi niezależny portal Nasza Niwa na swoim kanale na Telegramie. Widać na nim dużą kolumnę migrantów, liczącą co najmniej kilkaset osób, idących szosą. Na innych nagraniach zamieszczonych w internecie migranci są już obok parkingu przed przejściem granicznym w Bruzgach po stronie białoruskiej. Obok tłumu widać uzbrojonych ludzi z psami.
Podobne nagranie zamieścił także rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. "Bardzo niepokojące informacje z granicy. Na Białorusi, przy granicy z Polską, zgromadziła się duża grupa migrantów. Ruszyli właśnie w stronę granicy RP. Będą próbowali masowo wkroczyć do Polski" - napisał.
W kolejnym wpisie Żaryn nazwał to "największą do tej pory próbą masowego siłowego wejścia na teren Polski".
Po godzinie dziewiątej informował również, że grupa "jest pod ścisłą kontrolę uzbrojonych Białorusinów", którzy "decydują, którędy się przemieszcza".
Stan wyjątkowy w związku z działaniami białoruskiego reżimu
Od wiosny gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy Białorusi z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów. Unia Europejska i państwa członkowskie podkreślają, że to efekt celowych działań Białorusi. Uważają, że to odpowiedź Mińska na sankcje.
Reżim Łukaszenki odrzuca wszelkie oskarżenia o organizowanie napływu migrantów do graniczących z nią krajów Unii. Według oficjalnej narracji białoruskich władz, obywatele krajów Bliskiego Wschodu, którzy w ostatnich miesiącach masowo przylatują na Białoruś, by później nielegalnie przekroczyć granicę z UE, to "turyści, którzy w kraju przebywają legalnie".
Od początku roku Straż Graniczna zanotowała ponad 30 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Od 2 września - w związku z presją migracyjną - w 183 miejscowościach województwa podlaskiego i lubelskiego przylegających do granicy z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy.
Białoruski niezależny dziennikarz Tadeusz Giczan relacjonował w poniedziałek rano, że grupa migrantów zatrzymała się przed przejściem granicznym. Przekazał także, że białoruski Państwowy Komitet Graniczny (GPK) w oświadczeniu stwierdził, że to "Polska jest odpowiedzialna za kryzys" na granicy, a "komisja podejmuje wszelkie niezbędne działania, aby zapewnić bezpieczeństwo osobom poruszającym się drogą".
GPK to białoruska struktura siłowa, która odpowiada za bezpieczeństwo granic Białorusi. Przekraczanie granicy poza przejściami granicznymi i bez zastosowania odpowiednich procedur jest nielegalne z punktu widzenia białoruskiego prawa.
Będzie posiedzenie sztabu kryzysowego
Rzecznik rządu Piotr Mueller poinformował, że w związku z tymi wydarzeniami o godzinie 13 odbędzie się posiedzenie sztabu kryzysowego między innymi z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego, szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego oraz szefa MON Mariusza Błaszczaka.
Szef resortu spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński przekazał, że "sytuacja w pobliżu Kuźnicy jest monitorowana od kilku dni, a służby są przygotowane na każdy scenariusz". "Czekamy w pełnej gotowości" - napisał, informując o zwiększonej liczbie funkcjonariuszy przy granicy.
Jak podaje Straż Graniczna, w niedzielę funkcjonariusze odnotowali 222 próby nielegalnego przekroczenia granicy.
Wiceszef MSZ: jesteśmy przygotowani
O sytuację niedaleko Kuźnicy pytany był w Programie Pierwszym Polskiego Radia wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. - Widać reżim nie ustaje w swoich prowokacjach, posuwając się do tych najgorszych, jakie tylko mogą być - skomentował.
Na uwagę, że informację o zwożeniu tam migrantów podawali niezależni dziennikarzy białoruscy, Wawrzyk odparł, że "być może teraz się to wszystko rozgrywa, ale polskie służby były do tego przygotowane, bo ta informacja jest od kilkunastu godzin niemalże publiczna". - Przygotowani jesteśmy, a jak to będzie wyglądało, będzie zależało od drugiej strony, bo my reagujemy w sposób adekwatny do sytuacji, to jest podstawowa zasada - tłumaczył.
Wawrzyk - odnosząc się do sytuacji na polsko-białoruskiej granicy, w tym do prowokowania polskich żołnierzy - wyraził przekonanie, że władze Białorusi usilnie dążą do eskalacji, która ma doprowadzić do tego, że będą "ofiary śmiertelne po którejś stronie". Stwierdził też, że najgorsze jest to, że stanowisko Białorusi się usztywnia i po stronie Mińska nie ma żadnej refleksji.
Wiceszef resortu spraw zagranicznych był też pytany, czy może dochodzić do "testowania" naszej granicy i prób wywołania realnego incydentu granicznego. Odparł, że taką próbą było przekroczenie granicy przez uzbrojone osoby, co miało miejsce przed tygodniem.
"Próba sił trwa"
Wydarzenia przy granicy komentowała na antenie TVN24 Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektorka telewizji Biełsat. Przekazała, że zaryzykowałaby stwierdzeniem, że grupa przebywająca w pobliżu przejścia granicznego Bruzgi liczyła około tysiąca osób. - Te grupy były konwojowane przez jakichś ludzi w mundurach z bronią, trudno powiedzieć, kto to był - dodała.
Romaszewska poinformowała, że dziennikarze Biełsatu kontaktowali się z funkcjonariuszami przejścia granicznego w Bruzgach. - Zapytali, jak wygląda tam sytuacja. Odpowiedź od pograniczników białoruskich była taka, że nie można tam przejść piechotą. Jeśli chodzi o sytuację, to nie wiedzieli, o jakiej mówimy, co było nawet trochę zabawne - wspomniała.
Pytana, co dzieje się z tą ogromną grupą migrantów, odpowiedziała, że najwięcej osób jest przy przejściu Kuźnica Białostocka-Bruzgi. - Oni szli tą drogą asfaltową na przejście, przy czym są doniesienia, że zboczyli z tej drogi wzdłuż granicy, że jakoś te szeregi ogromne się rozproszyły. Trudno przewidzieć, gdzie będą się zbierać i co z nimi dalej będą robić - mówiła.
- Cały czas widać, że próba sił trwa. Myślę też, że nie jest łatwo się z niej wycofać w pół drogi, dlatego że Łukaszenka naprzywoził już tych migrantów. Każdego dnia tam (w Mińsku - red.) ciągle lądują samoloty z kolejnymi - komentowała.
Źródło: tvn24.pl, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/StZaryn