Donald Tusk, zapytany na Kongresie Kobiet przez europosłankę i założycielkę PAH Janinę Ochojską o sytuację uchodźców na granicy polsko-białoruskiej, mówił o "jednym z największych łajdactw, jakie w Polsce się zdarzyły". - To jest największe kłamstwo ostatnich lat, że państwo, żeby pilnować swojej granicy, musi być okrutne, bezwzględne, kompletnie wyzbyte humanitarnych zasad - powiedział.
Podczas XIV Ogólnopolskiego Kongresu Kobiet, który odbywa się we Wrocławiu, nagrodę odebrał przewodniczący PO Donald Tusk. Wygłosił przemówienie, w którym podnosił kwestię - jak to określił - "absolutnie fundamentalnych praw kobiet".
Janina Ochojska z prośbą do Donalda Tuska
Na koniec jego wystąpienia zwróciła się do niego obecna na kongresie Janina Ochojska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, europosłanka.
- Mam prośbę, a nawet pytanie. Dziś rozmawialiśmy tutaj o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej oraz rozmawialiśmy na trudne tematy związane z migracjami. Moja prośba jest taka - chciałabym, żeby pan pozdrowił i podziękował tym dziewczynom, które z 40-kilogramowymi plecakami chodzą do lasu po to, żeby ratować życie ludzi. Życie ludzi, których ten kraj i ten rząd skazuje na śmierć, nie pozwalając pomagać i sprawiając, że pomaganie w oczach niektórych staje się nielegalne. Pomaganie jest legalne i każdy człowiek jest legalny - zwróciła się do lidera PO.
- Dzisiaj te dziewczyny są z nami, występowały na scenie i potrzebują pana wsparcia po to, żeby móc dalej na Podlasiu ratować życie ludzkie. Bo przychodzi zima, tych ludzi już jest dużo i będzie coraz więcej. Ten ciężar został teraz złożony głównie na barkach mieszkanek Podlasia. Proszę coś do nich powiedzieć i zapewnić, że mogą oczekiwać od pana wsparcia, jak zostanie pan w końcu znowu naszym premierem - zakończyła swój apel Ochojska.
Tusk o "jednym z największych łajdactw, jakie w Polsce się zdarzyły"
- Czuję się oczywiście zobowiązany przez Jankę do powiedzenia czegoś, co chcę powiedzieć bardzo dobitnie i też bardzo szczerze. Jednym z największych łajdactw, jakie w Polsce się zdarzyły, była przemyślana operacja, która miała na celu postawić znak równania pomiędzy skutecznym egzekwowaniem prawa - w tym prawa azylanckiego - skutecznym pilnowaniem granicy a bezlitosnym traktowaniem tych ludzi, tych kobiet, tych uchodźców, którzy potrzebują pomocy po to, żeby przeżyć - odpowiedział lider PO.
Jak mówił dalej Tusk, "to, co się stało i późniejsze miesiące, wielki zryw Polek i Polaków, przyjmujących ukraińskie rodziny, ukraińskie dzieci w czasie wojny, one pokazują, że nie wszystko udało się w naszych sercach i umysłach im zepsuć". - Ale jest tak wielka przestrzeń do robienia rzeczy dobrych. Oczywiście nic państwa, rządu, administracji z obowiązku robienia rzeczy dobrych nie zwalnia i naprawdę nie musi być to przeciwko skutecznemu sprawowaniu władzy, także nad państwową granicą - podkreślał.
- To jest największe kłamstwo ostatnich lat, że państwo, żeby pilnować swojej granicy, musi być okrutne, bezwzględne, kompletnie wyzbyte humanitarnych zasad. Jestem o tym głęboko przekonany. Widziałem to, oglądałem, uczestniczyłem w różnych przedsięwzięciach w Europie i na świecie, których celem było pogodzenie dwóch wielkich potrzeb - tej oczywistej, rutynowej, czyli bezpieczeństwa państwa i granicy, i równocześnie humanitarne, ludzkie podejście do każdego, kto potrzebuje pomocy. Nikt w Polsce nie może umierać w krzakach z zimna, z głodu, z choroby, niezależnie od koloru skóry, skąd uciekł i z jakiego powodu. To się musi definitywnie skończyć - zaznaczył.
Kryzys migracyjny
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 27 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już w sierpniu ubiegłego roku dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewoził ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24