"Król Zanzibaru" to dokument dostępny na platformie Max, opowiadający historię Polaka, który szybko rozwinął hotelowe imperium na afrykańskiej wyspie. W pewnym momencie jednak sieć zbankrutowała, a turyści zostali pozbawieni wakacji, zaś pracownicy pensji. - Grup oszukanych przez Wojtka było wiele - podkreślała we "Wstajesz i weekend" dziennikarka śledcza Agnieszką Szwajgier. O współpracy z Wojtkiem z Zanzibaru opowiadał również oszukany przez niego dziennikarz Żelisław Żyżyński.
"Król Zanzibaru" to trzyodcinkowy dokument, który można obejrzeć na platformie Max. Przedstawia kulisy działalności Wojciecha Żabińskiego, znanego jako Wojtek z Zanzibaru. Biznesmena, dziś poszukiwanego listem gończym. Założył na wyspie sieć hoteli Pili Pili. Jednak jego spektakularny i szybko rozwijający się biznes zakończył się upadkiem i zostały po nim niedokończone inwestycje, nieuregulowane rachunki i niewypłacone pensje.
Zanim jednak doszło do tego upadku, wiele znanych osób - zachęconych entuzjazmem Wojtka z Zanzibaru i tym, jak wydawał się wyglądać jego biznes - decydowało się nawiązać z nim współpracę. Jedną z nim był dziennikarz sportowy Żelisław Żyżyński, który wraz z dziennikarką śledczą Agnieszką Szwajgier był w sobotę gościem we "Wstajesz i weekend" w TVN24.
"Jawił mi się jako taki wizjoner"
Żyżyński opowiadał o tym, jak doszło do tego, że zdecydował się na tę współpracę. Przyznał, że Wojtek "jawił mu się jako taki wizjoner, który rzeczywiście zrobił biznes z niczego w bardzo trudnym pandemicznym czasie".
- Zaprosił mnie z moja rodziną na Zanzibar, tam złożył propozycję pracy - wspominał. Według niego działało to "trochę tak, jak się pozyskuje piłkarza do kluby piłkarskiego". - Że zapraszasz go, wypuszczasz tunelem na pełen stadion, pokazujesz piękne chwile tego stadionu, 30 tysięcy ludzi skandujących nazwę klubu, pokazujesz piękne miasto - wskazywał. Dodał, że wtedy chce się tam zostać.
Przekazał, że oglądał już dokument "Król Zanzibaru". - Jestem pod wrażeniem tego, co zrobili twórcy. Po prostu tak było, jak tam jest to opisane wszystko. Było na początku zabawnie, potem coraz mroczniej - powiedział dziennikarz.
"Grup oszukanych przez Wojtka było wiele"
Szwajgier, która śledziła karierę "Króla Zanzibaru", była pytana, kiedy nabrała podejrzeń co do całej sprawy. - Był szereg takich elementów, począwszy od tego, że Wojtek już wcześniej święty nie był. (Były - przyp. red.) różne przygody z kupnem mieszkania i sprzedażą jeszcze przed zapłatą - mówiła.
Wspominała, że "były takie momenty, kiedy goście przylatywali do niegotowego hotelu, więc wożono ich przez godziny po wyspie, żeby tylko jeszcze spróbować ten hotel ogarnąć". - Bo tam nie było łóżek, okna były wstawiane, a goście już mieli zarezerwowany pobyt - dodała.
Jak mówiła, "goście płacili za pobyty, on te pieniądze natychmiast wydawał, a te pobyt miał być dopiero za pół roku".
Dziennikarka wskazywała też, że polscy inwestorzy pokusili się w zainwestowanie w wille, które Wojtek stawiał. Mieli mieć z nich 10 procent zysku rocznie. Kiedy przyjechali odwiedzić swoje inwestycje, okazało się jednak, że "tych domów w ogóle tam nie ma". - Zobaczyli dziurę w ziemi - mówiła Szwajgier.
Podkreśliła, że "tych grup oszukanych przez Wojtka było wiele". - To i pracownicy, i tamtejsi mieszkańcy, i goście, którzy podróżowali tam i jechali zupełnie do innych miejsc, niż tam były opisane - powiedziała.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock