Nie możemy w tej chwili mówić o lockdownie na terenie całej Polski, ponieważ są miejsca, gdzie ta zachorowalność jest mniejsza. Działania regionalne są jak najbardziej wskazane, ale decyzja powinna zapaść dużo wcześniej - mówił w "Faktach po Faktach" prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Andrzej Matyja. Odniósł się do decyzji o wprowadzeniu od soboty dodatkowych obostrzeń w województwie warmińsko-mazurskim. Kardiolog i internista Piotr Gryglas podał dwa główne powody pojawienia się trzeciej fali pandemii w kraju.
Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował w środę o tym, co się zmieni w kwestii obostrzeń. Od 27 lutego będzie obowiązek zakrywania ust i nosa wyłącznie przy użyciu maseczki. Nie będzie można stosować do tego szalików, kominów, chust, bandan i przyłbic.
W województwie warmińsko-mazurskim hotele, muzea, galerie handlowe, baseny i inne obiekty użyteczności publicznej zostaną zamknięte. Dzieci z klas I-III powrócą do nauki zdalnej. Od 27 lutego zostanie także wprowadzona kwarantanna po przyjeździe z Czech i Słowacji z wyłączeniem osób zaszczepionych dwoma dawkami szczepionki lub posiadających negatywny wynik testu.
"Działania regionalne jak najbardziej wskazane"
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Andrzej Matyja, odnosząc się do regionalnych restrykcji, powiedział w "Faktach po Faktach", że "nie możemy w tej chwili mówić o lockdownie na terenie całej Polski, ponieważ są miejsca, gdzie ta zachorowalność jest mniejsza, ta ilość rozprzestrzeniającego się wirusa jest mniejsza". – Natomiast są tereny, jak w tej chwili mówimy o województwie warmińsko-mazurskim, gdzie to zagrożenie rozprzestrzeniania się wirusa jest zdecydowanie większe, więc takie działania regionalne są jak najbardziej wskazane – dodał.
– Ta decyzja powinna być już dużo wcześniej. Skoro wiedzieliśmy od paru dni, że to jest rejon, gdzie zachorowalność jest zdecydowanie większa niż w pozostałych rejonach kraju, powinna decyzja zapadać natychmiast. Bo im szybciej zlokalizujemy miejsce zakażeń, tym szybciej ograniczymy rozprzestrzenianie się – wyjaśnił Matyja.
Pytany, po jakim czasie powinnyśmy oceniać przebieg pandemii, powiedział, że mamy rok doświadczenia i wiemy, że ta pandemia przebiega w sposób cykliczny. - Mamy modele matematyczne, gdzie możemy w krótszym okresie przewidywać rozwój i siłę rażenia tego wirusa. Nie trzeba już czekać pięć czy sześć tygodni. W ciągu tygodnia powinniśmy wiedzieć, co może nas czekać, jaki będzie rozwój i szybkość zakażeń – dodał.
Gryglas: największym zarzewiem trzeciej fali były odwiedziny angielskich rodzin i dzieci posłane do szkoły
Kardiolog i internista Piotr Gryglas mówił, że "jego zdaniem największym zarzewiem obecnej trzeciej fali rozprzestrzeniania się wirusa były odwiedziny naszych angielskich rodzin w czasie Bożego Narodzenia oraz dzieci, które zostały posłane do szkoły".
- Przynajmniej z wywiadów epidemiologicznych u tych pacjentów, którzy są zakażeni, my bardzo często pozyskujemy informacje, że był kontakt z drugo-trzecioklasistą i był kontakt z rodziną, która przyjechała na święta Bożego Narodzenia do Polski - dodał.
Jak mówił, "może też o tym świadczyć tak wysoki odsetek wersji angielskiej wirusa". - Te wydarzenia mogłyby nam pokazać, że rozwój trzeciej fali, czy w ogóle szczyt zachorowań po takim zdarzeniu, to właśnie jest pięć, sześć tygodni – zaznaczył Gryglas.
Matyja: na wzrost zakażeń złożyło się wiele elementów
Matyja pytany był, jaki jego zdaniem wpływ na przebieg pandemii w Polsce miał powrót dzieci do szkół z klas I-III i jaka jest jego opinia w kwestii ewentualnego powrotu pozostałych dzieci do szkół jeszcze w tym roku szkolnym.
- Określenie tego złotego środka jest bardzo trudne. W tej chwili już wiemy, że być może te dzieci za wcześnie poszły do szkoły plus mutacja brytyjska, która cechuje się tą większą zakaźnością. Szybciej się zarażamy, ten wirus jest groźniejszy. Łatwiej się rozprzestrzenia. Rozprzestrzenia się najczęściej poprzez dzieci, poprzez spotkania grupowe – mówił prezes NRL.
Dodał, że na wzrost zakażeń złożyło się wiele elementów. – Złagodzenie obostrzeń, (powrót - red.) dzieci do szkół, plus ten zmutowany wirus brytyjski – ocenił Matyja.
Prezes NRL: powinna być określona cena urzędowa maseczek
Goście "Faktów po Faktach" odnieśli się również do decyzji o wprowadzeniu obowiązku zakrywania ust i nosa wyłącznie przy użyciu maseczki. - Na tę decyzję czekaliśmy od dawna. Mówiliśmy od dawna, że przyłbica to żaden filtr – powiedział prezes NRL.
- Dobrze, że ta decyzja zapadła. Jak rozumiem, w pierwszym okresie czasu, w marcu, w kwietniu, kiedy nawet profesjonaliści medyczni nie mieli dostępu do maseczek, do czegokolwiek, jeśli chodzi o zachowanie bezpieczeństwa, ta decyzja była słuszna. Natomiast teraz, kiedy dostępność maseczek chirurgicznych, FFP1, FFP2, FFP3 jest już na rynku (...) – jest słuszną decyzją i powinna obowiązywać – mówił Matyja.
Dodał, że problem to cena tych maseczek. – Nie wszystkich obywateli stać na te ceny, które są cenami bardzo wygórowanymi - zauważył. Jego zdaniem wprowadzenie takiego rozporządzenia "powinno iść w parze z określeniem ceny urzędowej".
- Mówiliśmy od początku pandemii, że przyłbica czy okulary ochronne mają chronić jedynie śluzówki oka – zaznaczył Gryglas. Natomiast, jak podkreślił, przyłbica "nie chroni przed zaaspirowaniem do układu oddechowego materiału zakaźnego". Dodał, że noszenie przyłbic czy półprzyłbic nie zabezpiecza ani osoby noszącej, ani osób będących w otoczeniu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24