Rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz przekazał w piątek, że COVID-19 coraz częściej dotyka dzieci, i to nie w sposób bezobjawowy. - Mamy przeznaczonych ponad 900 łóżek dla tych najmniejszych pacjentów. Ponad 400 łóżek w tej chwili jest zajętych przez dzieci chorujące na COVID-19 – dodał.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO
Profesor Janusz Książyk, kierownik Kliniki Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka, pytany w TVN24, co powinno zaniepokoić rodziców, odpowiedział, że bardzo trudno określić zakres objawów, które mogą sugerować zakażenie. - Na pewno każde objawy zakażenia górnych dróg oddechowych, gorączka, także biegunka są takim sygnałem, że należałoby przeprowadzić test – dodał.
- Tak naprawdę rodzice są zazwyczaj głównym źródłem zakażenia albo rówieśnicy, którzy są chorzy bezobjawowo w szpitalach czy przychodniach, gdzie dzieci mogą trafiać – powiedział. Dodał, że także przedszkola i szkoły są miejscami, gdzie może dojść do zakażenia.
"Nie trzeba specjalnie długo się namyślać"
- Określenie rodzajów objawów, które sugerują zakażenie, jest bardzo szerokie. Myślę, że nie trzeba specjalnie długo się namyślać nad tym, żeby wykonać test – powiedział prof. Książyk.
Dodał, że test powinno wykonywać się nie tylko u dziecka, ale także u opiekunów i wszystkich domowników. - To jest gwarancja tego, że znajdzie się osobę, która ewentualnie może być źródłem zakażeń – podkreślił gość TVN24.
"Służba zdrowia pediatryczna sobie poradzi"
Pytany, czy szpitale są przygotowane na przyjmowanie coraz większej liczby dzieci chorujących na COVID-19, odpowiedział, że jego zdaniem "400 zachorowań w skali Polski to jest naprawdę bardzo mało".
- Myślę, że polska służba zdrowia pediatryczna sobie znakomicie z tym poradzi – ocenił.
- My mamy szczególną klinikę, w której hospitalizowane są dzieci, dla których COVID-19 jest współistniejącą chorobą, a nie odwrotnie. To są dzieci z guzami mózgu, niewydolnością wątroby, w trakcie chemioterapii z powodu choroby nowotworowej. To są dzieci, które są pod opieką centrum i jednocześnie zakaziły się koronawirusem – mówił.
- Także diagnozujemy w kierunku koronawirusa takie przypadki, w których nie wiemy, czy dziecko jest chore czy nie, a ma trafić do macierzystej kliniki na przykład. Wtedy przed tym leży u nas i sprawdzamy testem rodziców czy opiekunów i dziecko także, ponieważ u nas dzieci są zawsze w towarzystwie opiekunów – wyjaśniał.
"Dzieci chorują znacznie łagodniej"
Według Książyka "dzieci chorują w znacznie mniejszej liczbie, znacznie łagodniej, bardzo często bezobjawowo". - My mieliśmy takiego prawdziwego niemowlaka z covidem tylko raz. Opierając się na naszych obserwacjach, to była głównie gorączka, wysokie cechy laboratoryjne stanu zapalnego i w zasadzie nic więcej - dodał.
- To nie jest ciężka choroba w znakomitej większości. Choć oczywiście w populacji są ludzie o różnej wrażliwości immunologicznej i to jest normalne, że część z tych chorych będzie chorowała znacznie częściej oraz łatwiej się zakażała – dodał.
Dyscypliny kontaktowe "sprzyjają zakażeniu"
Grzegorz Hudzik, dyrektor śląskiego sanepidu, w rozmowie z reporterem TVN24 powiedział, że "zdecydowanie najwięcej jest zakażeń wychodzących ze szkół i ośrodków przedszkolnych".
Zakażenia - dodał - pojawiają się też "w grupach aktywności dziecięcej". - Istotna jest kwestia współzawodnictwa sportowego wśród dzieci, organizowanie turniejów. Te dzieciaki niestety nie są badane. Bardzo często są to dyscypliny sportu kontaktowe, a bliski kontakt sprzyja transmisji zakażenia – zwrócił uwagę.
Grzesiowski: wydaje się, że główną przyczyną zachorowań wśród dzieci jest w tej chwili wariant brytyjski
Doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID wyraził opinię, że "główną przyczyną zachorowań wśród dzieci jest w tej chwili wariant brytyjski". - Wiemy to z doświadczeń chociażby Brytyjczyków, którzy mając z tym wirusem do czynienia trzy miesiące wcześniej, sygnalizowali, że on atakuje osoby młodsze i niestety te osoby mają cięższe objawy - powiedział.
- Już dzisiaj jesteśmy pewni, że ten wirus B.1.1.7 ma taką zdolność, że zaostrza przebieg choroby i u dzieci również mogą pojawić się objawy - dodał.
Doktor przyznał, że jako pediatra w ostatnim tygodniu przyjął kilkoro dzieci z COVID-19. - Co prawda nie miały nasilonych objawów, ale miały ból gardła, brzucha, gorączkę i wykonany test dał wynik pozytywny. To się nie zdarzało jesienią - stwierdził.
Autorka/Autor: js, ads, pp/kab
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: meteo