Na pewno każdy objaw zakażenia górnych dróg oddechowych, gorączka, także biegunka jest takim sygnałem, że należałoby przeprowadzić test - powiedział w sobotę w TVN24 profesor Janusz Książyk, kierownik Kliniki Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka. Odniósł się do zachorowań na COVID-19 wśród dzieci. Szef śląskiego sanepidu Grzegorz Hudzik zwrócił uwagę, że transmisji zakażeń wśród dzieci sprzyja organizowanie turniejów sportowych. Pediatra doktor Paweł Grzesiowski oceniał, że główną przyczyną zachorowań wśród dzieci jest wariant brytyjski koronawirusa.
Rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz przekazał w piątek, że COVID-19 coraz częściej dotyka dzieci, i to nie w sposób bezobjawowy. - Mamy przeznaczonych ponad 900 łóżek dla tych najmniejszych pacjentów. Ponad 400 łóżek w tej chwili jest zajętych przez dzieci chorujące na COVID-19 – dodał.
Profesor Janusz Książyk, kierownik Kliniki Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka, pytany w TVN24, co powinno zaniepokoić rodziców, odpowiedział, że bardzo trudno określić zakres objawów, które mogą sugerować zakażenie. - Na pewno każde objawy zakażenia górnych dróg oddechowych, gorączka, także biegunka są takim sygnałem, że należałoby przeprowadzić test – dodał.
- Tak naprawdę rodzice są zazwyczaj głównym źródłem zakażenia albo rówieśnicy, którzy są chorzy bezobjawowo w szpitalach czy przychodniach, gdzie dzieci mogą trafiać – powiedział. Dodał, że także przedszkola i szkoły są miejscami, gdzie może dojść do zakażenia.
"Nie trzeba specjalnie długo się namyślać"
- Określenie rodzajów objawów, które sugerują zakażenie, jest bardzo szerokie. Myślę, że nie trzeba specjalnie długo się namyślać nad tym, żeby wykonać test – powiedział prof. Książyk.
Dodał, że test powinno wykonywać się nie tylko u dziecka, ale także u opiekunów i wszystkich domowników. - To jest gwarancja tego, że znajdzie się osobę, która ewentualnie może być źródłem zakażeń – podkreślił gość TVN24.
"Służba zdrowia pediatryczna sobie poradzi"
Pytany, czy szpitale są przygotowane na przyjmowanie coraz większej liczby dzieci chorujących na COVID-19, odpowiedział, że jego zdaniem "400 zachorowań w skali Polski to jest naprawdę bardzo mało".
- Myślę, że polska służba zdrowia pediatryczna sobie znakomicie z tym poradzi – ocenił.
- My mamy szczególną klinikę, w której hospitalizowane są dzieci, dla których COVID-19 jest współistniejącą chorobą, a nie odwrotnie. To są dzieci z guzami mózgu, niewydolnością wątroby, w trakcie chemioterapii z powodu choroby nowotworowej. To są dzieci, które są pod opieką centrum i jednocześnie zakaziły się koronawirusem – mówił.
- Także diagnozujemy w kierunku koronawirusa takie przypadki, w których nie wiemy, czy dziecko jest chore czy nie, a ma trafić do macierzystej kliniki na przykład. Wtedy przed tym leży u nas i sprawdzamy testem rodziców czy opiekunów i dziecko także, ponieważ u nas dzieci są zawsze w towarzystwie opiekunów – wyjaśniał.
"Dzieci chorują znacznie łagodniej"
Według Książyka "dzieci chorują w znacznie mniejszej liczbie, znacznie łagodniej, bardzo często bezobjawowo". - My mieliśmy takiego prawdziwego niemowlaka z covidem tylko raz. Opierając się na naszych obserwacjach, to była głównie gorączka, wysokie cechy laboratoryjne stanu zapalnego i w zasadzie nic więcej - dodał.
- To nie jest ciężka choroba w znakomitej większości. Choć oczywiście w populacji są ludzie o różnej wrażliwości immunologicznej i to jest normalne, że część z tych chorych będzie chorowała znacznie częściej oraz łatwiej się zakażała – dodał.
Dyscypliny kontaktowe "sprzyjają zakażeniu"
Grzegorz Hudzik, dyrektor śląskiego sanepidu, w rozmowie z reporterem TVN24 powiedział, że "zdecydowanie najwięcej jest zakażeń wychodzących ze szkół i ośrodków przedszkolnych".
Zakażenia - dodał - pojawiają się też "w grupach aktywności dziecięcej". - Istotna jest kwestia współzawodnictwa sportowego wśród dzieci, organizowanie turniejów. Te dzieciaki niestety nie są badane. Bardzo często są to dyscypliny sportu kontaktowe, a bliski kontakt sprzyja transmisji zakażenia – zwrócił uwagę.
Grzesiowski: wydaje się, że główną przyczyną zachorowań wśród dzieci jest w tej chwili wariant brytyjski
Doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID wyraził opinię, że "główną przyczyną zachorowań wśród dzieci jest w tej chwili wariant brytyjski". - Wiemy to z doświadczeń chociażby Brytyjczyków, którzy mając z tym wirusem do czynienia trzy miesiące wcześniej, sygnalizowali, że on atakuje osoby młodsze i niestety te osoby mają cięższe objawy - powiedział.
- Już dzisiaj jesteśmy pewni, że ten wirus B.1.1.7 ma taką zdolność, że zaostrza przebieg choroby i u dzieci również mogą pojawić się objawy - dodał.
Doktor przyznał, że jako pediatra w ostatnim tygodniu przyjął kilkoro dzieci z COVID-19. - Co prawda nie miały nasilonych objawów, ale miały ból gardła, brzucha, gorączkę i wykonany test dał wynik pozytywny. To się nie zdarzało jesienią - stwierdził.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: meteo