- Dziesiątą pełnometrażową fabułą Paul Thomas Anderson zadaje kłam frazesowi, że "w kinie było już wszystko".
- W rolach głównych w "Jednej bitwie po drugiej" zagrali: Leonardo DiCaprio, Sean Penn, Benicio del Toro, Regina Hall, Teyana Taylor i Chase Infiniti.
- Recenzja filmu w ramach cyklu tekstów "Wybór Wrony".
Aż trudno się powstrzymać przed sparafrazowaniem gombrowiczowskiego cytatu, by stwierdzić: "Leonardo DiCaprio wielkim aktorem jest". 50-latek wielokrotnie udowadniał, że jest piekielnie utalentowanym aktorem, chociaż nie zawsze trafiał na dobre role. W końcu upragnionego Oscara otrzymał za postać Hugh Glassa w "Zjawie" Alejandra G. Inarritu (z 2015 roku), której do wybitności było raczej daleko.
W minionych trzech dekadach wielokrotnie mogliśmy się przekonać, jak wszechstronnym jest aktorem. "Co gryzie Gilberta Grape?", "Pokój Marvina", "Niebiańska plaża", "Gangi Nowego Jorku", "Złap mnie, jeśli potrafisz", "Infiltracja", "Krwawy diament", "Incepcja", "Wilk z Wall Street", "Pewnego razu… w Hollywood" - to kinowe klasyki, które trudno byłoby sobie wyobrazić bez udziału DiCaprio. Na szczęście nie musimy.
Okazuje się jednak, że aktorowi przyszło czekać blisko 35 lat na rolę życia, postać idealnie napisaną dla niego. Chodzi o postać Boba w najnowszym filmie Paula Thomasa Andersona "Jedna bitwa po drugiej" (film jest produkcją Warner Bros., studia należącego do Warner Bros. Discovery, właściciela między innymi tvn24.pl).
DiCapriowski Bob jest człowiekiem fenomenalnie oddającym ducha naszych czasów - czy to się nam podoba, czy nie. Ten niegdysiejszy bojówkarz i ekspert od materiałów wybuchowych, a obecnie przećpany, podstarzały samotny ojciec, widzący rządowy spisek na każdym kroku, ma w sobie znacznie więcej uniwersalności, niż mogłoby się to wydawać.
Dla jasności trzeba zaznaczyć, że rewelacyjna gra Leonardo DiCaprio jest jedną z wielu ważnych części tej mistrzowsko skonstruowanej układanki. Bo to, że "Jedna bitwa za drugą" jest dziełem idealnym, na miarę naszych czasów, to zasługa Paula Thomasa Andersona - jednego z najważniejszych twórców światowego kina. 55-latek jest jedyną w historii osobą nagrodzoną za reżyserię w konkursach głównych trzech najważniejszych festiwali filmowych Europy: nagrodą za najlepszą reżyserię Cannes 2002 za "Lewy sercowy", Srebrnym Lwem za najlepszą reżyserię MFF w Wenecji 2012 za "Mistrza", Srebrnym Niedźwiedziem za najlepszą reżyserię Berlinale 2008 za "Aż poleje się krew" oraz Złotym Niedźwiedziem Berlinale 2000 za "Magnolię". Jego "Boogie Nights", "Magnolia", "Aż poleje się krew", "Mistrz", "Wada ukryta" czy "Nić widmo" wielokrotnie pojawiały się w najróżniejszych zestawieniach najważniejszych, najlepszych filmów wszech czasów, dekady czy XXI wieku.
Niezależnie od przyjmowanych konwencji gatunkowych Anderson z wyjątkową przenikliwością potrafi budować pogłębione portrety psychologiczne, skłaniać do refleksji, chwytać za gardło i bawić do łez.
Nie inaczej jest w "Jednej bitwie po drugiej". Bezpośrednią inspiracją do powstania tego filmu była powieść "Vineland" z 1990 roku autorstwa Thomasa Pynchona - jednego z czterech najważniejszych amerykańskich prozaików postmodernistycznych. O ile Pynchon stworzył satyryczną formę rozliczenia społeczeństwa amerykańskiego czasów reaganizmu, tak Anderson precyzyjnie punktuje zagrożenia radykalizującej się i rosnącej w siłę chrześcijańsko-narodowej białej supremacji w USA. Tej samej, która budzi coraz większe przerażenie wraz z trwaniem drugiej kadencji prezydenta Donalda Trumpa. Warto jednak pamiętać, że zdjęcia do filmu zakończono 30 lipca 2024 roku, a zatem cztery miesiące przed wygraną Trumpa w wyborach prezydenckich.
"Jedna bitwa po drugiej" to coś więcej niż filmowy komentarz do rzeczywistości społeczno-politycznej. Anderson jeszcze przed premierą wyjaśniał, że pomysł adaptacji "Vineland" dojrzewał w nim od 20 lat, ale brakowało mu właściwego pomysłu. Zdążył jednak po drodze przenieść na ekran inne dzieło Pynchona, tworząc "Wadę ukrytą". Natomiast twórcza cierpliwość filmowcowi się opłaciła. Anderson stworzył autorski scenariusz inspirowany Pynchonem i z jego błogosławieństwem.
Warto też pamiętać, że Anderson, który co prawda studia filmowe na Uniwersytecie Nowojorskim porzucił po dwóch dniach, wcześniej był przez rok studentem anglistyki bostońskiego Emerson College, gdzie jednym z jego nauczycieli był David Foster Wallace (jeden z najważniejszych przedstawicieli XX-wiecznej prozy anglojęzycznej). A duch amerykańskiej literatury postmodernistycznej w filmach Andersona, także w tym najnowszym, jest bardzo żywy.
"Jedna bitwa po drugiej" - trzygodzinna jazda bez trzymanki
"Jedną bitwę po drugiej" najłatwiej opisać - zgodnie z prawdą - jako dziesiątą pełnometrażową fabułę w dorobku filmowca. To czarna komedia, kino akcji, tragifarsa społeczna, thriller kryminalny, kino psychologiczne, thriller polityczny w jednym. A wszystko świetnie zrównoważone, precyzyjnie wyważone. Można odnieść wrażenie, że Anderson nie tylko wnikliwie bada ludzką psychikę i emocjonalność na podstawie własnych bohaterów, ale również doskonale zna najróżniejsze strategie radzenia sobie z emocjami.
Po seansie "Jednej bitwy za drugą" przypomniał mi się raport z badań pod kierownictwem dr Anny Branieckiej z Uniwersytetu SWPS w Warszawie z 2022 roku na temat wpływu humoru na regulację emocji osób podatnych na depresję. "Humor okazał się bardzo obiecującą strategią, pomocną w regulowaniu negatywnych emocji, a przez to - potencjalnie zapobiegającą nawrotom depresji. Wbrew oczekiwaniom, wyniki pokazały, że bardziej skuteczny okazał się typ humoru, który nie nawiązuje bezpośrednio do sytuacji stresogennej, ale odwraca od niej uwagę" - czytamy we wnioskach badawczych.
"Differential effects of stress-related and stress-unrelated humor in remitted depression" - artykuł zespołu badawczego pod kierownictwem dr. Anny BranieckiejHumor w "Jednej bitwie..." okazuje się być ważnym regulatorem wywoływanych opowiadaną historią emocji. Całość, bez tej groteskowości, mogłaby być przytłaczająca, dobijająca i utwierdzająca w poczuciu beznadziei oraz bezradności wobec okrucieństwa, jakie dzieje się w filmie i w naszej codzienności. Andersonowi udaje się świadomie poprowadzić publiczność przez ten blisko trzygodzinny rollercoaster, pozostawiając dużą swobodę interpretacyjną całości. Niewielu współczesnych twórców ma odwagę porwać się na takie ryzyko, zwłaszcza dysponując budżetem rzędu 130-175 milionów dolarów (w różnych źródłach pojawiają się różne szacunki).
Wizualnie dzieło Andersona to także wirtuozersko zrealizowane kino akcji, pełne scen, z których wielu będzie czerpać inspiracje. Każda scena walki, każdy pościg jest narracyjnie uzasadniony. Zdjęcia Michaela Baumana, montaż Andy'ego Jurgensena i muzyka Jonny'ego Greenwooda wzajemnie się uzupełniają, wzbogacając jakże rzadką intelektualną ucztę.
Niekończące się codzienne bitwy
O wiele większym wyzwaniem jest próba "streszczenia" warstwy narracyjnej. W opisie producenckim czytamy: "Zmęczony życiem rewolucjonista Bob (DiCaprio) egzystuje w stanie wywołanej marihuaną paranoi, w izolacji od społeczeństwa, w towarzystwie zadziornej, pewnej siebie córki Willi (Chase Infiniti). Kiedy jego okrutny wróg (Sean Penn) powraca po 16 latach, a córka znika, były radykał stara się ją za wszelką cenę odnaleźć. Oboje muszą stawić czoło konsekwencjom jego dawnych uczynków".
Warto jednak pamiętać, że to tylko pewnego rodzaju klamra fabularna, spinająca całość, z której każdy wyniesie zupełnie inne przemyślenia. Bo i z innymi emocjami zostanie. Jakkolwiek by czytać "Jedną bitwę po drugiej", na pierwszym planie mamy dwie postaci: Boba i pułkownika Stevena Lockjawa, a każdy z nich musi stoczyć kolejną własną bitwę, nawet jeśli zakończył inną. I jakkolwiek nie są to postaci groteskowe i tragikomiczne, to przede wszystkim są ludźmi, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
"Jedna bitwa po drugiej" opowiada o relacjach rodzinnych, o tym, że każda rewolucja "zjada swoje dzieci". Przypomina o sile, jaką daje wzajemna troska i solidarność wobec słabszych, o ogromie zła, jakie kryje się za każdą formą radykalizmu, czy politycznej skrajności - zarówno po prawej, jak i po lewej stronie barykady.
"Jedna bitwa po drugiej" w kinach od 26 września.
Autorka/Autor: Tomasz-Marcin Wrona
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Warner Bros. Entertainment Polska