Profesor Sylwia Kołtan, konsultant krajowa w dziedzinie immunologii klinicznej, rozmawiała z PAP między innymi na temat koronawirusa w szkołach. - Zdaję sobie sprawę, że trudno wytłumaczyć, zwłaszcza maluchom, żeby zachowywały dystans czy nieustannie nosiły maseczki. Dlatego też szkoły są obecnie "wylęgarnią zarazy" - powiedziała.
Profesor Sylwia Kołtan została zapytana między innymi o trzecią dawkę szczepionki na koronawirusa. - Zacznijmy od tego, że jako dawkę dodatkową można w Polsce przyjąć - przynajmniej na razie - wyłącznie szczepionkę mRNA. I nie ma większego znaczenia, produkcji jakiego koncernu ona będzie. Są wprawdzie pierwsze doniesienia i badania na temat tego, że jeśli się wcześniej wzięło preparat X, a potem, dla odmiany, zaszczepiono się preparatem Y, to uzyskuje się lepszą odpowiedź immunologiczną, a więc większą odporność - wyjaśniła.
- W przypadku szczepień przeciwko COVID-19 pierwsze szczepienia "krzyżowe" stosowano u osób, u których zmieniano szczepionkę ze względu na działania uboczne po pierwszej dawce. Potem pojawiły się badania na większych grupach. Ostatnio opublikowano badanie prowadzone w Szwecji, w którym potwierdzono wysoką skuteczność takich szczepień - osoby w pełni zaszczepione miały bardzo małe ryzyko poważnego przebiegu i zgonu. Jeśli chodzi o ochronę przed zakażeniem, wykazano, że zaszczepienie dwiema dawkami Oxford-Astra Zeneca miało skuteczność 50 proc., Oxford Astra-Zeneca i Pfizer - 67 proc., a Oxford Astra-Zeneca i Moderna - 79 proc. - wyjaśniła. - W sytuacji narastającej czwartej fali pandemii sugeruję, aby na drugą lub trzecią dawkę wybrać tę szczepionkę mRNA, która jest najszybciej dostępna - zaznaczyła.
Profesor Kołtan: dzieci, zwłaszcza te młodsze, to populacja niezaszczepiona
Komentowała też sytuację w szkolnictwie, gdzie rośnie liczba placówek, które są zamykane bądź pracują w trybie hybrydowym. - W moim szpitalu na oddział hematoonkologii dziecięcej IV fala jeszcze nie dotarła. Wychwytujemy już zakażone dzieci w izbie przyjęć, ale żadne z nich nie wymagało pilnej hospitalizacji - powiedziała. - Myślę, że to się szybko zmieni i już niedługo w naszym oddziale będą leczone dzieci "covidowe", bo nie będziemy mieli gdzie ich pokierować. Przygotowujemy się na taką okoliczność, ale też trochę się obawiamy. W jednym oddziale będą przebywać ciężko chore dzieci, często z zaburzoną odpornością, i dzieci "covidowe" - dodała.
Zwróciła uwagę, że nie wszystkich rodziców udało się namówić na szczepienia i nie wszyscy stosują się do zaleceń mających zmniejszyć ryzyko szerzenia się zakażeń. - W mojej opinii powinno być więcej miejsc "covidowych" dla dzieci w szpitalach zakaźnych czy na oddziałach ogólnopediatrycznych. W III fali korzystaliśmy z pomocy oddziału pediatrycznego w szpitalu jednoimiennym i to się sprawdzało. Niestety, teraz takiej możliwości nie ma - poinformowała.
Profesor Kołtan została zapytana, dlaczego w tym sezonie koronawirusem zakaża się tak wiele dzieci, które potem wymagają hospitalizacji. - Po pierwsze, dzieci, zwłaszcza te młodsze, to populacja niezaszczepiona, a wersja Delta jest bardziej zakaźna i wydaje się "bardziej zjadliwa" dla nich niż poprzednie warianty tego koronawirusa. Z badań amerykańskich wynika, że w tej grupie - na szczęście - nadal nie ma wielu zgonów, natomiast jest dużo stanów średniociężkich, które wymagają leczenia szpitalnego - zwróciła uwagę konsultant krajowa.
- Jest jeszcze kwestia zachowań społecznych: dzieci gromadzą się w jednym miejscu, przebywają blisko siebie, więc ilość czynnika zakażającego - wirusów zawieszonych w powietrzu - jest na tyle duża, że łatwo dochodzi do infekcji. Zdaję sobie sprawę, że trudno wytłumaczyć, zwłaszcza maluchom, żeby zachowywały dystans czy nieustannie nosiły maseczki. Dlatego też szkoły są obecnie "wylęgarnią zarazy". I prawda jest taka, że teraz to często dorośli zakażają się od dzieci - stwierdziła.
Kiedy szczepionki dla najmłodszych?
Profesor Kołtan wyraziła nadzieję, że "EMA szybko zaakceptuje szczepienie najmłodszych, co się od razu przełoży na Polskę - przynajmniej do tej pory tak było". - Szczepienia dla dzieci są niezwykle istotne, bo COVID-19 dla nich to nie tak łagodna infekcja, jak się początkowo wydawało. Dodatkowo, dzieci są rezerwuarem wirusa, niekiedy "cichym", przez to przyczyniają się do szerzenia zakażenia - wyjaśniła. - Ale dostęp do szczepionki to tylko pierwszy krok. Drugi - to zgoda opiekunów na podanie preparatów dzieciom. Ważnym pytaniem jest, w jaki sposób przekonać rodziców, bo to przecież tylko od nich zależy, czy ich potomstwo zostanie zabezpieczone - dodała.
- Choć muszę się pochwalić, że mnie się to przekonywanie dość często udaje. Byli dziś u mnie rodzice z dwójką dzieci, w takim wieku, że już mogą przyjąć szczepienie. Matka z ojcem przechorowali covid w sierpniu. Namówiłam ich, żeby zaszczepili się całą rodziną, bo przecież nie chcą narażać siebie, ani dzieciaków, na taką wątpliwą atrakcję, do jakich należy covid - powiedziała. - Wiele zależy tu od lekarza, od tego, w jaki sposób będzie rozmawiał z pacjentami. Bo niektórzy ludzie po prostu się boją, gdyż naczytali się różnych niesamowitych historii w sieci. Inni, dla odmiany, decydują się na szczepienie ze strachu przed rosnącą liczbą zakażeń i zgonów. No cóż, niezależnie od motywacji najważniejszy jest efekt. Po raz kolejny więc pozwolę sobie zaapelować: szanowni państwo, szczepcie się, szczepcie swoje dzieci. Póki nie jest za późno - podkreśliła.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24