Działania rządu są spóźnione, nieprzemyślane. Wpadli we własne sidła, mówiąc, że epidemia jest w odwrocie. Rozluźnili atmosferę, doprowadzili do tego, że 30 procent młodych ludzi nie wierzy w pandemię - ocenił w "Kawie na ławę" w TVN24 szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. - Powinniśmy być jako społeczeństwo, ale także jako klasa polityczna jedną drużyną. Od naszych zachowań społecznych zależy, jakie będzie tempo rozprzestrzeniania się koronawirusa - mówił szef Kancelarii Prezydenta RP Paweł Mucha. Zdaniem Krzysztofa Gawkowskiego (Lewica) premier powinien uderzyć się w pierś i powiedzieć: "pomyliłem się, czas podjąć radykalne kroki, rozmawiać z opozycją i czerpać z ich pomysłów".
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w niedzielę o 4178 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Resort przekazał też informację o śmierci 32 osób zakażonych. Łącznie w Polsce infekcję koronawirusem potwierdzono u 125 816 osób, spośród których 3004 zmarły. Dzień wcześniej w sobotę, resort zdrowia informował o 5300 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem i był to najwyższy dobowy bilans od początku epidemii.
Od soboty cała Polska znalazła się w strefie żółtej - z wyjątkiem kilkudziesięciu powiatów w strefie czerwonej - co wiąże się z dodatkowymi obostrzeniami dla obywateli. CO TRZEBA WIEDZIEĆ? >>>
W sobotę na wspólnej konferencji prasowej premiera Mateusza Morawieckiego oraz ministra zdrowia Adama Niedzielskiego szef rządu przedstawił kolejne decyzje dotyczące walki z koronawirusem oraz mówił o obowiązujących od soboty nowych obostrzeniach. Wracają tak zwane godziny dla seniorów. Morawiecki dodał, że na razie nie widzi konieczności wprowadzenia nauki zdalnej.
Działania rządu w sprawie walki z koronawirusem komentowali goście "Kawy na ławę" w TVN24.
Kosiniak-Kamysz: rząd wpadł we własne sidła
- Działania rządu są spóźnione, nieprzygotowane, nieprzemyślane. Wpadli we własne sidła, mówiąc, że epidemia jest w odwrocie. Rozluźnili atmosferę, doprowadzili do tego, że 30 procent młodych ludzi nie wierzy w pandemię. Doprowadzili do zupełnego rozstroju ochrony zdrowia - komentował Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Jego zdaniem "pierwsze i najważniejsze w walce z epidemią jest utrzymanie stabilności systemu ochrony zdrowia". - Jeżeli są wydolne systemy ochrony zdrowia, jeżeli szpitale mogą przyjmować osoby, są lekarze, są pielęgniarki, są ratownicy medyczni, to jesteśmy w stanie przeżyć nawet bardzo wysoki skok zachorowań na COVID-19. Dzisiaj tego nie ma. Lekarze i pielęgniarki wyczerpani fizycznie i psychicznie - mówił.
- Respiratory mogą być, ale za chwilę nie będzie miał kto ich obsługiwać. Wtedy stają się one zagrożeniem dla życia, a nie sprzętem ratującym życie - dodał szef ludowców.
"Dlaczego nikt nie chciał słuchać naszego wniosku z sierpnia, gdzie mówiliśmy: nie otwierajmy szkół?"
- Dzisiaj są wprowadzane obostrzenia, tylko dlaczego nikt nie chciał słuchać, choćby naszego wniosku z sierpnia tego roku, gdzie mówiliśmy: nie otwierajmy szkół? - pytał Kosiniak-Kamysz. - Co się takiego wydarzyło w ostatnich tygodniach, że jest taki nagły wzrost zachorowań? Zostały otwarte szkoły. My dzisiaj nie mamy wskazanych skupisk zachorowań. Dzisiaj to się rozgrywa w niekontrolowany sposób - ocenił.
Władysław Kosiniak-Kamysz przyznał, że "obawia się, że ten scenariusz izraelski, przed którym ostrzegano po otwarciu szkół, właśnie nastąpił". Odniósł się w ten sposób do wzrostu liczby zakażeń odnotowanych w Izraelu po otwarciu szkół i rozpoczęciu zajęć w normalnym, stacjonarnym trybie.
Wzrost liczby przypadków w Izraelu nastąpił zaledwie dwa dni po tym, jak 2,4 miliona izraelskich dzieci wróciło do szkoły. W związku z tym w połowie września rząd Izraela zatwierdził wprowadzenie ogólnokrajowych ograniczeń, mających na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się koronawirusa. 18 września Izrael powrócił do kwarantanny po raz drugi w czasie pandemii. Z kolei pod koniec września rząd Izraela zdecydował o zaostrzeniu ograniczeń w związku ze wzrostem zakażeń. Premier Benjamin Netanjahu ocenił wówczas, że wzrost liczby infekcji SARS-CoV-2 popycha kraj "na skraj przepaści". W ramach kwarantanny zamknięte pozostają w tym państwie szkoły, restauracje i setki przedsiębiorstw.
Kierwiński: sześć miesięcy temu rząd kupował sobie czas
Według posła PO Marcina Kierwińskiego "sześć miesięcy temu rząd kupował sobie czas". - Kupował sobie czas, aby przygotować nas do drugiego etapu pandemii. Ten czas nas bardzo dużo kosztował, dlatego że to był lockdown całego kraju. Dziś można śmiało powiedzieć, że ten czas został po prostu zmarnowany - ocenił.
- Ta wczorajsza konferencja pana premiera Morawieckiego to przykład całkowitej bezradności. Pan premier wychodzi i mówi: nie mam kompletnie nic do zaoferowania, bo te godziny dla seniorów jako recepta na zwiększającą zachorowalność na COVID-19, to jest po prostu kpina, to niczego nie rozwiąże - skomentował parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej.
Jego zdaniem słowa ministra zdrowia Adama Niedzielskiego "mówią wszystko". Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi szefa resortu, który w piątek w programie "Sprawdzam" w TVN24 przyznał "bardzo po ludzku", że "nie mamy wszystkiego pod kontrolą".
- Nie mają nad niczym kontroli - powiedział poseł PO. - Dziś po raz kolejny starają się z dnia na dzień łatać tę sytuację, nie ma żadnej całościowej strategii. Bez całościowej strategii my nie przejdziemy tej pandemii, niestety. Nie ma co tutaj pudrować rzeczywistości, potrzebne są radykalne kroki - ocenił Kierwiński.
Gawkowski: premier powinien uderzyć się w pierś i powiedzieć "pomyliłem się"
Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski ocenił, że "rząd jest spóźniony z decyzjami i walką z koronawirusem o co najmniej miesiąc". - Dzisiaj widać, jak bardzo tego miesiąca brakuje - zaznaczył.
- Wczoraj Lewica wezwała do nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu, na którym uważam, że powinniśmy przyjąć cztery ważne ustawy - powiedział.
- Pierwsza ustawa, która dotyczy ustawowego obowiązku noszenia maseczek. Po drugie, żebyśmy doprowadzili do tego, że wesprzemy szpitale jednoimienne i powrócili do tych szpitali. Po trzecie, ludzie mają dość lockdownu i mówienia, że gospodarka nie będzie działała, ale w strefach czerwonych to się będzie działo, dlatego Lewica ponawia projekt wsparcia dla przedsiębiorstw w strefach czerwonych, bo tam będą problemy i trzeba zmniejszyć im czynsze, najem za lokale czy doprowadzić do tego, że raty kredytu będą wstrzymane - mówił.
- I w końcu edukacja i szkoły - dodał Gawkowski. - Jeżeli my dzisiaj nie powiemy sobie uczciwie, że w sprawach edukacji muszą być mocne decyzje, to znaczy, że część szkół powinna być zamykana i przechodzić na nauczanie hybrydowe już dzisiaj, to jesteśmy na prostej linii do tego, że nie będziemy mówili o pięciu tysiącach zachorowań, a o dziesięciu tysiącach - ocenił.
- Premier, który dymisjonował wirusa w czerwcu i lipcu tego roku, powinien uderzyć się w pierś i powiedzieć "pomyliłem się, czas podjąć radykalne kroki", rozmawiać z opozycją i czerpać z ich pomysłów. Lewica je składa i mówi: "bierzcie" - powiedział Gawkowski.
Mucha: powinniśmy być jako społeczeństwo, ale także jako klasa polityczna, jedną drużyną
- Mamy świadomość tego, że w tym tygodniu rozwinęła się druga fala pandemii - powiedział szef Kancelarii Prezydenta RP Paweł Mucha. - Ona się rozwinęła nie tylko w Polsce, ale mamy zaobserwowany przez Światową Organizację Zdrowia rekord liczby zakażeń w skali globalnej - zwrócił uwagę.
Według niego "rząd podejmuje zdecydowane działania". - Mamy zwiększenie liczby miejsc w szpitalach, mamy zwiększenie liczby respiratorów, mamy wprowadzenie szpitali koordynacyjnych na poziomie wojewódzkim, mamy zwiększenie liczby lekarzy, jeżeli chodzi o intensywną opiekę medyczną. To jest rozporządzenie ministra zdrowia - wymieniał Mucha.
- Eksperci się wypowiadają, że powinniśmy być jako społeczeństwo, ale także jako klasa polityczna, jedną drużyną. Od naszych zachowań społecznych zależy, jakie będzie tempo rozprzestrzeniania się koronawirusa. Te kwestie związane z dystansem społecznym, z maseczkami, z przestrzeganiem określonych reguł, one się przekładają na to, że ograniczamy w ten sposób istotnie rozprzestrzenianie się koronawirusa - zaznaczył.
- Mamy świadomość, że musimy być przygotowani infrastrukturalnie i jeżeli chodzi także o kadrę medyczną i to się dzieje. Dzisiaj nie jest moment na to, żeby na tej sprawie robić politykę, tylko tutaj powinno być zgodne współdziałanie wszystkich - dodał.
Dziambor: w ciągu najbliższych 2-3 lat będziemy mieli epidemię osób chorych na nowotwory
Z kolei zdaniem Artura Dziambora z Konfederacji "w ciągu najbliższych 2-3 lat będziemy mieli epidemię rakowców [osób chorych na nowotwory - przyp. red.], którzy nie zostali na czas zdiagnozowani, ponieważ istniała na świecie panika koronawirusowa i wszyscy się na siłę ograniczali".
- Mamy jeszcze inne dane mówiące o tym, że nie są leczone dzieci, o dwie trzecie spadła liczba wizyt rodziców z dziećmi w przychodniach, w szpitalach - wymieniał.
Jak przyznał, Konfederacja "cały czas uważa, że powinniśmy przyjąć scenariusz ten, który w tym momencie jest w Szwecji, w Norwegii". - Tam, gdzie pani premier stanęła i powiedziała: przepraszam za te lockdowny, nie wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia. Niestety, nasz rząd ma dokładnie odwrotny scenariusz - stwierdził.
Bortniczuk: od jednych słyszymy, że robimy za mało, od drugich słyszymy, że robimy za dużo
- Od jednych słyszymy, że robimy za mało, od drugich słyszymy, że robimy za dużo, a ja uważam, że robimy właśnie tyle, ile trzeba, czyli działamy adekwatnie - skomentował Kamil Bortniczuk (Porozumienie). - Nie mamy lekarstwa, nie mamy szczepionki, więc działania na zasadzie dystansu, dezynfekcji, jest optymalne - ocenił.
- Strach jest rzeczą naturalną w tej chwili, ale bardzo byśmy chcieli, żeby to był strach, który mobilizuje ludzi do tych zasad dystansu, dezynfekcji i maseczek przestrzegać, a nie strach paraliżujący, który wprowadza panikę i w skutkach będzie dużo groźniejszy niż koronawirus - mówił.
"Wirus wówczas był w odwrocie - to są fakty. To widać na wszystkich wykresach, we wszystkich statystykach"
Polityk Porozumienia nawiązał do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który w lipcu w Tomaszowie Lubelskim apelował o mobilizację podczas drugiej tury wyborów prezydenckich. - Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. To jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się go bać. Trzeba pójść na wybory tłumnie 12 lipca - apelował. Z kolei 30 czerwca, podczas spotkania w Kraśniku premier podkreślał, że sytuacja epidemiczna "jest opanowana". - Jest coraz mniej zachorowań, dlatego wszystkich zapraszam: śmiało idźcie do urn wyborczych 12 lipca. Młodsi, starsi, w sile wieku. To bezpieczniejsze niż jak codziennie wychodzicie do sklepu, na pocztę, do kościoła - mówił do zgromadzonych. - Nie ma się już czego bać. Latem wirusy grypy i ten koronawirus są słabsze, dużo słabsze - podkreślał Morawiecki.
- Wirus wówczas był w odwrocie - to są fakty. To widać na wszystkich wykresach, we wszystkich statystykach. Dzisiaj mamy do czynienia z drugą falą i Polska tutaj nie jest żadnym negatywnym przykładem - ocenił Bortniczuk. - W Czechach mieliśmy taki dzień, gdzie było dziewięć tysięcy przypadków, a ich jest cztery razy mniej, to tak jakby u nas było 30-kilka przypadków. W Belgii prawie pięć tysięcy przypadków, a Belgów jest nieco ponad 11 milionów. Mamy do czynienia z drugą falą - podkreślił.
- Nie dajmy się zwariować, mobilizujmy się, przestrzegajmy wszystkich zasad. Musimy się nauczyć żyć z koronawirusem, a służba zdrowia musi być tak przeprojektowana, żeby jednocześnie zadbać o wszystkich pacjentów z koronawirusem i nie wylewać dziecka z kąpielą, czyli nie pozostawać bez opieki osób z innymi schorzeniami - skomentował Bortniczuk.
Wskazywał, że w tej kwestii są konkretne działania. - Są szpitale koordynacyjne, w każdym województwie jest zwiększenie liczby łóżek dla osób z koronawirusem, jest zwiększenie liczby respiratorów. (...) Duża rola szpitali koordynacyjnych tak, aby te zasoby możliwe najbardziej efektywnie wykorzystać. Tam, gdzie jest więcej chorych, a łóżek jest stosunkowo mało, może dochodzić do jednostkowych przypadków, że tych łóżek brakuje - wymieniał polityk Porozumienia.
Źródło: TVN24