W Polsce żyjemy w takiej dezinformacji, że czasami trudno jest się połapać, chociaż tak rzetelnie i intensywnie informujemy o tym, jaka jest właściwa droga - powiedział w świątecznych "Faktach po Faktach" lekarz Tomasz Karauda z łódzkiego szpitala, mówiąc o społecznym zaufaniu do szczepień przeciw COVID-19. Wirusolożka ewolucyjna doktor Emilia Cecylia Skirmuntt wskazywała, że "to nie jest tak, że po tej pandemii już będziemy całkowicie bezpieczni", a prezes Polskiej Akademii Nauk profesor Jerzy Duszyński ocenił, że w związku z pojawieniem się wariantu koronawirusa omikron, "wszyscy z nas zostaną zainfekowani".
Gośćmi świątecznego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24 byli doktor Emilia Cecylia Skirmuntt, wirusolożka ewolucyjna z Uniwersytetu Oxfordzkiego, profesor Jerzy Duszyński, prezes Polskiej Akademii Nauk i przewodniczący zespołu doradczego ds. COVID-19 w PAN oraz lekarz Tomasz Karauda z oddziału chorób płuc Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Norberta Barlickiego w Łodzi. Mówili o rozwoju epidemii COVID-19 i szczepionkach przeciw koronawirusowi.
Dr Skirmuntt: to nie jest tak, że po tej pandemii już będziemy całkowicie bezpieczni
Dr Emilia Cecylia Skirmuntt wskazywała, że "pandemie były z nami obecne od początku ludzkości". - Pandemie są czymś zupełnie naturalnym i pandemie zdarzały się i będą się zdarzać. To nie jest tak, że po tej pandemii już będziemy całkowicie bezpieczni i prawdopodobnie również nie będziemy w stanie przewidzieć, kiedy i gdzie nastąpi następna pandemia - powiedziała.
Wirusolożka ewolucyjna mówiła również o zachowaniu społeczeństwa w obliczu epidemiologicznego zagrożenia. - Chociażby po pandemii grypy, która była na początku XXI wieku, ludzie faktycznie przez jakiś czas przestrzegali wszystkich zaleceń, nawet zaufanie do szczepień bardzo wzrosło, ale już po sześciu miesiącach po tym, jak pandemia minęła, zapomniano o myciu rąk, zapomniano o szczepionkach, a to głównie przez dezinformację środowisk antyszczepionkowych - oceniła.
Powiedziała, że może teraz, po niemal dwóch latach z COVID-19, "to nie będzie tak wyglądało". - Ale zobaczymy - dodała.
Prezes PAN: złe wiadomości, jak zły pieniądz, wypierają dobre wiadomości
Profesor Jerzy Duszyński wskazywał natomiast, że prace nad szczepionkami z wykorzystaniem technologii mRNA, na której obecnie opiera się część szczepionek przeciw COVID-19, "trwały od wielu, wielu lat w kilku bardzo, bardzo zaawansowanych centrach na świecie".
- One nie przynoszą takich spektakularnych sukcesów, dlatego że te szczepionki najpierw były pomyślane (do wykorzystania - red.) w walce z nowotworami, z rożnymi chorobami genetycznymi i tak dalej. I pojawił się moment, w którym one okazały się niezwykle efektywnym narzędziem walki z bardzo poważnym problemem - wyjaśniał. To - zdaniem prezesa Polskiej Akademii Nauk - "jest bezprecedensowe". Jak mówił, "świat nauki się niezwykle zmobilizował i pokazał swoją moc".
Na uwagę, że mimo tego część ludzi nadal nie wierzy w skuteczność szczepionek, prof. Duszyński powiedział, że "złe wiadomości, jak zły pieniądz, wypierają dobre wiadomości". - To jest dla mnie niezrozumiałe - przyznał.
- Żyjemy w kraju, w którym ludzie łykają na potęgę absolutnie niesprawdzone specyfiki farmakologiczne (...), natomiast w tajemniczy dla mnie sposób nie umieją ocalić siebie i swoich bliskich przed nieuchronnością bardzo groźnego zagrożenia - dodał.
Według niego, "wiadomo, że to zagrożenie przyjdzie". - Pojawienie się omikronu to jest pojawienie się sytuacji, w której możemy się spierać, czy będzie to za 20 dni czy za 40 dni, (ale - red.) wszyscy z nas zostaną zainfekowani - ocenił szef zespołu doradczego ds. COVID-19 w PAN. - Ponieważ będzie to olbrzymia liczba, to nawet jeżeli omikron jest mniej groźnym wariantem, to olbrzymia grupa osób będzie albo w szpitalach, albo na kwarantannach - dodał.
Karauda: ludzie wybierają własną mądrość
Tomasz Karauda ocenił zaś, że kwestia zaufania do szczepień przeciw koronawirusowi w Polsce "to jest kwestia zaufania do medycyny, kwestia zaufania też do rządu, że dane nam zalecenia rzeczywiście sprawdzają się w życiu i możemy im ufać". - A w Polsce żyjemy w takiej dezinformacji, że czasami trudno jest się połapać, chociaż tak rzetelnie i intensywnie informujemy o tym, jaka jest ta właściwa droga - powiedział.
W jego opinii "ludzie wybierają własną mądrość". - To jest w Polsce taka cecha, która jest dosyć trudna: że my się na wszystkim znamy. A przecież w jaki sposób mamy rozstrzygnąć, jeżeli w internecie słyszymy jednego z jakichś domniemanych autorytetów, które mówią, że szczepienia są złe, a potem w mediach słyszymy profesora z szanowanej instytucji, uniwersytetu czy szpitala, który mówi: należy się szczepić. Przecież my nie mamy wiedzy jako Polacy, żeby rozstrzygać - kontynuował lekarz z oddziału chorób płuc Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Łodzi.
Jak ocenił, "czasami brakuje nam wszystkim pokory, żeby po prostu słuchać się lekarzy, tak samo jak wtedy, gdy ulegamy wypadkowi, gdy mamy zapalenie wyrostka robaczkowego".
Prof. Duszyński: będzie to niezwykle zimny prysznic dla ludzi, którzy nie wierzą w racjonalność, w fakty, nauce
Prezes PAN i przewodniczący zespołu doradczego ds. COVID-19 mówił, że "my wszyscy bardzo staramy się pomóc zagrożonym członkom naszego społeczeństwa". - Ale proszę przyjąć do wiadomości, że jeżeli nam się nie uda ocalić bardzo dużej liczby osób, to w olbrzymiej części będzie to wina tego, że ulegli oni fałszywym wiadomościom - powiedział.
Ocenił również, że "w dużej części będzie to taki niezwykle zimny prysznic dla ludzi, którzy nie wierzą w racjonalność, nie wierzą w fakty, nie wierzą nauce". - To, moim zdaniem, stanie się w ciągu tego roku. Jeżeli będzie tak, jak myślimy, że zanosi się, to to będzie tragiczne doświadczenie dla bardzo wielu osób i będzie to tragiczny błąd, jaki bardzo wiele osób popełniło, nie zaszczepiąjąc się - dodał profesor Duszyński.
Leki przeciw COVID-19. Lekarz: jest to nadzieja na ten nadchodzący rok
Karauda mówił natomiast o lekach na COVID-19, wskazując, że "to jest gałąź, która się bardzo rozwija". - Liczymy na to, że będą skuteczniejsze leki, również w tych fazach, w których choroba już jest, już nie można jej zapobiec - powiedział.
- Tylko tutaj też jest pewien szkopuł, że trzeba ludzi przekonywać do tego, żeby się testowali. Dlatego, że wiele z tych leków, jak Molnupiravir, jak Paxlovid - oba mają działać w pierwszej fazie choroby, zanim dojdzie do burzy cytokinowej, zanim będziemy leczyć ostrą niewydolność oddechową, żeby nie dopuszczać do tych ciężki stanów. Ale żeby nie dopuścić, trzeba wiedzieć, że się choruje na Covid. A żeby wiedzieć, trzeba się testować - wyjaśniał.
Lekarz z łódzkiego szpitala mówił, że "kiedy już jest bardzo źle, to już jest trochę późno na podanie tych leków". - Więc musimy zmienić nasze podejście do tej choroby i potraktować ją poważnie. Natomiast niewątpliwie jest to nadzieja na ten nadchodzący rok, że będą leki, które będą skutecznie działały - dodał Karauda.
Wirusolożka ewolucyjna: to było mówione od bardzo wielu lat, tylko nikt nie słuchał naukowców
Dr Skirmuntt przyznała zaś, że sześć lat temu recenzowała prace, które "mówiły, że (...) następna pandemia to będzie pandemia wywołana prawdopodobnie przez koronawirusy, która przyjdzie z Azji, prawdopodobnie z Chin". - To było mówione od bardzo wielu lat, tylko nikt nie słuchał naukowców - przekonywała.
Według niej łatwiej jest inwestować w rzeczy, które mogą nam dać szybciej większe pieniądze, niż faktycznie próbować przeciwstawić się w jakiś sposób potencjalnemu zagrożeniu.
Wirusolożka epidemiczna przestrzegła ponownie, że pandemie pojawiały się już i będą to robić. - Możemy mniej więcej przewidywać, jaki będzie ten następny patogen, ponieważ te wirusy potencjalnie pandemiczne cały czas są pod obserwacją. Ale naukowcy, którzy się tym zajmują, są bardzo niedofinansowani i na tę reakcję mamy niewiele czasu, kiedy już faktycznie zdarzy się coś takiego, jak się zdarzyło w przypadku Wuhan - dodała dr Skirmuntt.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24