Dozbrojenie, pomoc w reformie samorządowej i w budowie aparatu walki z korupcją, na tych kwestiach powinna się skupić polska pomoc dla Ukrainy - oceniają eksperci. W poniedziałek premier Ewa Kopacz spotka się w Kijowie z prezydentem i premierem Ukrainy.
Będzie to pierwszy wyjazd szefa polskiego rządu na Ukrainę po wyborach parlamentarnych i prezydenckich w tym kraju w 2014 r. Celem wizyty jest "nadanie nowej dynamiki stosunkom dwustronnym". Premier Ewie Kopacz będą towarzyszyć ministrowie: finansów, kultury i dziedzictwa narodowego, infrastruktury i rozwoju, nauki i szkolnictwa wyższego, edukacji narodowej, a także wiceministrowie: spraw zagranicznych, gospodarki i obrony narodowej.
Tymczasem sytuacja na wschodzie Ukrainy się zaognia. Po miesiącach względnego spokoju walki i ruchy wojsk się wzmogły.
Jak pomóc Ukrainie?
Dyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego Jan Malicki uważa, że obecnie przyszedł czas na bardzo konkretną pomoc dla będącej de facto w stanie wojny z Rosją Ukrainy. Według niego chodzi przede wszystkim pomoc w uzbrojeniu. Malicki zaznaczył, że ze względów budżetowych Polska nie jest w stanie sama udzielić takiego wsparcia Ukrainie, konieczna jest "składka Zachodu".
- Polska może to popierać, zabiegać, ale nie udźwignie tych miliardów. Może to wziąć na siebie tylko cały demokratyczny świat Zachodu. To bardzo konkretna pomoc, której udzielenie dopuszczają zresztą ustalenia wrześniowego szczytu NATO w Newport - powiedział. Jak dodał, jeżeli Ukrainie nie uda się obronić przed rosyjską agresją, to zagrożenie z nią związane zbliży się do Polski. Jeżeli chodzi o reformy, Polska może pomóc Ukrainie przede wszystkim w kwestiach samorządności oraz walki z korupcją. - Polska reforma samorządowa uznawana jest za ogromny sukces i obie strony, zarówno polska jak i ukraińska są zgodne, że Ukraina bardzo potrzebuje zmian w tym obszarze - powiedział Malicki.
O pominiętej Polsce
Szef Studium Europy Wschodniej liczy, że podczas rozmowy Kopacz z ukraińskim prezydentem poruszona zostanie kwestia nieobecności Polski w negocjacjach z Rosją na temat zakończenia konfliktu na wschodzie Ukrainy. Chodzi o rozmowy prowadzone w tzw. formule normandzkiej z udziałem obu stron konfliktu oraz Niemiec i Francji.
- Mam nadzieję, że poruszona zostanie kwestia tego, dlaczego Ukraina zgadza się na to, że Polska została tak absolutnie usunięta z międzynarodowych spotkań na temat Ukrainy. Oczywiście, że jest nacisk z jednej strony Moskwy, a z drugiej strony także Berlina i Paryża, które wolą nie widzieć w rozmowach Warszawy, bo sądzą, że będzie przeszkadzała w dogadywaniu się z Kremlem - powiedział.
Zdaniem Malickiego "Polska ma prawo i powinna zapytać, po tylu latach wspierania Ukrainy, dlaczego Kijów milczy w tej sprawie".
Za mała aktywność Polski?
Z kolei dyrektor fundacji Współpracy Polsko-Ukraińskiej PAUCI Jan Piekło ocenia, że Polska od pewnego czasu zaniedbuje kwestie Ukrainy. - Kompletnie przestaliśmy być aktywni na tym kierunku, musimy pomagać Ukrainie, a nie tylko Polakom na Ukrainie. Mamy swoją szansę w historii, żeby mieć na wschodzie stabilnego, przewidywalnego sąsiada. Jak jej nie wykorzystamy, to historia nam tego nie wybaczy - podkreślił. Jak ocenił, rząd polski obecnie zajęty jest na wielu odcinkach wewnętrznych, a w sprawach wschodnich jest trochę zagubiony.
Piekło zwrócił uwagę - podobnie jak Malicki - że Polska została wyłączona z międzynarodowych rokowań dotyczących rozwiązania kryzysu na Ukrainie. - Polska powinna być aktywna w tych rozmowach, jesteśmy sąsiadem Ukrainy, wiążą nas więzy kulturowe, historyczne, a rozwiązanie problemu pokoju jest ściśle związane z Polską, nie da się bez Polski tego załatwiać - przekonywał.
- Ze strony polskiej w trakcie rozmów w Kijowie powinny paść konkretne propozycje pomocy Ukraińcom, to nie powinny być deklaracje, bo tych deklaracji było ostatnio bardzo dużo, to powinny być czyny - przekonywał ekspert. Jak dodał, należy robić wszystko, aby Polska była obecna na Ukrainie, aby na wschodzie były składane wizyty polityków na wysokim szczeblu.
Autor: mk/kka / Źródło: PAP