Pozostawiam to już sumieniu prokuratora, który decyzję o umorzeniu postępowania podjął - przyznała w "Jeden na jeden" prokurator Ewa Wrzosek. To ona w zeszłym roku wszczęła śledztwo w sprawie decyzji o przeprowadzeniu wyborów kopertowych 10 maja. Tę decyzję przypłaciła wszczętym wobec niej postępowaniem dyscyplinarnym, a postępowanie zostało umorzone po kilku godzinach. W tym tygodniu NIK negatywnie ocenił proces przygotowania do majowych wyborów kopertowych.
Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś przedstawił w czwartek wyniki kontroli NIK dotyczącej przygotowań do zeszłorocznych wyborów prezydenckich 10 maja, które się nie odbyły. Przekazał, że Izba negatywnie oceniła proces przygotowania tych wyborów. Wymienił, że ich organizowanie i przygotowywanie "na podstawie decyzji administracyjnej nie powinno mieć miejsca i było pozbawione podstaw prawnych".
Banaś poinformował, że Najwyższa Izba Kontroli skierowała do prokuratury dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z organizacją wyborów.
Śledztwo "najprawdopodobniej byłoby na etapie stawiania zarzutów"
Gościem Agaty Adamek w piątkowym "Jeden na jeden" była prokurator Ewa Wrzosek, która 23 kwietnia ubiegłego roku wszczęła śledztwo w sprawie decyzji o przeprowadzeniu wyborów prezydenckich 10 maja. Dzień później prokurator krajowy polecił wszcząć wobec niej postępowanie dyscyplinarne. Samo postępowanie zostało zamknięte po trzech godzinach. Wrzosek w tym roku została przeniesiona do jednostki oddalonej 310 kilometrów od domu.
W programie zapytana została, na jakim - według niej - etapie byłoby jej śledztwo, gdyby nie zostało umorzone w tym samym dniu. - Najprawdopodobniej byłoby na etapie stawiania zarzutów funkcjonariuszom publicznym, co do których podstawy zostały ujawnione chociażby w ostatnim raporcie Najwyższej Izbie Kontroli - odpowiedziała.
- Śledztwo, które wszczęłam w kwietniu ubiegłego roku, dotyczyło de facto skutków podejmowanych działań, a mających na celu przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych w Polsce. Tymi skutkami najprawdopodobniej było spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia, nas, obywateli, osób, które w wyborach miały uczestniczyć - opisała.
Wrzosek wyjaśniła, że aby ocenić te skutki, "należało w pierwszej kolejności podjąć działania mające na celu ustalenie, jakie działania były wówczas (wiosną 2020 roku - red.) podejmowane".
- Wszczynając śledztwo, dysponowałam tylko wstępnymi ustaleniami. Opierałam się na ogólnodostępnych informacjach, na przykład Towarzystwa Lekarzy Epidemiologów (i Lekarzy Chorób Zakaźnych - red.), Rzecznika Praw Obywatelskich czy też Państwowej Komisji Wyborczej, z których wówczas jednoznacznie można było wysnuć wniosek, że podejmowanie różnego rodzaju działań, mających na celu przeprowadzenie wyborów, taki skutek zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi może spowodować - wspomniała.
Wrzosek: ocena raportu NIK miażdżąca
W programie przypomniano, że NIK w swoim raporcie oceniła, że "nie było podstaw prawnych do tego, by premier wydawał jakiekolwiek polecenia związane z realizacją wyborów" Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Nie miał także - według NIK - prawa przejmować zadania Państwowej Komisji Wyborczej.
Wrzosek oceniła, że opinia w sprawie premiera Mateusza Morawieckiego, szefa KPRM Michała Dworczyka, szefa resortu aktywów państwowych Jacka Sasina i dla ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego jest "miażdżąca".
Przypomniała, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w wyroku z 15 września 2020 roku zdecydował, że "jedynym organem właściwym w sprawie przeprowadzenia wyborów 10 maja była Państwowa Komisja Wyborcza". Sąd wtedy uchylił zarządzenie premiera w sprawie zlecenia przygotowywania wyborów kopertowych. W ocenie sądu decyzja szefa rządu "rażąco narusza prawo i została wydana bezpodstawnie".
Wrzosek: spodziewałam się natychmiastowej konferencji prokuratora generalnego
- W mojej ocenie już wówczas należało podjąć na nowo to śledztwo, które bezzasadnie i ekspresowo zostało umorzone, lub po prostu wszcząć nowe śledztwo - stwierdziła Wrzosek.
Dodała, że raport NIK dostarcza tej sprawie nowych argumentów. Formalnie wyszczególnia wszystkie te działania, które podejmował premier, pan minister Dworczyk, pan minister Sasin i pan minister Kamiński, a które - jak powiedziała - "stanowią ewidentne przekroczenie przysługujących im uprawnień".
- Przypuszczam, że wielu prokuratorów w mojej sytuacji nie miałoby żadnych wątpliwości, żeby zarzuty przekroczenia uprawnień, działania na szkodę interesu publicznego takim osobom stawiać - oświadczyła.
Prokurator Wrzosek przekazała, że "być może naiwnie", ale spodziewała się, że prokurator generalny Zbigniew Ziobro "natychmiastowo" zorganizuje własną konferencję prasową, gdzie oświadczy wszczęcie postępowania przygotowawczego w tej sprawie". - Bowiem ujawniły się takie istotne okoliczności, mające znaczenie dla rozstrzygnięcia tej sprawy, że to jest jedyna decyzja, jaka powinna być podjęta - argumentowała.
"Od jakiegoś czasu żyjemy w schizofrenicznym porządku prawnym"
Wrzosek, wspominając o tym, że swoje postępowanie może wszcząć tylko, jeśli będzie miała na to zgodę swojego przełożonego, przyznała, że wobec tego ma "przygnębiające przekonanie, że od jakiegoś czasu żyjemy w tym kraju w schizofrenicznym porządku prawnym".
- To obywatele są zobowiązani do przestrzegania prawa i surowo karani za jego łamanie. Natomiast ta zasada w ogóle nie ma odniesienia, jeśli chodzi o przedstawicieli organów władzy publicznej - opisała.
Powiedziała przy tym, że często nasuwa jej się w tym kontekście "skojarzenie z terminem tak zwanego państwa mafijnego", które - jak wyjaśniła - powstało na potrzebę oceny sytuacji na Węgrzech. - Czyli państwa, w którym organy wymiaru sprawiedliwości, w którym Trybunał Konstytucyjny i sądy, prokuratura są przejęte przez władzę, gdzie tworzy się sądy specjalne, gdzie wyłącza się wszelkie mechanizmy kontrolne tylko po to, aby zapewnić bezkarność osobom sprawującym władzę - wytłumaczyła.
- Niestety definicja państwa mafijnego, począwszy od przejęcia Trybunału Konstytucyjnego w Polsce, potwierdza, że prawo w Polsce przestało obowiązywać - oceniła. - Mamy całkowitą uznaniowość, jeżeli można kwestionować orzeczenia sądów, stwierdzając, że są one bezprzedmiotowe, jeżeli można uznawać, że wyroki europejskiego Trybunału Sprawiedliwości czy Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nas nie dotyczą - wymieniła.
Według Wrozsek "prawnie wyszliśmy już z Unii Europejskiej". - Prawo polskie przestaje w równym stopniu dotyczyć wszystkich, przedstawiciele władzy po prostu stawiają się ponad prawem - oceniła.
Wrzosek: pozostawiam to sumieniu prokuratora
Prokurator, pytana o sprawę wszczętego wobec niej postępowania dyscyplinarnego i tego, czy takie postępowanie - wobec raportu NIK - nie powinno dotyczyć prokurator, która umorzyła śledztwo, odparła, że to nie do niej należy ocena tej sytuacji.
- Uważam, że za decyzje procesowe nie należy ponosić odpowiedzialności dyscyplinarnej czy też, w skrajnych przypadkach, jak ma to miejsce obecnie, nawet odpowiedzialności karnej. Pozostawiam to już sumieniu prokuratora, który decyzję o umorzeniu postępowania podjął i w mojej ocenie uczynił to na zapotrzebowanie czy polecenie polityczne, bowiem żadne argumenty merytorycznie za taką decyzją nie przemawiały - argumentowała.
Wrzosek podsumowała, że "szeroko pojęta sprawiedliwość wymagałaby", aby nie tylko jej zachowanie podlegało ocenie dyscyplinarnej, ale również działania prokurator, która jej postepowanie umorzyła.
"Wierzę, że poczucie bezkarności osób sprawujących władzę jest złudne"
Agata Adamek zapytała Wrzosek o sytuację wokół Mariana Banasia, który działania państwa wobec niego ocenił niedawno jako "te przypominające czasy bolszewickie". - Nie może być tak, że w chwili ewidentnego stwierdzenia przestępstwa i podstaw do przedstawienia zarzutów konkretnym osobom rozgrywane są pewne mechanizmy polityczne, które wpływają na prokuraturę i na wyjaśnianie tych sytuacji - komentowała.
CZYTAJ WIĘCEJ: Banaś: Będę bronił niezależności NIK. Żadne prowokacje i fałszerstwa służb temu nie przeszkodzą
Czy premier, według Wrzosek, usłyszy zarzuty w tej sprawie? - Znając ten materiał (raport NIK), nie wyobrażam sobie, jako prokurator, sytuacji, aby takie zarzuty nie zostały, po rzetelnie przeprowadzonym śledztwie, przedstawione. Natomiast, niestety, nie mam przekonania, że nastąpi to teraz - odpowiedziała.
- Ciągle mam nadzieję i wierzę, że poczucie bezkarności osób sprawujących aktualnie władzę jest złudne i kiedyś nastąpi ten czas, kiedy takie śledztwa, takie postępowania będą mogły być rzetelnie przeprowadzone i takim osobom, odpowiedzialnym za tak drastyczne łamanie prawa, zostaną postawione zarzuty - podsumowała Wrzosek.
Ewa Wrzosek na pytanie, czy nie obawia się kolejnych spraw dyscyplinarnych, chociażby za słowa wypowiedziane w tym programie, odparła, że nie określiłaby tego jako obawę. - Raczej spodziewam się takich zachowań - powiedziała. - Argumentów na moją obronę dostarcza samo życie. Jestem pewna tego, co mówię, bo wynika to z mojego wieloletniego doświadczenia zawodowego - dodała.
- Nie chodzi o to, że osobą, której powinny zostać stawiane zarzuty, jest pan premier Morawiecki, ale dotyczyłoby to każdego urzędnika państwowego i samorządowego, który podjąłby działania, przekraczając swoje uprawienia i nie dopełniając obowiązków, które skutkowałyby tak rażącą szkodą w interesie publicznym i prywatnym - zaznaczyła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24