Jarosław Szczepankiewicz, chargé d’affaires RP na Filipinach, był świadkiem komisji śledczej do spraw afery wizowej. Przyznał, że zastanawiał się, jak ma traktować maile z MSZ dotyczące wniosków wizowych. Miał też nie wiedzieć o tym, że za przesyłanymi listami nazwisk obcokrajowców stała działalność korupcyjna. Podejrzenia w tej sprawie miały zostać przekazane do odpowiednich służb.
W piątek sejmowa komisja śledcza ds. afery wizowej zajęła się wydawaniem wiz obywatelom Filipin oraz udziałem Edgara Kobosa i byłego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka w ściąganiu do Polski obcokrajowców tej narodowości. Komisja przesłuchała Aleksandra Parzycha, byłego konsula RP w Manili, później zeznania złożył Jarosław Szczepankiewicz, chargé d’affaires RP na Filipinach.
Czytaj też: Były konsul w Manili przed komisją śledczą
Szczepankiewicz - chargé d’affaires RP na Filipinach od 2018 r., odpowiadał m.in. na pytania, dlaczego nie jest ambasadorem. Jak powiedział, miał zostać ambasadorem, jednak z powodu "pewnych problemów proceduralnych na linii MSZ i Sejm" nim nie został.
Jak przekazał, przed wyborami parlamentarnymi w 2023 r. była próba powołania ambasadora RP na Filipinach, jednak osoba, która miała być ambasadorem, nie została wezwana przez komisję spraw zagranicznych. Uściślił, że tą osobą był Paweł Majewski, wicedyrektor biura prawnego i zarządzania zgodnością MSZ.
Szef komisji śledczej Michał Szczerba odpowiedział, że "Majewski był wykorzystany w 'aferze filmowców' jako ten, który miał dokonać wizytacji konsulatu RP w Mumbaju".
Szczerba pytał świadka, czy Marcin Palade kontaktował się z nim w sprawie legalizacji pobytu cudzoziemców. Jak podał szef komisji, Palade ma firmę Filipino Overseas Workers.
Szczepankiewicz zeznał, że nie rozmawiał z Palade w sprawie pracowników ani wiz, natomiast kilkukrotnie rozmawiał z nim, również w Manili, o statystykach i trendach imigracyjnych do Polski. Pytany, czy Palade mogło zależeć na tym, by był nadal w placówce w Manili, świadek odparł, że nie ma takiej wiedzy.
Świadek o "liście Wawrzyka"
Chargé d’affaires RP na Filipinach odniósł się też do maili wysyłanych do konsulatu RP w Manili od departamentu konsularnego MSZ i asystentki byłego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka. Były konsul RP w Manili Aleksander Parzych zeznał przed komisją wcześniej tego samego dnia m.in., że od grudnia 2022 r do kwietnia 2023 r. "wpływały zalecenia ministra Wawrzyka, za pośrednictwem dyrekcji departamentu konsularnego, które zwracały się do konsula o przyjęcie wniosków wizowych od grup obywateli Filipin, w procedurze przyspieszonej".
Szczepankiewicz przyznał, że po pierwszych tego typu mailach razem z Parzychem "odbywali konsultacje, by zrozumieć problem tej korespondencji i podjąć jakąś interpretację tego zjawiska, które nie było typowe". Jak wspomniał, przede wszystkim zastanawiał się, jaki charakter mają te maile - czy należy je traktować jako polecenie czy wytyczne.
- Interpretowaliśmy, że maile dotyczą przyspieszenia procedury rozpatrywania wniosków wizowych. (...) Jedyne, co ten proces wywołał, to otwarcie godzin na przyjęcie tych osób z tzw. "listy Wawrzyka" - powiedział świadek. Dodał, że te osoby zostały wezwane do konsulatu, z pominięciem firmy outsourcingowej, po to, by konsul mógł dokonać procedury sprawdzającej.
Szczepankiewicz: odczułem ulgę, gdy przyszedł mail, żeby nie traktować zaleceń Wawrzyka jako obowiązujących
Szczepankiewicz przekazał, że po tym, gdy w maju 2023 r. z departamentu konsularnego MSZ przyszedł mail, by "nie traktować próśb i zaleceń Wawrzyka jako obowiązujących", odczuł dużą ulgę, bo wcześniej zastanawiał się, kiedy to się skończy.
- Jeżeli te wnioski wizowe były możliwe do zagospodarowania bez naruszenia dostępu innych aplikantów wizowych do systemu, to jakby to zaczęło narastać bardziej lawinowo, to mogłoby wygenerować problem wydajności systemu - wyjaśnił. Szczerba skwitował, że wiz przyznanych za łapówki dla Filipińczyków miało być co najmniej 200.
Podejrzenia przekazane do odpowiednich służb
Wiceprzewodniczący Marek Sowa (KO), zapytał świadka, czy wie, że za przesyłanymi listami nazwisk obcokrajowców stała działalność korupcyjna. Szczepankiewicz zeznał, że wówczas nie miał takiej wiedzy.
- Podjęliśmy pewne działania. Na tym etapie mówiliśmy o pewnych hipotezach - powiedział. Dodał, że podejrzenia zostały przekazane do odpowiednich służb, "raz w formie raportu i raz w formie informacji ustnej".
Świadek był też pytany o maile ówczesnej minister rozwoju Jadwigi Emilewicz, która chciała ściągnąć z Filipin do Polski personel medyczny. Zeznał, że ta kwestia pojawiła się na początku pandemii, by zbadać możliwości pozyskania lekarzy czy pielęgniarek z Filipin wobec braków na polskim rynku. Dodał, że nie wie, z którego ministerstwa taka inicjatywa wyszła.
Szczepankiewicz zeznał też, że po raz pierwszy usłyszał nazwisko Edgara Kobosa, kiedy przyszedł od niego mail do konsulatu. Zapewnił, że osobiście nigdy go nie spotkał.
Źródło: tvn24.pl