Kasjerka Centralnego Biura Antykorupcyjnego Katarzyna G. i jej mąż Dariusz G. usłyszeli zarzuty karne i trafili do aresztu - poinformowała sekcja prasowa warszawskiego sądu okręgowego. Zarzuty dotyczą przywłaszczenia mienia o znacznej wartości i mają związek z opisywaną w mediach sprawą wyprowadzania pieniędzy z funduszu CBA. Rzecznik Biura zaprzeczał tym informacjom i stwierdził, że "nie jest prawdą, jakoby CBA utraciło jakiekolwiek środki finansowe".
Portal tvn24.pl poinformował w czwartek, że szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Ernest Bejda nagle odwołał i wysłał na emeryturę dwóch kluczowych dyrektorów w tej służbie - szefa pionu finansów i szefa pionu bezpieczeństwa wewnętrznego. Obaj dyrektorzy byli zaufanymi ludźmi Bejdy, a także ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego.
W piątek Onet napisał, że odwołanie dwóch dyrektorów to efekt wykrycia, iż jedna z pracownic CBA wyprowadzała pieniądze z funduszu operacyjnego Biura. W sumie mogło to być nawet blisko pięć milionów złotych.
Informacjom tym zaprzeczał rzecznik CBA Temistokles Brodowski, który w wydanym w poniedziałek oświadczeniu napisał, że "nie jest prawdą, jakoby Centralne Biuro Antykorupcyjne utraciło jakiekolwiek środki finansowe". Zapewnił też, że "szef CBA przedstawi sejmowej komisji ds. służb specjalnych stosowne informacje" w tej sprawie.
Areszt dla podejrzanej kobiety i jej męża
Tvn24.pl napisał w poniedziałek, że kobieta, która miała kraść pieniądze i jej mąż zostali zatrzymani, usłyszeli w prokuraturze zarzuty karne, a następnie decyzją warszawskiego sądu zostali aresztowani.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie potwierdził te informacje. W informacji przesłanej redakcji TVN24 sekcja prasowa sądu napisała, że Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa zdecydował 1 stycznia o aresztowaniu Katarzyny G. i Dariusza G. na trzy miesiące. "Podejmując te decyzje Sąd uznał, że zebrane w sprawie dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo, że podejrzani dopuścili się popełnienia zarzucanych im czynów. Podstawą stosowania izolacyjnego środka zapobiegawczego była obawa matactwa ze strony podejrzanych oraz grożąca tym osobom surowa kara" - napisano w informacji z sekcji prasowej sądu.
Podejrzanym postawiono zarzut przywłaszczenia mienia o znacznej wartości, czyli ponad 200 tysięcy złotych. Grozi za to od roku do 10 lat więzienia. Zarzut postawiono też w związku z artykułem 12 paragraf 1 Kodeksu karnego, co wskazuje, że kradzież miała się powtarzać.
§ 1. Dwa lub więcej zachowań, podjętych w krótkich odstępach czasu w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, uważa się za jeden czyn zabroniony (...)
Źródło: tvn24.pl