Winny zarzucanych czynów i wydalony ze stanu duchownego - to decyzja sądu kościelnego w sprawie księdza Arkadiusza H., który wcześniej odpowiadał przed sądem powszechnym za molestowanie nieletnich chłopców. Sąd powszechny sprawę - nagłośnioną dzięki braciom Sekielskim w filmie "Zabawa w chowanego" - umorzył ze względu na przedawnienie.
"Ks. Arkadiusz H., w wyniku przeprowadzonego postępowania kanonicznego, został uznany winnym zarzucanych mu czynów oraz nałożono na niego karę wydalenia ze stanu duchownego" - poinformował ks. Michał Włodarski, rzecznik prasowy diecezji kaliskiej. Dodał, że od decyzji H. przysługuje odwołanie się. "Przed upublicznieniem, decyzja sądu kościelnego została przekazana osobom, których świadectwa doznanej krzywdy stały się podstawą do wydania wyroku skazującego i wymierzenia kary" - dodał Włodarski.
Sąd pierwszej instancji skazał księdza
Po emisji filmu Sekielskich "Zabawa w chowanego" ksiądz Arkadiusz H. został zawieszony w pełnieniu posługi kapłańskiej, a były biskup kaliski, dziś już nieżyjący (zmarł we wrześniu 2021 roku) Edward Janiak, został odsunięty od pełnienia posługi kapłańskiej przez Stolicę Apostolską. Sprawą molestowania małoletnich zajęła się Prokuratura Rejonowa w Pleszewie po złożeniu zawiadomienia przez Bartłomieja Pankowiaka.
Pleszewski sąd skazał duchownego na trzy lata więzienia oraz zakazał mu pracy z dziećmi i młodzieżą na 10 lat. Zdaniem sądu oskarżony dopuścił się czynu umyślnie, wiedział, ile pokrzywdzony miał lat i zdawał sobie sprawę, że jest to czyn zabroniony. Biegli psychiatrzy oraz psycholog seksuolog stwierdzili u kapłana zaburzenia preferencji seksualnych w formie pedofilii o charakterze dewiacji, a to - jak podsumował pleszewski sąd - oznacza, że oskarżony mógł panować nad swoim zachowaniami. Zdaniem sądu motywem działania oskarżonego było zaspokojenie swoich popędów seksualnych.
Sąd drugiej instancji sprawę umorzył, bo się przedawniła
Obrona duchownego wniosła apelację. Sąd Okręgowy w Kaliszu w październiku ubiegłego roku uchylił wyrok i umorzył postępowanie w sprawie księdza. Zdaniem sądu sprawa księdza uległa przedawnieniu 20 maja 2015 roku. - Ta sprawa to porażka całego społeczeństwa. Sprawca odrażającego czynu nie poniesie odpowiedzialności karnej - mówił podczas uzasadnienia wyroku sędzia Marek Bajger.
Sąd doprecyzował, że umorzenie nie oznacza uniewinnienia. W uzasadnieniu podkreślono, że ksiądz jest sprawcą zarzucanych mu przestępstw, ponieważ przyznał się, dlatego pokrzywdzonym pozostaje postępowanie cywilne o odszkodowanie od kaliskiej kurii.
Zdaniem sądu można było uniknąć przedawnienia w tej sprawie. Podkreślił, że o sprawie wiedzieli ministranci, ich rodzice, biskup diecezji kaliskiej i proboszcz parafii w Pleszewie. - Wszyscy byli ukontentowani, że problem rozwiąże przeniesienie księdza do innej parafii. Tego rodzaju polityka trwała bardzo długo. Dzisiaj nastawienie społeczne jest inne, takie sprawy nie są chowane pod dywan i są ujawniane publicznie. To porażka całego społeczeństwa, polegająca na tym, że sprawca odrażającego, wyjątkowo nagannego moralnie czynu, popełnionego na szkodę 10-letniego dziecka, nie poniesie odpowiedzialności karnej - podkreślił Bajger.
W maju zakończył się cywilny proces o zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy dla Bartłomieja Pankowiaka. Są przyznał mężczyźnie 300 tysięcy złotych.
Ojciec był organistą, ksiądz - "przyjacielem domu"
Ojciec pokrzywdzonych pracował w kościele jako organista, stąd rodzina znała się bliżej z księżmi pracującymi w parafii. Ksiądz wikary Arkadiusz H. często bywał w domu chłopców, był traktowany jako przyjaciel. Duchowny najpierw miał zainteresować się Jakubem, a kiedy ten wyjechał do szkoły w innym mieście, miał zacząć molestować Bartłomieja. Z opisu poszkodowanego wynika, że przychodził do domu wieczorem, za zgodą rodziców zamykał się z chłopcem w pokoju, gasił światło i wówczas dochodziło do molestowania.
Początkowo - jak mówił pokrzywdzony Bartłomiej - zaczynało się od niewinnych spotkań. - Moje zaufanie do H. potęgowało kupowanie prezentów z jego strony i okazywanie mi, jak na tamten czas, jakiegoś rodzaju miłości - dzisiaj wiem, że ta miłość była fałszywa. Prezenty nie były kupowane bez powodu, prezenty były pretekstem ku temu, by zachowania, których dopuszczał się, były utrzymane w tajemnicy - tłumaczył.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: YouTube/SEKIELSKI