Prezes PiS Jarosław Kaczyński w rozmowie z "Rzeczpospolitą" skarżył się, że kiedy był w opozycji, to "bardzo często wyłączano mu mikrofon" w czasie sejmowych wystąpień. Tygodnik "Polityka" sprawdził stenogramy. Wniosek? Mikrofonu nie wyłączono ani razu.
"Mówienie, że dzisiaj w Polsce demokracja jest zagrożona, jest łagodnie mówiąc śmiechu warte" - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Jarosław Kaczyński. Wywiad ukazał się w połowie stycznia na łamach dziennika.
Kaczyński, broniąc rządu Beaty Szydło, odniósł się do przeszłości: "Nie ma także żadnych ograniczeń w mediach, bo proszę popatrzeć ile razy byliśmy obrażani i krytykowani, a czasami nawet niezapraszani. Nie widzę także ograniczeń w Sejmie, w którym opozycja jest traktowana dużo uprzejmiej niż wtedy, kiedy PiS był w opozycji, choćby mi bardzo często wyłączano mikrofon. Jeżeli dziś ktoś się skarży na to, co się dzieje w Sejmie, to naprawdę albo nie zna faktów, albo jest po prostu hipokrytą".
"Polityka": nikt nie wyłączył mikrofonu Kaczyńskiemu
Najnowsza "Polityka" przyjrzała się wypowiedzi o "bardzo często wyłączanym mikrofonie" i sprawdziła stenogramy oraz nagrania wideo z posiedzeń. Jak napisano, w ubiegłej kadencji prezes PiS występował 51 razy, ale nigdy marszałek Sejmu - jedyna osoba, która może to zrobić - nie wyłączył mu mikrofonu.
"Polityka" stwierdza, że polityk był przez marszałków traktowany szczególnie, "co irytowało niektórych posłów". Przytacza wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego z debaty w maju 2012 roku, kiedy ówczesna marszałek Sejmu Ewa Kopacz aż ośmiokrotnie upominała prezesa PiS, że przekroczył czas. Prezes ignorował jej wezwania i dokończył wystąpienie. Przekroczył czas swojego wystąpienia o ok. 2,5 minuty.
Autor: pk/kk / Źródło: Polityka, Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: tvn24