Na trwającym kilkanaście sekund filmiku widać pierwszego oficera, który wyjmuje z wózka z jedzeniem i alkoholem przeznaczonym dla pasażerów dwie butelki przypominające kształtem butelki z winem i chowa je do kieszeni, po czym wchodzi do kokpitu.

Sytuację widać na zainstalowanym w kokpicie monitorze, dzięki któremu piloci widzą, kto chce wejść do kokpitu. Obiektyw kamery oprócz drzwi do kabiny obejmuje jednak również wózki z cateringiem dla pasażerów.

W kokpicie był wówczas kapitan Embraera. Na zrobionym komórką nagraniu (nagrywa monitor w kokpicie) słychać jego śmiech.

- Jeden pilot kradnie alkohol, a drugi nagrywa i się śmieje. Bardzo zabawne - komentuje pilot PLL LOT w rozmowie z tvn24.pl.

Lotnik, który jest widoczny na nagraniu, zapewnia w rozmowie z tvn24.pl, że nie wiedział, że był nagrywany. Stwierdza, że "sprawa jest w trakcie wyjaśniana".

- Chodzi o butelki mojego lekarstwa, które wymaga przechowywania w chłodnym miejscu. To są butelki z lekarstwem, które miałem przygotowane wcześniej, zresztą nie pierwszy raz. Takich filmików może być więcej - mówi.

Pytany, kiedy się dowiedział, że został nagrany, odpowiedział, że "dopiero przy wezwaniu mnie przez pracodawcę".

Kontrole załóg wstrzymane 

Według rozmówców portalu tvn24.pl z PLL LOT ta linia od lat ma problem z wynoszeniem z pokładu samolotu przez załogi przeznaczonego dla pasażerów alkoholu.

- Zwykle pada pytanie: "Czy bierzemy coś do hotelu?". Na przestrzeni lat LOT traci na tym niemałe pieniądze, bo znikają też drogie alkohole. Wszystko przez to, że nikt nie liczy, ile butelek trafiło do pasażerów klasy biznes, którzy nie muszą za nie płacić - tłumaczy nam pilot.

Wtóruje mu doświadczona stewardesa, która przyznaje, że problem jest powszechny.

- W 2019 roku ówczesny prezes Rafał Milczarski wprowadził wyrywkowe kontrole dla załóg, by sprawdzać, czy nie wynosimy czegoś z pokładu. Zrobiła się afera. Ludzie się kłócili, że nie ma podstawy, by nas tak traktować, rejsy się opóźniały i prezes w końcu odpuścił - wspomina.

Rzecznik PLL LOT: piloci są zawieszeni

Rzecznik PLL LOT Krzysztof Moczulski pytany o nagranie odpowiedział, że spółka prowadzi postępowanie w tej sprawie, a piloci zostali zawieszeni i nie wykonują lotów, a ich uposażenia są przez to mniejsze. 

"Jest ono w toku z uwagi na obowiązujące przepisy prawne i procedury przewidujące konieczność wysłuchania zainteresowanych stron i zebranie całościowego materiału, umożliwiającego analizę powziętych informacji w związku z utrwaloną sytuacją. Po potwierdzeniu naruszenia przepisów i procedur podjęte zostaną stosowne kroki prawne, zmierzające do wyciągnięcia konsekwencji wobec osób, które dopuściły się naruszeń. Sprawę traktujemy poważnie i dążymy do jej jak najszybszego wyjaśnienia" - czytamy w oświadczeniu przewoźnika.

Rzecznika PLL LOT zapytaliśmy też, czy została złamana zasada, zgodnie z którą pilot nie może zostać sam w kokpicie. Moczulski odpowiedział, że "wszelkie aspekty zdarzenia są przedmiotem analizy".

Wymóg został wprowadzony po katastrofie samolotu Germanwings w 2015 roku. Drugi pilot Andreas Lubitz, który cierpiał w przeszłości na ciężką depresję, zabarykadował się w kokpicie i celowo doprowadził do rozbicia się maszyny. Zginęło wówczas 150 osób.

Nie uzyskaliśmy odpowiedzi na dwa z zadanych pytań: czy władze PLL LOT mają pewność, że pilot, który wniósł butelki do kokpitu, nie pił alkoholu w trakcie tego lotu oraz czy w PLL LOT jest szerszy problem z butelkami alkoholu wynoszonymi przez członków załóg z samolotów.