Niedziela jest kolejnym dniem objazdu Jarosława Kaczyńskiego po Polsce. Tego dnia prezes PiS odwiedził Mielec. Tam - podobnie jak dzień wcześniej w Nowym Targu - w spotkaniu z nim mogły uczestniczyć tylko osoby z przygotowanej wcześniej listy. Jednemu mężczyźnie udało się jednak wejść do budynku, choć na niej nie widniał. - Wszedłem tam, ale drugi mnie podkapował - relacjonował w rozmowie z TVN24. - Byłem w środku, miałem tę plakietkę, ale powiedział, że ja nie z PiS-u i mnie wyrzucili stamtąd - dodał.
W niedzielę w Samorządowym Centrum Kultury w Mielcu (Podkarpacie) odbyło się spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Dzień wcześniej prezes Prawa i Sprawiedliwości wrócił do objazdu po kraju po ponad miesięcznej przerwie, odwiedził Nowy Targ i Nowy Sącz.
W Mielcu był reporter TVN24 Mateusz Półchłopek, który relacjonował, że przy niedzielnym spotkaniu obowiązywały bardzo podobne zasady jak w przypadku poprzednich. - Ci, którzy byli na liście, mogli wejść. Ci, których na liście nie było, wejść nie mogli - przekazał.
Jak mówił reporter, osoby, których nie było na liście, ale chciały wejść do budynku i posłuchać Kaczyńskiego, relacjonowały, że były pytane, skąd dowiedziały się o spotkaniu, gdzie mieszkają, ale także o to, czy są wyborcami Prawa i Sprawiedliwości.
Mieszkaniec był budynku, został wyproszony. "Zweryfikowaliśmy pana, musi pan wyjść"
Kilkadziesiąt osób zebrało się przed Samorządowym Centrum Kultury w Mielcu, aby zaprotestować w związku z wizytą Kaczyńskiego w mieście. Jak mówił reporter TVN24, kilka osób z tego grona próbowało też wejść do środka.
Jednemu z protestujących się to udało, ale po chwili miał usłyszeć, że został zweryfikowany i musi opuścić budynek. - Wszedłem tam, ale drugi mnie podkapował, wyprowadzili mnie stamtąd. Już byłem w środku, miałem tę plakietkę, ale powiedział, że ja nie z PiS-u i mnie wyrzucili stamtąd. Powiedział, że podałem złe dane i mnie wyrzucili - opowiadał mężczyzna. Przyznał, że nie był na liście. - Przyszedłem, mówię, że ja chciałem też wejść, zobaczyć - relacjonował. I dodał: - Ale niestety.
- Jeden taki kolega PiS-owiec mnie podkablował, przyszli po mnie, zabrali mnie, (powiedzieli - przyp. red.): zweryfikowaliśmy pana, musi pan wyjść - kontynuował.
Podobna sytuacja miała miejsce także w sobotę w Nowym Targu, gdzie wpuszczane były tylko osoby z listy. Wiele osób o jej istnieniu dowiedziało się na niedługo przed spotkaniem.
CZYTAJ TAKŻE: Kaczyński o "zmianach prawnych, które pozwolą lepiej kontrolować wyniki wyborów" i stworzeniu "armii" >>>
Kaczyński chce znieść immunitety formalne. "To dotyczy także sędziów i prokuratorów"
W swoim wystąpieniu Kaczyński mówił między innymi, że PiS chce "wprowadzić pewną zmianę". - To będzie trudne, bo to jest kwestia w wielkiej mierze konstytucyjna, to znaczy znieść tak zwane immunitety formalne - powiedział.
Podkreślał, że chodzi o immunitety formalne, bo materialne "muszą być zachowane". - Nie może być tak, że poseł odpowiada karnie za to, jak głosuje albo za to, co mówi z mównicy. Chyba, że jest to obrażanie ludzi i mamy prywatną skargę. Natomiast w innych przypadkach to jest wyjęte spod odpowiedzialności karnej. I to musi być zachowane - ocenił.
- Natomiast to, że kradnie, po pijanemu jeździ samochodem, czy robi różne inne brzydkie rzeczy to nie powinno być w żadnym razie osłanianie żadnym immunitetem. I to dotyczy także sędziów i prokuratorów - dodał. Według niego "tak być po prostu w Polsce dalej nie może". - I my będziemy tę sprawę stawiać i chcemy, żeby tutaj została dokonana głęboka zmiana. Mamy nadzieję, że jednak to przeforsujemy. Dla naszej przyszłości jest to bardzo istotne - stwierdził.
CZYTAJ TAKŻE: Kaczyński: Karzemy naszych ludzi. Tak ostro, że nawet w jednym wypadku to kosztowało tego człowieka życie >>>
Immunitet formalny chroni posła lub senatora przed pociągnięciem do odpowiedzialności karnej i karnoadministracyjnej bez zgody Sejmu lub Senatu. Obejmuje on wszystkie czyny popełnione przez posła lub senatora, w szczególności czyny inne niż wynikające z wykonywania mandatu i rozciąga się na całe postępowanie karne.
Parlamentarzystę chroni też immunitet materialny - stanowiący, że nie może on być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego (np. wystąpienia w parlamencie, sposób głosowania, zgłaszane inicjatywy ustawodawcze) - ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu.
Przełożenie wyborów samorządowych
Kaczyński zapowiedział też, że jego ugrupowanie złoży w Sejmie projekt ustawy przedłużającej kadencję samorządów o pół roku.
- Wystąpimy z projektem jej przedłużenia (kadencji samorządów – red.) o pół roku, czyli będzie pięć i pół. To z powodu tego, że zbiegły się wybory i to jest niewykonalne, żeby przeprowadzić na raz wybory samorządowe i parlamentarne. To mówi PKW i to mówią także wszyscy szefowie finansów partyjnych – stwierdził. - Nie da się na raz rozliczyć z obydwu tych wyborów – dodał.
Kaczyński zwrócił uwagę, że niektórzy chcieli przedłużyć kadencję samorządów o rok, ale – jak powiedział – prezydent Andrzej Duda uznał, że o pół roku. - Ponieważ jego podpis jest tutaj konieczny, więc krótko mówiąc, to zdecydowało i nasz postulat, projekt ustawy będzie o pół roku – oświadczył Kaczyński.
Wybory samorządowe wypadają jesienią 2023 r. w związku z tym, że w 2018 r. wydłużono kadencję samorządów z 4 do 5 lat (ostatnie wybory samorządowe odbyły się 21 października 2018 r.). Jednocześnie jesienią 2023 wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych (ostatnie odbyły się 13 października 2019 r.).
Prezes PiS o zmianie prawa w kontekście liczenia wyborczych głosów
Kaczyński mówił też o wyborach parlamentarnych. Ocenił, że wszelkie dokonania i zamierzenia jego formacji zostaną rozbite w pył, jeżeli zwycięży w nich opozycja.
- Nie możemy dopuścić do tego zwycięstwa. Możemy wygrać. Są nawet takie badania, że wygrywamy samodzielnie i mamy 235 mandatów. To skądinąd za mało, bo z tym się trudno rządzi, ale dobre byłoby i 235 - powiedział. Kaczyński wskazywał, że jest jeszcze pewna grupa ludzi do przekonania, ale żeby przekonywać, trzeba być aktywnym i trzeba dopilnować wyborów.
Przekonywał, że "tamci już właściwie zapowiadają, że oni nie uznają wyników wyborów, jeżeli ich nie wygrają i to będzie oczywiście pod hasłem, że 'my udowodniliśmy, że wynik wyborów jest inny niż ten ogłoszony'".
- My musimy mieć potężny korpus ochrony wyborów. Musimy mieć w każdej komisji obwodowej najlepiej więcej niż jednego człowieka i to takiego, który zostanie do rana. Musimy też zmienić prawo w ten sposób, żeby zasady liczenia głosów były bardzo precyzyjnie określone - argumentował. Jak mówił dalej, liczenie głosów powinno odbywać się tak jak jest w innych krajach.
- Ci wszyscy, którzy są w komisji, stoją kołem, wyjmowane są i rzucane na ziemię kolejne głosy. Później ten, który jest do tego wyznaczony, wylosowany, pokazuje ten głos, na kogo to jest i jest to zapisywane - mówił o zasadzie liczenia głosów. Kaczyński przekonywał, że te sposoby są stosowane w różnych krajach i dają dużą pewność tego, że fałszowania nie ma. Zaznaczył, że nie powinno być tak, że "są kupki podzielone na różnych ludzi i każdy sobie pisze, co chce".
- Przede wszystkim muszą tam być nasi ludzie. Musi być mechanizm. W każdym okręgu wyborczym musi być przynajmniej jedno biuro, a może w tym okręgu senackim biuro, do którego każdy z tych naszych członków komisji będzie mógł zadzwonić i poinformować o jakiś nieprawidłowościach, a zadaniem biura będzie informować Warszawę - to centralne biuro - i informować Państwową Komisję Wyborczą - podał..
Już wcześniej, w sobotę w Nowym Targu, Kaczyński wspominał o "zmianach prawnych, które pozwolą lepiej kontrolować wyniki wyborów" i stworzeniu "armii".
Kaczyński: Dzisiaj sądy są partyjne. Chcemy to zmienić
Lider obozu rządzącego został zapytany też o odpowiedzialność tych, którzy "jawnie dopuszczają się zdrady stanu poprzez kreowanie zarzutów przeciwko Polsce na forum międzynarodowym i w kraju". Kaczyński stwierdził, że kodeks karny z lat 90. został przygotowany przez ludzi, którzy byli w ówczesnym głównym nurcie i został skonstruowany w specyficzny sposób.
Prezes PiS podał przykład zapisu dotyczącego obrazy uczuć religijnych, zakłócenia mszy "czy innych przedsięwzięć religijnych". Podkreślił, że jest tam zapis, że w takim przypadku "musi być przesłanka, że to było zrobione złośliwie". - Czyli każdy sąd może powiedzieć, że to nie było złośliwe. I są tutaj często uniewinnienia. Pani, która była kandydatem na Rzecznika Praw Obywatelskich, chyba trzy razy przedstawiana jako kandydatka, twierdziła, że nie ma podstaw prawnych do tego, żeby z kościoła wyprowadzić tych, którzy zakłócają mszę – mówił.
Żartował, że zgodnie z takim podejściem, to uczestnicząc we mszy najpierw "trzeba by napisać podanie do tych wszystkich kodziarzy, czy się na to (mszę - red.) zgadzają". - W kodeksie karnym te sprawy, odpowiedzialności za przestępstwa przeciw państwu, są tak ujęte, że naprawdę nie jest łatwe ich zastosowanie, a już w szczególności przestępstwa zdrady ojczyzny, zdrady stanu. Przy dzisiejszym stanie sądownictwa nic im (osobom, które się dopuszczają takich przestępstw - red.) nie można zrobić – stwierdził Kaczyński.
Przypomniał w tym kontekście słowa posła PO Sławomira Neumanna, który został nagrany, jak podkreślił Kaczyński, przez "własnych kolegów". - Powiedział on "jesteś w Platformie - sądy są nasze, wyjdziesz w Platformy to zobaczysz, co z tobą będzie" – relacjonował prezes PiS. - Krótko mówiąc, to są dzisiaj sądy partyjne. My to chcemy zmienić. Dlatego nam zarzucają, że my chcemy łamać praworządność. My chcemy praworządność przywrócić. Taki jest sens tego wszystkiego. W dzisiejszym stanie polskiego sądownictwa tym ludziom, w gruncie rzeczy, nic się nie da zrobić – ocenił Kaczyński.
Prezes PiS podał również przykład kierowcy, który bez prawa jazdy oraz będąc nietrzeźwym śmiertelnie potrącił na przejściu dla pieszych 77-kobietę. - Został on przez sąd uniewinniony, bo nie wiadomo, z jaką szybkością ona (ta kobieta) wpadła na te pasy. Sąd to w wyroku napisał. W tym wieku, mając 77-lat, sprint się trudno uprawia - żartował.
- Taka jest dziś Polska pod tym względem. To trzeba zmienić, bo to jest łamanie jednej z podstawowych zasad konstytucyjnych, czyli równości wobec prawa. Gdyby coś takiego zrobił zwykły obywatel, to by pożałował – podsumował.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24