Prezydencki minister Andrzej Dera odniósł się w "Kropce nad i" w TVN24 do słów Jana Tadeusza Dudy, ojca prezydenta, który mówił, że "homoseksualizm jest w znacznym stopniu zjawiskiem zaraźliwym". - W sensie dosłownym zaraźliwy nie jest, natomiast podlega pewnym modom, że osoby, które takiej orientacji nie mają, mogą ze względu na modę, na to, co się dzieje, chcieć zmienić swoją orientację - powiedział.
Jan Tadeusz Duda, przewodniczący Sejmiku Województwa Małopolskiego, w rozmowie z "Newsweekiem" powiedział, że "homoseksualizm jest w znacznym stopniu zjawiskiem zaraźliwym".
Dera zapytany w "Kropce nad i" w TVN24, czy zgadza się z tymi słowami, odparł: "w sensie dosłownym zaraźliwy nie jest, natomiast podlega pewnym modom, że osoby, które takiej orientacji nie mają, mogą ze względu na modę, na to, co się dzieje, chcieć zmienić sobie swoją orientację".
Zapytany, czy zna takie osoby, które chciały zmienić swoją orientację ze względu "na modę", powiedział, że nie umie powiedzieć, "czy (ze względu - red.) na modę, czy nie". - Ale wiem, że jakoś wcześniej tych osób tyle nie było, a jakoś obecnie jest ich trochę więcej, szczególnie w wieku młodym - tłumaczył.
- Może niektórzy próbują, młodzi są ciekawi, więc mogą próbować - dodał.
Na uwagę, że orientacja wynika z uwarunkowań biologicznych, Dera odpowiedział: "też może być, ja tego nie kwestionuję, ale z drugiej strony (może być też tak - red.), że czynniki zewnętrzne też mogą wpływać na zmianę orientacji".
- Osoby mogą podlegać pewnym trendom, żeby zmienić orientację - przekonywał.
Dera o kopalni Turów: próbujemy dojść do porozumienia i jestem przekonany, że dojdziemy
Gość "Kropki nad i" odniósł się także do decyzji TSUE w sprawie kopalni Turów. Ze względu na niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w tejże kopalni Polska została zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej kary pieniężnej w wysokości 500 tysięcy euro dziennie.
Andrzej Dera przyznał, że "nie jest zadowolony" takim obrotem spraw. - To nie jest tak, jak się wydaje niektórym urzędnikom, że można wydać decyzję i powiedzieć: "kopalnie będą nieczynne, elektrownie trzeba zamknąć" - mówił dalej.
- Co my mamy powiedzieć Polakom, którym nagle trzeba byłoby odłączyć prąd, co my mamy powiedzieć chorym, którzy leżą w szpitalach, którym trzeba odłączyć prąd, co my mamy zrobić gospodarce, której trzeba powiedzieć: "muszą być ograniczenia", co my mamy powiedzieć górnikom, którzy pracują, zarabiają, co my mamy powiedzieć pracownikom elektrowni, co my mamy powiedzieć mieszkańcom Zgorzelca i tak dalej? - wyliczał Dera.
Na uwagę prowadzącej, że premier już pod koniec maja zapewniał, że strony polska i czeska są blisko porozumienia, Dera odparł: - Nawet dziś trwały rozmowy strony polskiej i czeskiej, próbujemy dojść do porozumienia i jestem przekonany, że się porozumiemy.
Prezydencki minister mówił, że "Polska nie powinna płacić" kar nałożonych przez TSUE. Przekonywał, że "to jest kwestia bezpieczeństwa energetycznego w naszym kraju".
Czy pomoc Frontexu jest potrzebna? Dera: radzimy sobie sami na tym etapie
Andrzej Dera mówił także o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Straż Graniczna poinformowała o znalezieniu w pasie przygranicznym zwłok osób, które przedostały się przez granicę. W poniedziałek generał dywizji Tomasz Praga podał, że po polskiej stronie znaleziono zwłoki trzech migrantów, a z tego, co wiadomo polskiej SG, po stronie białoruskiej znaleziono zwłoki jednej osoby - kobiety.
- My bronimy granicy europejskiej i robimy to, co do nas należy. Takie są na Polskę nałożone obowiązki, gdyż jesteśmy krajem, który ma granice i ma chronić te granice. I jest to robione - zapewniał Dera.
Stwierdził, że obecnie, w związku ze stanem wyjątkowym na granicy, dziennikarze i organizacje pozarządowe nie mogą być dopuszczane na granicę, ponieważ wtedy strona białoruska byłaby dobrze poinformowana o tym, co się dzieje po stronie polskiej.
Odnosząc się do informacji o znalezieniu zwłok kilku osób, Dera podkreślił, że "każda śmierć jest tragiczna i nie powinno do niej dojść". - Ci ludzie uciekają, wchodzą w takie miejsca, gdzie nikt ich nie może znaleźć, to kto ponosi za to winę? Może jest tam zbyt mało żołnierzy, żeby oni nie mogli uciekać - powiedział.
Mówił też, że to, że cudzoziemcy przekraczają nielegalnie granicę polsko-białoruską, to jest "ich wybór".
Zapytany, czy w związku z tą sytuacją nie byłaby potrzebna pomoc Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex), Andrzej Dera odparł: - Radzimy sobie sami na tym etapie.
Dera o zachowaniu prezydenta w sprawie ustawy anty-TVN
Gość TVN24 został także zapytany o to, co zrobi prezydent Andrzej Duda w sprawie ustawy anty-TVN, która po tym, jak odrzucił ją Senat, wróciła do Sejmu. - Pan prezydent wyraźnie powiedział w wypowiedziach publicznych, że w tym kształcie, w którym jest, ta ustawa nie zyska aprobaty prezydenta - odparł.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24