Od kilku dni na ulicach polskich miast gromadzą się ludzie, którzy wyrażają swój sprzeciw wobec zmian w polskim sądownictwie. Chcą, aby prezydent Andrzej Duda zawetował przyjęte w parlamencie ustawy.
"Ewolucja ku rewolucji"
Wśród demonstrujących był fotoreporter Chris Niedenthal, który w latach 80. jako korespondent zagranicznych tygodników w Warszawie, zrobił słynne zdjęcie kinu Moskwa tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. - To wszystko przypomina to, co się działo w latach 80., tylko w innej scenerii. I miasto się zmieniło, i Polska się zmieniła, warunki są inne, ale ten gniew ludu jest podobny - powiedział w "Faktach po Faktach" Chris Niedenthal.
- Zmienił się skład manifestacji. Jeszcze rok temu byli to ludzie, którzy dobrze pamiętają Solidarność, ludzie około 50-tki na ogół, bardzo mało młodych ludzi. Obecnie jest dokładnie odwrotnie - ogromna ilość młodych ludzi - powiedział Jan Lityński. - Ci ludzi poczuli zagrożenie, że zabierze im się Europę, że odbierze im się możliwość normalnego przekraczania braku granic, których już nie ma, a może powstaną - tłumaczył były opozycjonista, dodając, że "system sądowniczy dotyczy każdego".
Zdaniem Lityńskiego wybuch protestu wynika z nawarstwienia różnych spraw. - Tak się narodził 68 rok, w pewnym momencie coś pękło. Tak się rodzą rewolucje. Nie nazywam tego jeszcze rewolucją, ale tak się one rodzą - stwierdził. Niedenthal, pytany czy antyrządowe protesty nazwałby rewolucją, powiedział, że "jeszcze nie". - Jest to ewolucja ku rewolucji - ocenił fotoreporter, wskazując, że "ta siła rośnie".
"Ewolucja ku rewolucji"
"Te protesty są spontaniczne"
Jan Lityński zauważył, że do uczestnictwa w protestach ostatnich dwóch dni nikt nie wzywał. - Dwa dni temu ktoś powiedział, że możemy się spotkać przy gmachu Sądu Najwyższego, ale nie było żadnych wezwań. Te protesty są spontaniczne, one trwają. To oznacza, że ludzie mają potrzebę. W tej chwili jest cel bezpośredni: żądać od prezydenta, aby zastopował ustawy, które są nielegalne, które są wbrew konstytucji - powiedział Lityński.
- To są bardzo różne organizacje, jest ich kilkanaście albo kilkadziesiąt, niekiedy są sobie wzajemnie niechętne, które w tym momencie ze sobą współdziałają. Potem to się rozejdzie, tylko to się musi zakończyć zwycięstwem - tłumaczył były opozycjonista.
Jarosław Kaczyński "nie jest premierem tego rządu, ale jest jego właścicielem" - stwierdził Lityński. - Wydaje mi się, że Jarosław Kaczyński podobnie jak w latach 50. i 60. komuniści rządzący w Polsce szanuje państwo polskie, kiedy ma je na własność i chce mieć też na własność sądy - podkreślił. - To opiera się na chęci zagarnięcia wszystkiego i wszechogarniającym kłamstwie - wskazał motywację prezesa PiS Jan Lityński.
ZOBACZ CAŁY PROGRAM "FAKTY PO FAKTACH"
Autor: tmw/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24