- Jarosław Kaczyński, podobnie jak w latach 50. i 60. komuniści rządzący w Polsce, szanuje państwo polskie, kiedy ma je na własność i chce mieć też na własność sądy - ocenił w "Faktach po Faktach" TVN24 były opozycjonista Jan Lityński. Jego zdaniem "to opiera się na chęci zagarnięcia wszystkiego".
Od kilku dni na ulicach polskich miast gromadzą się ludzie, którzy wyrażają swój sprzeciw wobec zmian w polskim sądownictwie. Chcą, aby prezydent Andrzej Duda zawetował przyjęte w parlamencie ustawy.
"Ewolucja ku rewolucji"
Wśród demonstrujących był fotoreporter Chris Niedenthal, który w latach 80. jako korespondent zagranicznych tygodników w Warszawie, zrobił słynne zdjęcie kinu Moskwa tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. - To wszystko przypomina to, co się działo w latach 80., tylko w innej scenerii. I miasto się zmieniło, i Polska się zmieniła, warunki są inne, ale ten gniew ludu jest podobny - powiedział w "Faktach po Faktach" Chris Niedenthal.
- Zmienił się skład manifestacji. Jeszcze rok temu byli to ludzie, którzy dobrze pamiętają Solidarność, ludzie około 50-tki na ogół, bardzo mało młodych ludzi. Obecnie jest dokładnie odwrotnie - ogromna ilość młodych ludzi - powiedział Jan Lityński. - Ci ludzi poczuli zagrożenie, że zabierze im się Europę, że odbierze im się możliwość normalnego przekraczania braku granic, których już nie ma, a może powstaną - tłumaczył były opozycjonista, dodając, że "system sądowniczy dotyczy każdego".
Zdaniem Lityńskiego wybuch protestu wynika z nawarstwienia różnych spraw. - Tak się narodził 68 rok, w pewnym momencie coś pękło. Tak się rodzą rewolucje. Nie nazywam tego jeszcze rewolucją, ale tak się one rodzą - stwierdził. Niedenthal, pytany czy antyrządowe protesty nazwałby rewolucją, powiedział, że "jeszcze nie". - Jest to ewolucja ku rewolucji - ocenił fotoreporter, wskazując, że "ta siła rośnie".
"Te protesty są spontaniczne"
Jan Lityński zauważył, że do uczestnictwa w protestach ostatnich dwóch dni nikt nie wzywał. - Dwa dni temu ktoś powiedział, że możemy się spotkać przy gmachu Sądu Najwyższego, ale nie było żadnych wezwań. Te protesty są spontaniczne, one trwają. To oznacza, że ludzie mają potrzebę. W tej chwili jest cel bezpośredni: żądać od prezydenta, aby zastopował ustawy, które są nielegalne, które są wbrew konstytucji - powiedział Lityński.
- To są bardzo różne organizacje, jest ich kilkanaście albo kilkadziesiąt, niekiedy są sobie wzajemnie niechętne, które w tym momencie ze sobą współdziałają. Potem to się rozejdzie, tylko to się musi zakończyć zwycięstwem - tłumaczył były opozycjonista.
Jarosław Kaczyński "nie jest premierem tego rządu, ale jest jego właścicielem" - stwierdził Lityński. - Wydaje mi się, że Jarosław Kaczyński podobnie jak w latach 50. i 60. komuniści rządzący w Polsce szanuje państwo polskie, kiedy ma je na własność i chce mieć też na własność sądy - podkreślił. - To opiera się na chęci zagarnięcia wszystkiego i wszechogarniającym kłamstwie - wskazał motywację prezesa PiS Jan Lityński.
Autor: tmw/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24