Dyskusja o polexicie nie osłabnie w najbliższych tygodniach, przeciwnie, wygląda na to, że kształt relacji Polski z Unią Europejską, zarówno z instytucjami unijnymi, jak i ze stolicami najważniejszych państw Unii Europejskiej, będzie decydować się jeszcze w tym roku - pisze Jacek Stawiski, prowadzący program "Horyzont" w TVN24BiS i TVN24GO.
Wkrótce poznamy odpowiedź na pytanie, czy polski rząd, tworzące go partie, określające się jako "prawicowe", oraz szerokie zaplecze medialne rządu, będą eskalować retorykę niechęci wobec Unii i szczególnie Niemiec i Francji, czy ta retoryka będzie tonowana w imię zachowania sensownych relacji z Europą i w imię uzyskania dalszych korzyści z przynależności do UE. Dowiemy się też, jak na ewentualną eskalację napięć w relacjach z Unią reagować będą zwolennicy pozostania w UE, zarówno partie, jak i organizacje społeczne i obywatelskie.
Nasuwa mi się już teraz, po kilku tygodniach dyskusji o polexicie, kilka obserwacji. Dotyczą one i tych, którzy forsują polexit, albo przynajmniej głoszą ogromną niechęć do Unii, Brukseli, Berlina czy Paryża, jak i tych, którzy deklarują chęć pozostania w UE i uchronienia Polski przed perspektywą zerwania relacji z Unią i zakończenia naszego uczestnictwa w tym szczególnym projekcie europejskim.
Najpierw uwagi do zwolenników polexitu, także tych, którzy zaklinają się, że nie chcą polexitu, ale używają przy tym języka, jakiego używali w Polsce po 1989 roku wyłącznie radykalni, często skrajni, przeciwnicy Unii Europejskiej. Ta część polskiej sceny politycznej i medialnej zalicytowała bardzo wysoko. Określając Unię jako organizację zewnętrzną wobec Polski, nieprzyjazną Polsce i organizację, która nie tylko narusza fundamenty polskiej suwerenności, ale po prostu w nowoczesny, pokojowy sposób eksploatuje polską gospodarkę, właściwie przekreśliła strategiczny i także ideowy wymiar polskiego uczestnictwa w Unii Europejskiej. Co więcej, być może w stworzeniu tak brutalnego obrazu Unii zwolennicy twardej retoryki dokonali najgłębszego zerwania z całą tradycją polskiej polityki zagranicznej po 1989 roku. Ta tradycja zakładała, że niepodległa Polska będzie robić wszystko, by wejść do najważniejszych organizacji Zachodu i dzięki temu otrzymać nie tylko trwałe sojusze i szanse cywilizacyjnego rozwoju po latach komunizmu i po tragicznym doświadczeniu samotności 1939 roku, ale, co niemal równoważne, dzięki obecności w UE i NATO polska polityka będzie mogła odzyskać szansę na oddziaływanie na kraje na wschód od nas, przyciągać do Polski i Europy Ukrainę, nawet Białoruś, czy inspirować nawet wąskie kręgi demokratyczne w Rosji.
Odejście z UE, albo jedynie zamrożenie polskiego członkostwa w jakimś niekończącym się łańcuchu sporu z UE, wytrąci nam najważniejszy atut w polityce wschodniej: atut udanej ucieczki spod imperialnego i postimperialnego cienia Rosji. Unia Europejska jest tworem niedoskonałym, ma w sobie wiele sprzeczności. W tym punkcie warto zapytać, co zwolennicy "suwerenności", "realizmu", "stanowczości" wybierają jako lepsze dla Polski: obecność w UE i wpływanie na nią, korygowanie na ile się da jej ułomności, trwanie w sojuszu z Niemcami i Francją, czy też samotne konfrontowanie się z cieniem nieprzewidywalnej, marzącej o odbudowie imperialnej chwały i potęgi Moskwie. Nawet jeśli zwolennicy polexitu, albo jego mimowolni propagatorzy, zaklinają, że nie chcą iść na Wschód, nie może być wątpliwości, że twarda geopolityka wypchnie nas właśnie w kierunku wschodnim, jeśli sprowadzimy relacje z Europą Zachodnią do poziomu nieustającego konfliktu, napięcia, niechęci itd.
Druga uwaga dotyczy NATO. Polexitowcy i mimowolni propagatorzy polexitu bardzo często zarzekają, że UE jest zła itd., ale przecież jest NATO, przecież nikt w Polsce nie kwestionuje przynależności do Sojuszu Atlantyckiego. Otóż w przypadku Polski członkostwo w UE i NATO są ze sobą blisko powiązane. Ameryka dzisiaj i w najbliższych latach stawia na silne relacje z zachodnimi sojusznikami z Europy, przewidując konfrontację z Chinami i Rosją. NATO składa się owszem, symbolicznie w przynajmniej 51 procentach ze Stanów Zjednoczonych, ale dalsze 49 procent to kraje europejskie, szczególnie Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i inne. Polexitowcy i mimowolni propagatorzy polexitu nie potrafią wytłumaczyć, jak eskalacja niechęci czy wręcz wrogości do Francji i Niemiec, często przy użyciu arsenału antyzachodnich treści rodem z PRL-u (zgniły, zepsuty, zdemoralizowany Zachód), miałaby podnieść rangę polskiego uczestnictwa w NATO. Nie znajduję odpowiedzi, jak konfliktowanie się z Niemcami miałoby podnieść jakość polskiego uczestnictwa w NATO, skoro rdzeń amerykańskiej obecności militarnej w Europie ulokowany jest od końca II wojny światowej w kraju o nazwie Niemcy.
I ostatnia uwaga do tej grupy: obóz rządzący, nazywający się "prawicowym", stawiał na tworzenie specjalnej wspólnoty państw środkowoeuropejskich między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Nie wdaję się w dyskusję, na ile te plany są realistyczne. Stawiam pytanie, czy Polska na możliwej trajektorii wychodzenia z Unii albo permanentnego konfliktu z UE, będzie miała jakąkolwiek wiarygodność wobec środkowoeuropejskich, bałtyckich i skandynawskich sąsiadów? Chyba nietrudno o odpowiedź.
A teraz kilka uwag pod adresem przeciwników polexitu i zwolenników obecności w Unii Europejskiej, z którymi (uważam, że nie powinienem tego kryć w tym komentarzu) sympatyzuję jako obywatel. To nie przeszkadza mi patrzeć na obóz zwolenników UE w sposób autonomiczny i także krytyczny. Życzyłbym sobie, aby obóz przeciwników polexitu dostrzegał, że Unia Europejska przechodzi głęboką zmianę i jej wygląd różni się od tej UE, którą znamy z czasów wchodzenia do wspólnoty. Unia Europejska musi znaleźć odpowiedź na kilkanaście wyzwań, a brak odpowiedzi nawet na niektóre, może oznaczać wielkie niebezpieczeństwo dla całej Wspólnoty. Musimy liczyć się z tym, że wektor funkcjonowania UE w najbliższych latach i dekadach wyznaczą radykalne spory o imigrację, tożsamość i model społeczeństwa europejskiego. Dalej: Francuzi i Włosi dzisiaj stawiają pytanie, czy Unia Europejska jest osłoną przed globalizacją, czy też jest jednym z najważniejszych narzędzi uczestnictwa w globalizacji? Dla Polski Unia była projektem włączającym nas w europejski i światowy obieg gospodarczy.
Czym Unia będzie jutro i pojutrze? Na ile Unia Europejska wdroży właśnie jako organizacja europejska ambitne i, nie kryjmy tego przed społeczeństwem, trudne i skomplikowane plany, ekologicznej transformacji? A na ile każdy z krajów będzie musiał sobie radzić sam? Nadal nie wiemy, czym ma być owa transformacja ekologiczna, energetyczna, komunikacyjna. Jeśli UE pochłonięta będzie realizacją takich zaawansowanych transformacji, to ustawiczny dialog ze społeczeństwem o zakresie tego procesu i o jego kosztach, będzie obowiązkiem tych, którzy stawiają na uczestnictwo w UE. Unia już niedługo może odejść od wspierania "biedniejszych" państw na rzecz wspierania tych krajów, regionów i branży gospodarki, które wejdą w epokę ekotransformacji. Musimy w tym brać udział. To będzie pokoleniowy test dla Polski.
Podobnie zwolennicy Unii Europejskiej nie mogą unikać dyskusji o zakresie suwerenności Polski w ramach uczestnictwa Polski we wspólnocie. Wyraźnie widać, że duża część obywateli Polski i innych krajów nie chce, przynajmniej symbolicznie, wyrzekać się suwerenności. Nie chce też koślawego, archaicznego rozumienia suwerenności, jaki głoszą obecnie obóz rządzący i wspierające go media. Ale wielu Polaków chce uczestnictwa Polski w UE jako uczestnictwa kraju i oczekują od państwa aktywnego i sprawnego współdziałania z różnorodnymi partnerami na unijnych forach. Dlatego zwolennicy obecności w UE muszą mieć świadomość, że Unię w sposób szczególny tworzą państwa i od sprawności państwowych instytucji, jakości kadr państwowych, jakości przemysłu i rolnictwa, ponadto jakości elit, miast, wsi, edukacji, sądów, służby zdrowia, wojska, mediów itd. zależy poziom i skala naszego uczestnictwa w UE.
Polscy zwolennicy UE powinni też zastanowić się, czy głęboka polaryzacja społeczna, także na tle stosunku do Unii, służy naszym interesom. Unia opiera się na zdrowym rozsądku, racjonalności, kompromisie, ciągłości, partnerstwie. Jej wielką siłą jest apartyjność, powszechność, służenie wszystkim. Nawet tym niechętnym. Taka Unia Europejska jest dla nas najlepsza.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24