Komisja Europejska wciąż nie zaakceptowała złożonego już ponad rok temu przez rząd Krajowego Planu Odbudowy, czyli dokumentu opisującego sposób wydatkowania środków z Funduszu Odbudowy. Rzeczniczka KE Veerle Nuyts przekazała 11 maja, że polski KPO musi zawierać zobowiązania do likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, reformy systemu dyscyplinarnego, przywrócenia do pracy sędziów zwolnionych niezgodnie z prawem.
OGLĄDAJ "FAKTY PO FAKTCH" W INTERNECIE W TVN24 GO >>>
W czwartek premier Mateusz Morawiecki wyraził opinię, że "w ciągu kilku, kilkunastu dni będziemy mogli oficjalnie zakomunikować o takiej wizycie" szefowej KE Ursuli von der Leyen, która będzie mogła ogłosić "zielone światło" dla polskiego KPO.
"Od tego nie staniemy się od razu praworządnym krajem"
Pytany o to, czy oznacza to koniec sporu z Komisją Europejską, były wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Jan Truszczyński ocenił, że "tego akurat sporu prawdopodobnie tak, ale od tego nie staniemy się od razu praworządnym krajem". - Filtr, jaki musi spełnić rząd pisowski, jest znany od października ubiegłego roku, kiedy Ursula von der Leyen, na forum Parlamentu Europejskiego, sformułowała trzy warunki - zauważył.
- Proces przywracania do pracy sędziów ma być przedstawiony tak, żebyśmy mieli gwarancję, że każdy, który bezprawnie, przez bezprawną Izbę Dyscyplinarną, został pozbawiony prawa do wykonywania zawodu, mógł do wykonywania zawodu w określonym, przewidywalnym i krótkim terminie powrócić - zwrócił uwagę.
Drugi z gości, poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal powiedział, że w projekcie ustawy o Sądzie Najwyższym, która miałaby regulować kwestię spornej Izby Dyscyplinarnej, "jest udawanie, że dokonują się jakieś zmiany". - Reformy wymiaru sprawiedliwości się nie powiodły. (…) Statystyki są jednoznaczne. Skutki dla praworządności w Polsce były i są negatywne, a do tego - z tego powodu - Polacy nie mają środków na rozwój infrastruktury z KPO. Ja się pytam, gdzie tu jest jakakolwiek korzyść - powiedział.
"Dzisiaj praworządność to sprawdzian dla każdego polityka"
Dopytywany o to, czy Unia Europejska może się zgodzić na złagodzenie wymagań wobec polskiego rządu dotyczących praworządności, Jan Truszczyński odpowiedział przecząco. - Zobaczymy, co będzie w projekcie decyzji wykonawczej Komisji Europejskiej, którą ona musi przedłożyć państwom członkowskim po uzgodnieniu spraw z rządem pisowskim - zaznaczył.
Jak dodał, trzy warunki, o których mówiła Komisja Europejska, "muszą się znaleźć". - Do tego się zobowiązała Ursula von der Leyen przed Parlamentem Europejskim, przed państwami członkowskimi, przed opinią publiczną. Nie wyobrażam sobie, że można by rozwodnić którykolwiek z tych warunków, by mógł stać się w istocie niewart papieru, na którym go zapisano. Myślę, że to będą realne rzeczy - ocenił.
Paweł Kowal zauważył z kolei, że "praworządność, czyli prawo do sprawiedliwości, to kwestia, która dotyczy każdego obywatela". - Sprawiedliwość jest fundamentem każdego nowoczesnego państwa - wskazał.
- Dzisiaj praworządność to sprawdzian dla każdego polityka. Okazuje się, że od początku trzeba sobie wyjaśnić, że praworządność to szacunek do prawa międzynarodowego. (…) Może to z Polski powinien wyjść ten sygnał, że praworządność to jest coś niepodzielnego, że praworządność to nasz stosunek do fundamentalnych zasad, których złamanie zaczęło tę wojnę [w Ukrainie - red.] gdzieś wiele lat temu, i że albo jesteśmy po dobrej stronie mocy, albo wszystko przegrywamy - dodał.
"Wybryk Morawieckiego nie zaciąży na negocjacjach"
Truszczyński odniósł się także do wypowiedzi premiera dotyczącej Norwegii. Mateusz Morawiecki powiedział w sobotę, że nadmiarowe - przekraczające średnią roczną z ostatnich lat - zyski z ropy i gazu "małego pięciomilionowego państwa, jakim jest Norwegia, przekroczą sto miliardów euro". - To nie jest normalne. To nie jest sprawiedliwe. To jest również żerowanie - niechcący oczywiście, bo to nie jest wina przecież Norwegii, ta wojna na Ukrainie - ale to jest pośrednie żerowanie na tym, co się dzieje. Na wywołanej przez Putina wojnie - stwierdził Morawiecki.
- Znam Norwegów dość dobrze. To ludzie bardzo profesjonalni i przyzwoici w negocjacjach. Ten wybryk Morawieckiego nie zaciąży na negocjacjach, jeśli idzie o warunki dostaw gazu, rozmiary tych dostaw, cenę dostaw - ocenił były wiceszef MSZ. Zauważył też, że Norwegia "od dziesiątków lat mieści się w ścisłej czołówce światowej, jeśli chodzi o wysokość pomocy dla krajów biedniejszych".
- W Norwegii od miesięcy trwa dyskusja społeczna i polityczna o tym, w jaki sposób przeznaczyć część tych dodatkowych, nieoczekiwanych zysków ze sprzedaży gazu i ropy na rozmaite zbożne cele. Nie jest tak, że dopiero Morawiecki wywołał Norwegów do tablicy i zaczęli się zastanawiać: "mój Boże, może ma rację" - mówił gość TVN24. W jego opinii "to, co powiedział, świadczy o jego ignorancji, o braku wiedzy o tym, jak wygląda dyskusja w społeczeństwie norweskim i braku wiedzy o tym, co Norwegia zrobiła i robi dla reszty świata".
Autorka/Autor: ft/ tam
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24