Reformy wymiaru sprawiedliwości się nie powiodły. Skutki dla praworządności w Polsce były i są negatywne, a do tego - z tego powodu - Polacy nie mają środków z KPO - powiedział w "Faktach po Faktach" poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal, odnosząc się do sporu o praworządność w Polsce między rządem PiS i władzami Unii Europejskiej. Były wiceszef MSZ Jan Truszczyński podkreślał, że od ustawy, która zlikwidowałaby Izbę Dyscyplinarną, "nie staniemy się od razu praworządnym krajem".
Komisja Europejska wciąż nie zaakceptowała złożonego już ponad rok temu przez rząd Krajowego Planu Odbudowy, czyli dokumentu opisującego sposób wydatkowania środków z Funduszu Odbudowy. Rzeczniczka KE Veerle Nuyts przekazała 11 maja, że polski KPO musi zawierać zobowiązania do likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, reformy systemu dyscyplinarnego, przywrócenia do pracy sędziów zwolnionych niezgodnie z prawem.
W czwartek premier Mateusz Morawiecki wyraził opinię, że "w ciągu kilku, kilkunastu dni będziemy mogli oficjalnie zakomunikować o takiej wizycie" szefowej KE Ursuli von der Leyen, która będzie mogła ogłosić "zielone światło" dla polskiego KPO.
"Od tego nie staniemy się od razu praworządnym krajem"
Pytany o to, czy oznacza to koniec sporu z Komisją Europejską, były wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Jan Truszczyński ocenił, że "tego akurat sporu prawdopodobnie tak, ale od tego nie staniemy się od razu praworządnym krajem". - Filtr, jaki musi spełnić rząd pisowski, jest znany od października ubiegłego roku, kiedy Ursula von der Leyen, na forum Parlamentu Europejskiego, sformułowała trzy warunki - zauważył.
- Proces przywracania do pracy sędziów ma być przedstawiony tak, żebyśmy mieli gwarancję, że każdy, który bezprawnie, przez bezprawną Izbę Dyscyplinarną, został pozbawiony prawa do wykonywania zawodu, mógł do wykonywania zawodu w określonym, przewidywalnym i krótkim terminie powrócić - zwrócił uwagę.
Drugi z gości, poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal powiedział, że w projekcie ustawy o Sądzie Najwyższym, która miałaby regulować kwestię spornej Izby Dyscyplinarnej, "jest udawanie, że dokonują się jakieś zmiany". - Reformy wymiaru sprawiedliwości się nie powiodły. (…) Statystyki są jednoznaczne. Skutki dla praworządności w Polsce były i są negatywne, a do tego - z tego powodu - Polacy nie mają środków na rozwój infrastruktury z KPO. Ja się pytam, gdzie tu jest jakakolwiek korzyść - powiedział.
"Dzisiaj praworządność to sprawdzian dla każdego polityka"
Dopytywany o to, czy Unia Europejska może się zgodzić na złagodzenie wymagań wobec polskiego rządu dotyczących praworządności, Jan Truszczyński odpowiedział przecząco. - Zobaczymy, co będzie w projekcie decyzji wykonawczej Komisji Europejskiej, którą ona musi przedłożyć państwom członkowskim po uzgodnieniu spraw z rządem pisowskim - zaznaczył.
Jak dodał, trzy warunki, o których mówiła Komisja Europejska, "muszą się znaleźć". - Do tego się zobowiązała Ursula von der Leyen przed Parlamentem Europejskim, przed państwami członkowskimi, przed opinią publiczną. Nie wyobrażam sobie, że można by rozwodnić którykolwiek z tych warunków, by mógł stać się w istocie niewart papieru, na którym go zapisano. Myślę, że to będą realne rzeczy - ocenił.
Paweł Kowal zauważył z kolei, że "praworządność, czyli prawo do sprawiedliwości, to kwestia, która dotyczy każdego obywatela". - Sprawiedliwość jest fundamentem każdego nowoczesnego państwa - wskazał.
- Dzisiaj praworządność to sprawdzian dla każdego polityka. Okazuje się, że od początku trzeba sobie wyjaśnić, że praworządność to szacunek do prawa międzynarodowego. (…) Może to z Polski powinien wyjść ten sygnał, że praworządność to jest coś niepodzielnego, że praworządność to nasz stosunek do fundamentalnych zasad, których złamanie zaczęło tę wojnę [w Ukrainie - red.] gdzieś wiele lat temu, i że albo jesteśmy po dobrej stronie mocy, albo wszystko przegrywamy - dodał.
"Wybryk Morawieckiego nie zaciąży na negocjacjach"
Truszczyński odniósł się także do wypowiedzi premiera dotyczącej Norwegii. Mateusz Morawiecki powiedział w sobotę, że nadmiarowe - przekraczające średnią roczną z ostatnich lat - zyski z ropy i gazu "małego pięciomilionowego państwa, jakim jest Norwegia, przekroczą sto miliardów euro". - To nie jest normalne. To nie jest sprawiedliwe. To jest również żerowanie - niechcący oczywiście, bo to nie jest wina przecież Norwegii, ta wojna na Ukrainie - ale to jest pośrednie żerowanie na tym, co się dzieje. Na wywołanej przez Putina wojnie - stwierdził Morawiecki.
- Znam Norwegów dość dobrze. To ludzie bardzo profesjonalni i przyzwoici w negocjacjach. Ten wybryk Morawieckiego nie zaciąży na negocjacjach, jeśli idzie o warunki dostaw gazu, rozmiary tych dostaw, cenę dostaw - ocenił były wiceszef MSZ. Zauważył też, że Norwegia "od dziesiątków lat mieści się w ścisłej czołówce światowej, jeśli chodzi o wysokość pomocy dla krajów biedniejszych".
- W Norwegii od miesięcy trwa dyskusja społeczna i polityczna o tym, w jaki sposób przeznaczyć część tych dodatkowych, nieoczekiwanych zysków ze sprzedaży gazu i ropy na rozmaite zbożne cele. Nie jest tak, że dopiero Morawiecki wywołał Norwegów do tablicy i zaczęli się zastanawiać: "mój Boże, może ma rację" - mówił gość TVN24. W jego opinii "to, co powiedział, świadczy o jego ignorancji, o braku wiedzy o tym, jak wygląda dyskusja w społeczeństwie norweskim i braku wiedzy o tym, co Norwegia zrobiła i robi dla reszty świata".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24