Inwigilacja Pegasusem była tematem czwartkowego wysłuchania w Parlamencie Europejskim. Mecenas Roman Giertych stwierdził, że nie on sam był "głównym celem" inwigilacji. - Był nim Donald Tusk. Dla PiS-u był wtedy potencjalnie najgroźniejszym przeciwnikiem. Chciano wiedzieć, co robi, co planuje, w jaki sposób podejmuje decyzje - mówił.
W czwartek w Parlamencie Europejskim odbyło się wysłuchanie publiczne na temat nadużywania oprogramowania szpiegowskiego Pegasus. Zorganizowała je grupa Europejskiej Partii Ludowej. W ponad dwugodzinnym posiedzeniu poza europosłami udział wzięli między innymi mecenas Roman Giertych i senator Krzysztof Brejza, którzy byli inwigilowani za pomocą Pegasusa; Bill Marczak z grupy Citizen Lab oraz Mate Szabo z Węgierskiej Unii Swobód Obywatelskich
Giertych: Głównym celem inwigilacji nie byłem ja osobiście. Był nim Donald Tusk
Giertych wskazywał, że "infekcja Pegasusem" jego telefonu, według analizy Citizen Lab, rozpoczęła się 5 września 2019 roku. - To w tym dniu otrzymałem SMS-a od przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, że zmienił komórkę i swój numer telefonu. Koincydencja jest bardzo wyraźna. Uważam, że w jakiś sposób polski rząd podsłuchiwał przewodniczącego Rady Europejskiej, a kiedy ze względów technicznych stało się to trudniejsze, przeniesiono się na mnie, by wysłuchiwać rozmów między mną a panem przewodniczącym - powiedział.
- Głównym celem nie byłem ja osobiście, tylko był nim Donald Tusk. W 2019 roku wszyscy oczekiwali na jego decyzję, czy wystartuje w wyborach prezydenckich, czy nie. Dla PiS-u był on potencjalnie najgroźniejszym przeciwnikiem. Chciano wiedzieć, co robi co planuje, w jaki sposób podejmuje decyzje - dodał mecenas.
Brejza: bardzo mi przykro, że wróciły metody z lat 80.
Krzysztof Brejza podkreślił, że dowodami na włamanie do jego telefonu za pomocą Pegasusem są nie tylko analizy Citizen Lab, czy Amnesty International. - Dowodów dostarczyła sama telewizja rządowa w Polsce (publikując treści z jego telefonu - red.) - dodał.
- W tej sprawie złożyłem zawiadomienie do prokuratury we wrześniu 2021 roku. Niestety pomimo upływu czterech miesięcy prokuratura w tej sprawie nie robi nic. Polityczna prokuratura traktuje tę sprawę jako bardzo niewygodną. Nie widzę żadnej chęci organów prokuratury, by wyjaśnić tę bulwersującą sprawę - powiedział senator.
Dodał, że ze stosowanymi wobec niego metodami - "kradzieżą korespondencji, podsłuchiwaniu działacza opozycji" - w Polsce "mieliśmy do czynienia w latach 80". - Bardzo mi przykro, że teraz te metody wróciły - mówił Brejza.
Eksperci o Pegasusie
Jako kolejny wypowiedział się Mate Szabo z Węgierskiej Unii Swobód Obywatelskich, prawnik zajmujący się obroną praw człowieka. Mówił między innymi o braku odpowiednich narzędzi prawnych na Węgrzech, dzięki którym można by było zapobiegać śledzeniu obywateli i wyciągać konsekwencje wobec osób i instytucji naruszających ich prywatność. Według informacji Szabo, ponad 300 osób w jego kraju było inwigilowanych przy użyciu Pegasusa. Jak przekazał, także na Węgrzech jest to sprawa bardzo poruszająca opinię publiczną. Ostatni zabrał głos Bill Marczak, pracownik naukowy kanadyjskiego przedsiębiorstwa CitizenLab. Jak przekazał, jednymi z pierwszych krajów, w których wykryto użycie oprogramowania szpiegującego wśród obywateli były państwa Bliskiego Wschodu. Inwigilowani byli protestujący w czasie arabskiej wiosny w 2010 roku. CitizenLab znalazło jednak dowody na to, że coraz więcej państw używa tego typu oprogramowania.
Marczak podkreślił, że Pegasus nie funkcjonowałby bez pomocy mającej siedzibę w Izraelu firmy NSO. Oprogramowanie jest bezużyteczne bez serwerów zapewnianych przez firmę. Dodał, że jest możliwe, iż NSO jest bardziej zaangażowane w działania szpiegowskie rządów na całym świecie niż jest to wiadome w tej chwili.
Źródło: TVN24, PAP