Goście debaty "Social media: wolność czy bezpieczeństwo dzieci?" w TVN24+ - założycielka działającej w mediach społecznościowych agencji kreatywnej Precious Content Aleksandra Sidorowska, reporterka magazynu "Polska i Świat" w TVN24 Anna Wilczyńska, ekspert ds. bezpieczeństwa dzieci w internecie z Fundacji "Dajemy dzieciom siłę" Łukasz Wojtasik i dyrektor Biura Analiz i Badań NASK Filip Konopczyński dyskutowali o zagrożeniach i możliwościach, jakie wynikają dla dzieci z korzystania z mediów społecznościowych. Debatę poprowadziła Monika Tomasik.
Punktem wyjścia do rozmowy był przykład Australii, która jako pierwsze państwo na świecie ustawowo zakazała dzieciom i młodzieży do 16. roku życia korzystania z platform społecznościowych.
Łukasz Wojtasik wskazał na badania, z których wynika, że "media społecznościowe mogą być szkodliwe dla dzieci i młodzieży", a pomimo ustanowionej przez niektóre platformy dolnej granicy wieku korzystania z nich na poziomie 13. roku życia, to "dużo młodszych dzieci korzysta z mediów społecznościowych".
Ekspert Fundacji "Dajemy dzieciom siłę" wyraził jednak pewne "wątpliwości", czy na pewno przepis wprowadzony w Australii będzie przestrzegany i nie będzie obchodzony. - Musimy wywierać presję, oczekiwać od dostawców usług, że w końcu będą weryfikować skutecznie wiek (użytkowników - red.) i to technicznie jest możliwe - zaznaczył. Zwrócił też uwagę, że za nieprzestrzeganie przepisów w Australii firmom będą groziły wysokie kary.
Wilczyńska: mamy dżunglę w internecie
Anna Wilczyńska uzupełniła, że pomimo takich regulacji, "odpowiedzialność" po stronie rodziców "zawsze będzie i musi być". - Dzisiaj w Polsce mamy tak naprawdę dżunglę w internecie. Wystarczy kliknąć, że ma się te kilka lat więcej, żeby mieć dostęp do treści, które są bardzo szkodliwe - dodała reporterka "Polski i Świata".
Zwróciła też uwagę na rolę algorytmów w mediach społecznościowych, które czasem "podsuwają dzieciom treści, które są dla nich szalenie szkodliwe, nawet wtedy, kiedy one tych treści nie poszukują". Jako przykład podała treści związane z zachowaniami samobójczymi czy samookaleczaniem.
Media społecznościowe jako "narzędzie"
Zdaniem Aleksandry Sidorowskiej "demonizujemy media społecznościowe". - Warto podchodzić do mediów społecznościowych, jak do narzędzia. One nie są z założenia złe, tylko to polega na tym, jak my je wykorzystujemy - przekonywała.
Wspominając o algorytmach, wskazała, że ich zadaniem jest "utrzymywać uwagę odbiorców". - Niektóre dzieci mogą widzieć treści, które są dla nich szkodliwe głównie z tego względu, że kiedyś dłużej na przykład filmik o takiej tematyce obejrzały - mówiła.
Uzupełniła, że "nie zrzuca winy na dzieci, ale nas wszystkich". - Brakuje też odpowiedniego przygotowania dzieci do korzystania z mediów społecznościowych, nauczenia ich krytyki, budowania ich poczucia własnej wartości tak, by nie reagowały przykrością na to, co widzą w mediach społecznościowych - zaznaczyła właścicielka agencji kreatywnej.
Sidorowska powiedziała, że "trochę martwi się o australijskie dzieci", bo kiedy będą odcięte od mediów społecznościowych, to późniejsze "wejście w nie też może okazać się trudne". Jej zdaniem nastolatkowie powinni być na to "odpowiednio" przygotowani. - Jednak wtedy okaże się, że te media społecznościowe to był przez całe życie zakazany owoc - wskazała.
Wojtasik powiedział o badaniach, które fundacja "Dajemy dzieciom siłę" przeprowadziła wśród 22 tysięcy dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Wynika z nich, że połowa takich dzieci korzysta z serwisów społecznościowych.
Z deklarujących korzystanie z mediów społecznościowych aż 60 procent dzieci przyznało, że spotykają ich tam nieprzyjemne, niepokojące sytuacje. - Mamy dzieci w wieku siedmiu, ośmiu, dziewięciu lat, które korzystają z mediów społecznościowych i tam jest (możliwość - red.), że trafią na pornografię, na brutalne sceny mordu, na egzekucje. Nie możemy teraz powiedzieć, że to ich wina, bo długo (coś - red.) obejrzały i algorytmy podsuwają kolejne takie treści - stwierdził ekspert.
"Nowe, niepokojące zjawiska"
- Żeby lepiej rozumieć te wyzwania, z którymi się mierzymy jako współczesne społeczeństwa, dodałbym nowe, niepokojące zjawiska. Między innymi jest to "wieloekranowość" - powiedział Filip Konopczyński. Wskazał przy tym, że rośnie liczba osób, które deklarują, że korzystają z mediów społecznościowych, jednocześnie oglądając serial czy odrabiając pracę domową.
Podkreślił, że "nie wiemy, jakie są konsekwencje rozwojowe" wynikające z takich przyzwyczajeń. - Zdolność do skupienia się, do koncentracji, do niegubienia wątków może być związana z tym, że jesteśmy bombardowani od ósmego, dziewiątego roku życia takim kilkunastosekundowym szlamem informacyjnym, jednocześnie patrząc na kilka ekranów - ostrzegał dyrektor Biura Analiz i Badań NASK.
Autorka/Autor: Sebastian Zakrzewski/akr
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock