Proces dotyczący największej dowiedzionej łapówki w historii Polski ruszył właśnie w warszawskim Sądzie Okręgowym. Prokurator chce, by jeszcze dziś się skończył, bo były dyrektor MSW przyznał się do przyjęcia ponad 3 mln zł łapówek od koncernów informatycznych.
O godzinie 13 ruszył pierwsza rozprawa w głośnej "aferze informatycznej". Akt oskarżenia obejmuje osiem osób, w tym najważniejszą, czyli Andrzeja M. To były dyrektor w komendzie głównej policji a następnie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
- Dawno zdecydował się współpracować z CBA i prokuraturą. Bez jego pomocy wiele naszych działań nigdy nie przyniosłoby skutku. Dzięki temu wyszedł z aresztu tymczasowego po ponad dwóch latach - przyznają prokuratorzy z wydziału przestępczości zorganizowanej i korupcji warszawskiej prokuratury apelacyjnej.
Stąd prokuratorzy chcą, by sąd zdecydował się na objęcie Andrzeja M. "nadzwyczajnym złagodzeniem kary" a cały proces zakończył się ugodą. Sam dyrektor zostałby skazany ale nie musiałby wracać za kratki. Straciłby również cały majątek, który zyskał dzięki łapówkom od koncernów informatycznych.
Telewizory, motor i gotówka
Agenci CBA i prokurator Andrzej Michalski dokładnie wyliczyli łapówki, które miał przyjąć Andrzej M:
- 50 calowy telewizor Sony, - 11 telewizorów Samsung, - 3 komputery stacjonarne, - 3 iPady, - gotówka, w sumie 1,6 mln zł.
To lista prezentów tylko od jednego menadżera Tomasza Z., byłego dyrektora w koncernach HP i Oracle. On sam - od momentu zatrzymania w 2011 roku - konsekwentnie nie przyznaje się do wręczania korzyści. Ale do winy przyznał się sam koncern HP, który zawarł specjalną ugodę z amerykańską komisją papierów wartościowych i giełd (SEC) oraz odpowiednikiem naszego resortu sprawiedliwości, czyli Departamentu Stanu.
Z oświadczenia HP wynika, że jego pracownicy stosowali praktyki korupcyjne w Polsce już od 2006 roku. Aby uniknąć dalszego śledztwa w USA firma zapłaciła ogromne odszkodowanie - 108 mln dolarów, z których nawet złotówka nie trafi do Polski.
Korupcja ponad podziałami
Z oświadczenia koncernu wynika, że Andrzej M. brał łapówki już w czasie, gdy zaczął swoją błyskawiczną karierę. Szybko awansował do stanowiska dyrektora łączności i informatyki w komendzie głównej.
Potem jego kariera jeszcze przyśpieszyła - został dyrektorem Centrum Projektów Informatycznych MSWiA. Odpowiadał za przetargi warte setek milionów, głównie pochodzących z funduszów unijnych. Służba antykorupcyjna wzięła jednak go pod lupę po serii publikacji "Dziennika Gazety Prawnej".
Aktem oskarżenia objęcia są również żona Andrzeja M., jego siostra i ojciec. Wszyscy oni mają postawione zarzuty dotyczące prania brudnych pieniędzy. Ich rola miała polegać na pomocy w inwestowaniu łapówek. Zdaniem prokuratury siostra mieszkająca na stałe w Niemczech prowadziła mu rachunek bankowy, na który wpłynął ponad milion złotych. Ojciec pomógł mu kupić apartament na warszawskim Ursynowie.
- W 2011 roku zatrzymaliśmy wszystkich w jednej chwili. Również żonę, która wtedy była w zaawansowanej ciąży. To dlatego Andrzej M. zdecydował się na współpracę - mówi nam jeden z agentów CBA.
Wiele procesów
Ten proces to zaledwie pierwszy z gigantycznej “afery informatycznej”, który rozpoczyna się przed sądem. W tym samym sądzie są jeszcze dwa akty oskarżenia - jeden dotyczący Witolda D., wiceministra spraw wewnętrznych nadzorującego pracę Andrzeja M. Kolejny wysokich urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych, którzy uwikłali się w korupcyjne relacje z przedsiębiorcami z branży reklamowej i informatycznej.
Ale w prokuraturze nadal trwają prace nad kilkunastoma innymi śledztwami dotyczącymi przetargów informatycznych w wielu ministerstwach i urzędach centralnych.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)/ ola / Źródło: tvn24.pl