Dziś mija 10 lat, od kiedy Donald Tusk kieruje Platformą Obywatelską, która pod jego przywództwem już drugą kadencję rządzi w kraju. Dla zwolenników - urodzony zwycięzca, polityk wybitny, dla krytyków - "Donald nic nie mogę Tusk", prowadzący politykę "ciepłej wody w kranie". - Ludzi są ambitni, szczególnie w polityce. Drapią się po głowie i myslą - ile ten skurczybyk jeszcze ma zamiar urzędować - powiedział w sobotę Tusk.
Premier podkreślił jednak, że jak będzie "uznawał, że wystarczy", to da znać. - Nie ma innego sposobu jak mnie ocenić niż zagłosowanie na tak lub nie przez wszystkich członków PO. To jest 40 tys. ludzi. Muszę zbudować sobie wewnątrz siebie przekonanie, że każdy werdykt będzie słuszny i sensowany - podkreślił Tusk.
Seria wygranych
W czasie, gdy Tusk kieruje Platformą, partia ta dwukrotnie wygrała wybory parlamentarne (przyspieszone w 2007 r. oraz w 2011 r.); jej kandydat - Bronisław Komorowski - został prezydentem w wyborach w 2010 r., wygrywając w II turze z Jarosławem Kaczyńskim.
PO wprowadziła też najwięcej eurodeputowanych w wyborach do PE w 2004 i 2009 roku. Kandydaci PO z sukcesem startowali też w wyborach samorządowych w roku 2006 i 2010. Tusk już drugą kadencję jest szefem rządu, co zdarzyło się po raz pierwszy w najnowszej historii Polski.
Spadek
10. rocznica szefowania przez Tuska Platformie zbiega się ze znaczącym spadkiem notowań partii, rządu, a także spadkiem poziomu zaufania do samego premiera i wzrostem nieufności do niego. Platforma w ostatnim czasie przegrała m.in. wybory uzupełniające do Senatu w Rybniku, w referendum odwołano prezydenta Elbląga z PO oraz Radę Miasta. Nienajlepsza passa trwa w rządzie. W kwietniu premier zdymisjonował dwóch ministrów: skarbu Mikołaja Budzanowskiego oraz sprawiedliwości Jarosława Gowina. Opozycja, po medialnych doniesieniach, domaga się odwołania ministra infrastruktury Sławomira Nowaka; ze szczególną krytyką mediów i opozycji spotyka się minister edukacji Krystyna Szumilas, a także minister sportu Joanna Mucha. Tusk ma też silną opozycję wewnątrzpartyjną; niekwestionowanym liderem konserwatywnego skrzydła PO jest odwołany niedawno z funkcji ministra sprawiedliwości Jarosław Gowin. Nie wyklucza on startu w wyborach na szefa partii. Konkurentem premiera będzie też zapewne wiceszef PO Grzegorz Schetyna. Tusk zapowiedział już, że ponownie będzie ubiegał się o fotel przewodniczącego PO, choć w 2010 roku deklarował, że do kolejnych wyborów już nie stanie, bo - jak mówił - powinno dać się szansę następcom. Później zmienił zdanie, tłumacząc, że nie widzi w Platformie jednoznacznego lidera, który poradziłby sobie lepiej niż on. Szefa partii wybiorą wszyscy działacze PO. 29 czerwca odbędzie się Konwencja Krajowa, która ma zmienić statut partii, aby umożliwić bezpośrednie głosowanie. Nowy szef PO mógłby być znany już w sierpniu. Ewentualna II tura odbyłaby się na przełomie sierpnia i września.
Lider, ale jaki?
Tusk, to dla jednych skuteczny lider o dużej charyzmie, wygrywający kolejne wybory, polityk dobrze postrzegany na arenie europejskiej, który ma świetną intuicję, umie wyczuć klimat społeczny; dla innych polityk, który dla władzy "idzie po trupach" i bezwzględnie eliminuje konkurentów wewnątrzpartyjnych: Jana Rokitę, Macieja Płażyńskiego, Zytę Gilowską czy Pawła Piskorskiego. Zwolennicy zauważają, że Tusk poradził sobie z problemami w okresie kryzysu gospodarczego i zmierzył się z największą w naszej historii powojennej tragedią - katastrofą smoleńską. Chwalą premiera za skuteczną politykę zagraniczną, m.in. za ocieplenie stosunków polsko-rosyjskich i polsko-niemieckich. Zdaniem przeciwników, polityka wobec Niemiec i Rosji jest zbyt uległa, "prowadzona na kolanach", mówią, że premier nie dotrzymuje obietnic wyborczych, a za tragedię smoleńską, należy mu się Trybunał Stanu.
Trzech tenorów
Platforma Obywatelska powstała w 2000 r., powołał ją Tusk z Maciejem Płażyńskim i Andrzejem Olechowskim. Zwarta początkowo grupa "trzech tenorów" zaczęła się rozpadać. Olechowski po przegranej w 2002 r. w walce o fotel prezydenta Warszawy pozostał działaczem PO, ale wycofał się z działalności politycznej. W kwietniu 2003 r. z kierowania PO zrezygnował Płażyński; 1 czerwca jej szefem został Tusk. - Dla milionów Polaków Platforma jest ciągle wielką nadzieją. Pójdę do politycznego piekła, jeśli to zmarnuję - mówił wówczas. W 2005 r. Tusk był kandydatem PO na prezydenta. W I turze wyborów otrzymał 36,33 proc. głosów, a jego rywal Lech Kaczyński - 33,10 proc. Ostatecznie w II turze Tusk przegrał z L. Kaczyńskim, uzyskał 45,96 proc. głosów, a Kaczyński 54,04 proc. W wyborach parlamentarnych 2005 r. PO przegrała z PiS. Partia Tuska uzyskała 24,14 proc. głosów, a partia braci Kaczyńskich 26,99 proc. W 2007 r. posłowie zdecydowali o skróceniu kadencji Sejmu i odbyły się przyspieszone wybory parlamentarne. Podczas kampanii poważnym ciosem dla PO była rezygnacja Jana Rokity ze startu w wyborach (miał być "jedynką" w Krakowie i walczyć o głosy z ówczesnym liderem krakowskiej listy PiS Zbigniewem Ziobro). Ostatecznie PO wybory wygrała, uzyskując 41,51 proc. głosów. Tusk w Warszawie uzyskał rekordowy wynik - ponad 500 tys. głosów (najlepszy wynik kandydata na posła od 1989 r.) i odniósł zdecydowane zwycięstwo nad startującym jako "jedynka" na liście PiS Jarosławem Kaczyńskim. - Jestem dzisiaj najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi - mówił Tusk 21 października 2007 r. po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów.
Koalicjant ani dobry, ani zły
Nieuzyskanie bezwzględnej większości głosów w Sejmie zmusiło PO do stworzenia koalicji, która zapewniłaby nowemu rządowi większość w parlamencie. Wybór padł na PSL. Na czele nowego rządu stanął Tusk, a wicepremierami zostali: Waldemar Pawlak (PSL) i Grzegorz Schetyna (PO). Od początku rząd funkcjonował w warunkach koabitacji i przy silnej pozycji głównej partii opozycyjnej. Pierwsze cztery lata rządów Tuska były naznaczone jego konfliktowymi relacjami z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Media - w kontekście szczytów unijnych pisały o "wojnie o krzesła". - Powiem brutalnie. Na tym szczycie nie potrzebuję pana prezydenta - mówił Tusk w październiku 2008 r. Najbardziej tragicznym wydarzeniem w minionym okresie była katastrofa smoleńska. - Takiego dramatu współczesny świat nie widział - powiedział premier o katastrofie samolotu Tu-154M, w której zginął Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią oraz 94 wybitne polskie osobistości. Tusk wielokrotnie zarzucał politykom PiS, że wykorzystują tragedię smoleńską do celów politycznych. PiS oskarżał szefa rządu i jego ministrów o "mataczenie w sprawie przebiegu śledztwa smoleńskiego". Politycy PiS zarzucali Tuskowi "zdradę dyplomatyczną" i brak jakichkolwiek działań w kierunku wyjaśnienia przez polskie państwo katastrofy. Według prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, premier ma na sumieniu "współdziałanie w tuszowaniu" katastrofy. "Wolałbym się nie urodzić, niż na grobach budować swoją karierę" - odpowiadał premier krytykom.
Afera dobrze rozegrana
Tusk musiał się też zmierzyć z tzw. aferą hazardową, która wybuchła w październiku 2009 r. po opublikowaniu przez "Rzeczpospolitą" stenogramów nagrań rozmów szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego z biznesmenem z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem. Chodziło o lobbing polityczny w trakcie prac nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Stanowiska w rządzie stracili ministrowie: spraw wewnętrznych - Grzegorz Schetyna, sprawiedliwości - Andrzej Czuma, sportu - Mirosław Drzewiecki oraz wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Z Kancelarii Premiera odeszli też, jak tłumaczył Tusk - "do boju o prawdę w Sejmie" - jego bliscy współpracownicy" Sławomir Nowak i Rafał Grupiński. "Tusk został sam" - komentowali jego decyzje politycy zarówno opozycji, jak i koalicji. Media wielokrotnie pisały wówczas o konflikcie na linii Tusk-Schetyna. Tusk w oficjalnych wypowiedziach zaprzeczał, że jest konflikt o władzę w Platformie. Dopiero w październiku 2011 r., ogłaszając decyzję, że kandydatem na fotel marszałka Sejmu - w miejsce Schetyny - będzie Ewa Kopacz, powiedział, że Schetyna to polityk, który wielokrotnie aspirował do roli "konkurenta i lidera wewnętrznej opozycji". W styczniu 2010 r. Tusk zapowiedział, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich. - Nie chcę uczestniczyć w wyścigu, w którym wygraną jest pałac i zaszczyt, ja chcę uczestniczyć w batalii, której celem jest cywilizacyjny postęp - tłumaczył swoją decyzję. Premier wyjaśnił, że Polska potrzebuje silnej władzy wykonawczej do przeprowadzania dalszym reform. W wyborach parlamentarnych w 2011 r. Tusk - startując jako "jedynka" z Warszawy - uzyskał najwyższy wynik w Polsce - 375 tys. głosów. Wielu komentatorów ocenia, że to Tusk jednoosobowo przechylił szalę zwycięstwa na korzyść PO, kiedy na finiszu kampanii ruszył w Polskę autobusem, ochrzczonym przez media mianem "Tuskobusa". - Następne cztery lata będą lepsze, szybsze, takie, o jakich marzyliśmy od 10 lat, od kiedy PO powstała - mówił Tusk tuż po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów. Deklarował jednocześnie, że jego rząd "nie będzie się nisko kłaniał ani bankierom, ani związkowcom" i "nie będzie klęczał przed księdzem".
Rząd autorski
Nowy rząd Tuska został zaprzysiężony 18 listopada 2011 r.; wicepremierem ponownie został Waldemar Pawlak (PSL). Tusk w imieniu rządu przyrzekł ciężką pracę i odważne decyzje. W swoim expose z 2011 r. zapowiedział m.in. podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat, likwidację funduszu kościelnego i zmiany w OFE. Opozycja nie zostawiła na Tusku "suchej nitki", gdy rząd podnosił wiek emerytalny twierdząc, że PO chce, aby "Polacy pracowali aż do śmierci". Tusk bronił reformy, przekonując, że jest konieczna i najmniej dotkliwa dla ludzi. Jak mówił, alternatywą dla reformy musiałoby być podniesienie składek emerytalnych lub podatków. W październiku 2012 r. premier przedstawił w Sejmie informację o dokonaniach i planach rządu, tzw. "drugie expose"; zapowiedział m.in. wydłużenie urlopu macierzyńskiego, inwestycje w bezpieczeństwo energetyczne, program "Inwestycje polskie". Opozycja zarzucała Tuskowi brak wizji i składanie obietnic bez pokrycia. Tusk poprosił wówczas Sejm o wotum zaufania dla rządu. Przyznał, że wiele osób mu to odradzało uważając za "niepotrzebne ryzyko". Lider PO uznał jednak, że jego zamierzenia wymagają "pewnej klarowności sytuacji politycznej". Sejm udzielił wotum zaufania rządowi.
Konieczne zmiany
Premier zapowiedział na połowę kadencji rekonstrukcję swojego gabinetu. Jak mówił, będzie to "duża renowacja rządu". "Połowa kadencji jest dobrym momentem na przewietrzenie rządu i na poszukiwanie ludzi z nową energią" - tłumaczył swoją decyzję. W najnowszych majowych sondażach poparcia dla partii politycznych przygotowanych przez CBOS oraz TNS Polska, PiS wyprzedziło PO. Według sondażu CBOS na PiS chciało głosować 26 proc. badanych, na PO - 23 proc. W sondażu TNS Polska na PiS chciało głosować 28 proc. osób deklarujących udział w wyborach; na PO 25 proc. W sondażach zaufania nieufność do Donalda Tuska deklaruje niemal tyle samo osób co do Jarosława Kaczyńskiego. Według majowego sondażu CBOS, po 33 proc. badanych ufa prezesowi PiS i premierowi. Kaczyńskiemu nie ufa 46 proc., Tuskowi - 48 proc. - Nie mam kompleksów i nie czuję się wypalony - ocenił premier dziesięciolecie swojego szefowania PO. Przypomniał, że kiedy obejmował funkcję przewodniczącego Platformy, PO miała notowania na poziomie 8-10 proc. - Myślę, że te 10 lat to nie jest powód do jakichś kompleksów z mojej strony. Nie chcę nikogo straszyć, że będę swoją witalność testował przez następne 10 lat, ale parę lat jeszcze Platforma, mam nadzieję, ze mną wytrzyma - powiedział Donald Tusk.
Autor: mn/tr / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/KPRM