"Nie jestem aniołem". Człowiek, który uwolnił Tomasza Komendę

Źródło:
TVN24
"Superwizjer". Fragment reportażu o człowieku, który uratował Tomasza Komendę
"Superwizjer". Fragment reportażu o człowieku, który uratował Tomasza KomendęTVN24
wideo 2/5
"Superwizjer". Fragment reportażu o Remigiuszu KorejwoTVN24

Sprawę Tomasza Komendy od niemal dwóch lat śledzi cała Polska. Został skazany na 25 lat więzienia za zbrodnię, z którą nie miał nic wspólnego. Choć nie jest celebrytą, to ludzie rozpoznają go, gratulują i życzą szybkiego zakończenia procesu o zadośćuczynienie za 18 lat niesłusznie spędzonych za kratami. Mało kto jednak zna człowieka, dzięki któremu Tomasz jest dziś na wolności. Remigiusz Korejwo dotąd pozostawał w cieniu i tylko raz udzielił wywiadu telewizyjnego.

Remigiusz Korejwo to funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego Policji, który mimo licznych przeciwności losu zdecydował się podjąć sprawę, która dla wielu mogła być niewygodna. Pracował nad niewyjaśnionymi do końca gwałtem i brutalnym morderstwem nastoletniej dziewczyny. To między innymi dzięki niemu po 18 latach pobytu w zakładzie karnym niewinny człowiek opuścił więzienie. Za kraty trafiły natomiast osoby, które mogą stać za jedną z najbardziej okrutnych zbrodni lat dziewięćdziesiątych.

15 marca 2018 roku Tomasz Komenda stanął przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu w sprawie przerwy w odbywaniu kary 25 lat pozbawienia wolności. – Czekaliśmy wszyscy w napięciu. Nie zapomnę, jak w pierwszych słowach sędzia powiedział, że nie dostanie przerwy w odbywaniu kary – wspomina Remigiusz Korejwo. Ale kilkanaście sekund później oznajmił, że postanawia z urzędu warunkowo zwolnić Tomasza z więzienia.

Człowiek, który uwolnił Tomasza Komendę. Zobacz materiał "Superwizjera" w internecie

Po 18 latach niesłusznego pobytu w zakładzie karnym skazany za brutalny gwałt i morderstwo 15-letniej dziewczyny Tomasz Komenda usłyszał, że wychodzi na wolność. Matka skazanego w pierwszych słowach do przedstawicieli mediów dziękuje Remigiuszowi Korejwie i prokuratorom Dariuszowi Sobieskiemu i Robertowi Tomankiewiczowi. – Są naszymi bohaterami – podkreśla.

– Nie wierzę w Boga. Modliłem się do papieża, bo go widziałem na własne oczy: "Jeżeli jesteś święty, proszę cię, jeśli mam iść do góry już teraz, to weź mnie teraz. A jeśli mam wyjść na wolność, to pozwól mi wyjść na wolność" – opowiada Tomasz Komenda. – Pół roku później zapukał do bram więzienia pan Remik. Takich rzeczy się nie zapomina. One są do końca życia w głowie. Wkręcili mi żarówkę, która się nie paliła przez 17 lat – dodaje.

Tomasz Komenda po 18 latach spędzonych w więzieniu zostaje wypuszczony na wolnośćTVN24

Po trzeciej nieudanej próbie samobójczej Tomek stwierdził, że istnieje jakiś powód, dla którego musi żyć. Rok po wizycie Remigiusza Korejwy w zakładzie karnym, sąd zdecydował, że Tomasz Komenda może skorzystać z warunkowego przedterminowego zwolnienia i poza murami więzienia czekać na całkowite oczyszczenie go z zarzutów. Stało się to za sprawą na nowo podjętego śledztwa, które zainicjował Remigiusz Korejwo. I po wniosku prokuratorów do sądu, że w więziennej celi siedzi niewinny człowiek.

Funkcjonariusz przyznaje, że chciał się wziąć za tę sprawę. – Policjant jest człowiekiem i jeśli ma jakieś przeczucie, to powinien również działać zgodnie ze swoimi przekonaniami, sumieniem – uważa.

Reporter "Superwizjera" Grzegorz Głuszak tajemnicą zbrodni w Miłoszycach zajmował się w 2006 roku. Odwiedził wówczas w zakładzie karnym Tomasza Komendę. Nie zakładał, że jest niewinny. Chciał dowiedzieć się, z kim zamordował dziewczynę. Tomasz Komenda nie zdradził, bo i też nie mógł. Remigiusza Korejwę reporter poznał dziesięć lat później, gdy dowiedział się, że wrócił do sprawy, by odnaleźć dwóch pozostałych morderców i zamknąć raz na zawsze do dziś niezamknięte śledztwo. Efekt śledztwa nawet dla niego był zaskakujący. Wspólnie z prokuratorami doprowadził do zatrzymania dwóch osób podejrzanych o dokonanie zbrodni, ale wykrył coś, co przeraziło nawet jego samego. Z dnia na dzień był coraz bardziej pewny, że w więzieniu za tę zbrodnię siedzi niewinny człowiek.

Remigiusz Korejwo opowiada, że kiedy wprowadzał się do Miłoszyc i chciał znaleźć w internecie jakiekolwiek informacje na temat miejscowości, pojawiały się informacje na temat zbrodni. – Każda tragedia, która dotyczy dziecka i do tego w tak okrutny sposób zamordowanego, zgwałconego, we mnie budzi najgorsze emocje – przyznaje.

"Superwizjer". Pierwsza część dyskusji w studiu
"Superwizjer". Pierwsza część dyskusji w studiu

Sprawa wydawała się banalnie prosta

– 1 stycznia 1997 roku przed południem pojawia się telefon, że odnaleziono zwłoki 15-letniej dziewczyny. Przyjeżdżamy na miejsce, czekamy na ekipę śledczą – opowiada emerytowany policjant Wiesław Wiśniewski. – To mogło dotknąć każdego z nas. Ja też miałem prawie w tym samym wieku córkę – mówi.

15-letnia Małgosia 31 grudnia 1996 roku wyszła wraz z dwiema koleżankami na zabawę sylwestrową. Dziewczyny wsiadły do pociągu w Jelczu-Laskowicach, miejscowości oddalonej zaledwie kilka kilometrów od Miłoszyc. To było pierwsze wyjście Małgosi na nocną zabawę, na które zgodzili się jej rodzice. Po północy młody mężczyzna wyprowadził ją z klubu, bo dziewczyna źle się poczuła. Świadkowie twierdzą, że wtedy podszedł do nich chłopak podający się za jej brata o imieniu Irek. Powiedział, że zabiera siostrę do domu. Kilkadziesiąt metrów od lokalu, w którym się bawiła, sprawcy pozostawili ją nagą na kilkunastostopniowym mrozie. Dziewczyna zmarła z wyziębienia i wykrwawienia spowodowanego brutalnym gwałtem.

– To były przede wszystkim informacje o tym, że to jest niespotykana zbrodnia o nieprawdopodobnym nagromadzeniu przemocy i bardzo silne przekonanie, że dość szybko uda się znaleźć sprawców – wspomina Marcin Rybak z "Gazety Wrocławskiej". – Pani prokurator mówiła, że to jest tak, jakby sprawcy zostawili nam swój podpis – dodaje.

Marcin Rybak opisywał sprawę zabójstwa 15-latkiTVN24

Wiesław Wiśniewski podkreśla, że sprawa "z pozoru wydawała się banalnie prosta". Dużo śladów, zabezpieczone miejsce zdarzenia i dowody. Były policjant przyznaje, że trudno jest powiedzieć, dlaczego tak się stało, że przez trzy lata nie udało się znaleźć sprawcy.

Wkrótce po zabójstwie zostaje powołana specjalna grupa, w skład której wchodzą policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Nieudolne śledztwo przez trzy lata nie przynosi efektów. W 2000 roku nastąpił przełom. Policjanci i prokuratura obwieszczają swój sukces. Zostaje zatrzymany 23-letni wówczas Tomasz Komenda. Mężczyzna mówi, że nigdy nie zapomni momentu, gdy zamykały się za nim drzwi do zakładu karnego. – Wtedy nie dochodziło do mnie, gdzie ja idę – przyznaje.

– Szedłem jak na egzekucję. Byłem zamroczony. Trzy miesiące do mnie nie docierało, gdzie ja jestem w ogóle – wspomina. Zwraca uwagę, że podczas pierwszego widzenia z matką nie mógł się do niej przytulić. Oddzielała ich gruba szyba z pleksi. – Nie mogłem jej dotknąć, czego wówczas bardzo potrzebowałem – dodaje. Wtedy Tomasz Komenda pierwszy raz targnął się na swoje życie.

Dowody nie wskazują na winę Komendy

Tomasz Komenda konsekwentnie podczas trwania procesów we wszystkich instancjach nie przyznaje się do winy. Mimo iż sprawców mogło być dwóch, a nawet trzech, śledztwo zostaje zamknięte a sprawa na długie lata trafia do szuflady. 20 lat po zbrodni wraca do niej Remigiusz Korejwo. Chce znaleźć dwóch pozostałych morderców. Swoje ustalenia przekazuje prokuratorom: Dariuszowi Sobieskiemu i Robertowi Tomankiewiczowi. Sprawa przybiera nieoczekiwany obrót.

– Od samego początku, gdy zaczęliśmy analizować ten materiał dowodowy, to mówiąc kolokwialnie, coś tu nie grało – mówi prokurator Robert Tomankiewicz. – Układaliśmy z tych puzzli obraz zbrodni, ale ciężko było włożyć w ten obraz gdziekolwiek puzzel z nazwiskiem Tomasz Komenda – dodaje.

– Prokurator Robert Tomankiewicz po tym, jak powiedziałem mu, co wiem i co ludzie mówią, powiedział mi: "Wiesz o tym, że jeśli my tkniemy tę sprawę i nam to nie wypali, to ty będziesz miał ciężko" – wspomina Remigiusz Korejwo.

Ponowna analiza akt po 20 latach dość szybko przynosi nowe odkrycia. Remigiusz Korejwo z prokuratorami postanawiają sprawdzić wszystkich mężczyzn, którzy byli feralnej nocy w dyskotece, a w późniejszym czasie dopuścili się przestępstw na tle seksualnym. Był wśród nich Ireneusz M. To on typowany jest jako kolejny sprawca. Ireneusz M. był nie tylko w dyskotece, ale i na posesji, gdzie odnaleziono zwłoki dziewczyny.

- Nie wiem, dlaczego wtedy nikt nie zwrócił uwagi na to, że on mówił, że trzymał tam rower, że będą tam jego ślady, bo trzymał tam alkohol. Ireneusz M. się wyślizgnął pomiędzy palcami wtedy – zwraca uwagę Korejwo.

Okazało się, że Ireneusza M. nie trzeba było nawet szukać. Przebywa w zakładzie karnym we Wrocławiu, gdzie odsiaduje wyroki za gwałty. Był przesłuchiwany cztery dni po zbrodni w Miłoszycach, ale wówczas nikt nie zwrócił na niego uwagę. Reporter "Superwizjera" Grzegorz Głuszak, pod pewnymi warunkami stawianymi przez Remigiusza Korejwę i prokuratorów, dostał zgodę na spotkanie z mężczyzną na terenie aresztu śledczego we Wrocławiu.

– Według mnie tego morderstwem nie można nazwać, bo ta dziewczyna zamarzła. Obrażeń też nie miała, nie została tam pobita. Odbyła stosunek, została na mrozie i zamarzła – tłumaczy Ireneusz M.

Ireneusz M. chociaż wielokrotnie skazany, zarzeka się, że nigdy nikogo nie zgwałciłTVN24

Jeżeli Ireneusz M. jest kolejnym sprawcą, to znać musiał go Tomek, który został skazany za współudział w gwałcie i morderstwie. – Najważniejszą rzeczą było pogadanie z Tomkiem. Mamy sprawcę, tym Irkiem miał być Tomek, a tutaj jest nagle Irek prawdziwy i jest Tomek, który nie jest Irkiem – opowiada Remigiusz Korejwo. – Kiedy przewieźliśmy Tomka na przesłuchanie, on nas widząc, powiedział: "Panowie, 18 lat na was czekałem". Przewieźliśmy go do prokuratury samochodem, w którym były szyby. Tomek patrzył na te wszystkie nowe budowle, jakby był na innej planecie – wspomina policjant.

- Na mnie zrobiło wrażenie oczywistości, że mam sprawcę. Pamiętam moje zastanawianie się, rozmowy z obrońcą na temat dowodów, wynikające z mojej ciekawości, dociekliwości, ale nie pamiętam u siebie jakichkolwiek wątpliwości, co do winy – przyznaje dziennikarz Marcin Rybak.

"Superwizjer". Druga część dyskusji w studiu
"Superwizjer". Druga część dyskusji w studiu

Bity i torturowany Tomasz Komenda, pomimo tego że miał mocne alibi od rodziny i przyjaciół, z którymi spędzał sylwestra, ostatecznie przyznał się do tego, że feralnej nocy był w Miłoszycach. – Brnąć w lata 90., patrząc się na organy ścigania, na wymiar sprawiedliwości, to były etapy, że ja się bałem – podkreśla Remigiusz Korejwo. Policjant wspomina, jak bał się, gdy pierwszy raz pojechał do Teresy Klemańskiej, matki Tomasza Komendy. – Rozmawiała ze mną. Spodziewałem się zupełnie innych osób. Byłem skierowany bardziej na opinię z akt śledztwa, na te wszystkie opisy, jacy to źli ludzie są – zwraca uwagę. – Zobaczyłem normalną rodzinę. To w ogóle nie pasowało, nie było zbieżne – dodaje.

- Miał próby samobójcze. Dostałam od niego list, w którym się żegnał, że to nie ma sensu, że on nie wytrzyma. Więc biegusiem przybyłam w tę stronę i krzyczałam do okien, że rodzina nie straci jednej osoby, ale dwie, bo ja pójdę za tobą. Będą dwie trumny stały, nie jedna – mówi Teresa Klemańska.

Przez 18 lat pani Teresa, matka Tomka, ani razu nie opuściła widzenia z synem. Wiedziała, że Tomek jest niewinny. Przez wszystkie te lata, kiedy jej syn siedział w więzieniu, robiła co w jej mocy, żeby pomóc mu, ale nikt nie chciał jej wysłuchać. Nikt nie chciał rozmawiać z matką pedofila i mordercy, za jakiego uchodził Tomek.

- Pamiętam fragment sceny, gdzie przychodzi do redakcji. Siadamy i ona mówi, że jest matką Tomasza Komendy. Z jej punktu widzenia to była ta jedna rozmowa, w której ja jej nie pomogłem, bo nie umiałem albo nie chciałem przedstawić punktu widzenia matki – mówi dziennikarz Marcin Rybak. – Mogłem zrobić znacznie więcej i o to mam do siebie pretensje, że nie potraktowałem jej poważnie, jako partnera do rozmowy z innego punktu widzenia – przyznaje. Przez wiele lat Pani Teresa nie miała w sobie dość odwagi i siły, by zmierzyć się z wizytą na grobie ofiary zbrodni z Miłoszyc.

Matka Tomasza Komendy Teresa Klemańska nie opuściła żadnego widzenia z synemTVN24

- Tu nie jest za ciekawie i w zakładach karnych dzieją się naprawdę sceny z takimi osobami, z takimi artykułami – mówi Tomasz Komenda podczas przesłuchania. Choć tego nie powiedział, można domyślać się, co miał wtedy na myśli. Powszechnie wiadomo, jak traktuje się w zakładach karnych pedofilów i morderców dzieci.

Remigiusz Korejwo był synem opozycjonisty, uczniem seminarium duchownego, strażnikiem granicznym i ostatecznie funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego Policji. – Każdy etap w życiu powoduje, że człowiek zaczyna nabywać doświadczenia i kieruje tak swoim życiem, żeby się nie zmarnować, żeby się nie nudzić tym życiem – mówi Remigiusz Korejwo. Opowiada, że chciał być misjonarzem, wyjechać na Madagaskar i pomagać ludziom. – To było moje marzenie – przyznaje. – Poszedłem tam po ósmej klasie podstawówki. Ja wtedy wszedłem z dziecka w dorosłość, ale życie tak mnie pokierowało, że doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie przebaczać bardzo złym ludziom – dodaje.

Wyjątkowo wspomina czasy pracy w Straży Granicznej. – Tam przeżyłem najlepsze chwile, nawet pod takim względem, że skoki spadochronowe, jakieś ćwiczenia, działania, są emocje i strach. Wiadomo, że każdy z nas się bał. Robiliśmy wspaniałe rzeczy, na krawędzi. Momentami naprawdę niebezpieczne – podkreśla.

- Akurat trafił mi się Remik, młody chłopak, nieopierzony. Próbowałem go uczyć wszystkiego, co ja umiem. Zawsze był na miejscu, zawsze był pierwszy, bo chciał – mówi instruktor wspinaczki Piotr Myśliwiec, który współpracował z Remigiuszem Korejwą w Straży Granicznej.

Remigiusz Korejwo przed podjęciem pracy w policji był uczniem seminarium duchownego i strażnikiem granicznymTVN24

Nieudolne śledztwo

Po rozwiązaniu jednostki straży granicznej, w której służył kilkanaście lat, postanowił przenieść się do policji. Zasilił szeregi Centralnego Biura Śledczego Policji. Kilka ostatnich lat zajmował się głównie przestępczością narkotykową, jednak morderstwo nastoletniej dziewczyny nie dawało mu spokoju. Poprosił swoich przełożonych o zgodę na zajęcie się tą sprawą.

- Dość szybko, nawet bez dowodów, dało się odczuć, że chłopak jest ofiarą tego. W noc sylwestrową wsiąść do pociągu, autobusu i się udać do Miłoszyc? To jest niemożliwe wręcz, a tym bardziej w tamtym czasie – mówi Remigiusz Korejwo. – Na tej dyskotece było dużo mieszkańców z Miłoszyc i okolicznych wsi. Nie znalazł się żaden świadek, który stwierdził: tak, tam był ten pan, Tomasz Komenda – zwraca uwagę.

Przez trzy lata nieudolnego śledztwa zmieniło się kilku prokuratorów. Człowiekiem, który w 2000 roku stawiał Tomaszowi Komendzie zarzuty i wnioskował o areszt tymczasowy, był czwarty z kolei prokurator Stanisław Ozimina. – Ja go pierwszy raz w życiu widziałem i raz przesłuchiwałem. Zrobił na mnie wrażenie małomównego człowieka. To było jednorazowe spotkanie. Dopiero przesłuchanie daje jakąś wiedzę, a z tego co pamiętam, to ono było bardzo krótkie – wspomina Stanisław Ozimina.

Przed prokuratorem Tomasz Komenda zeznał, że w noc sylwestrową do godziny 2 przebywał w swoim domu we Wrocławiu, gdzie odbywała się impreza sylwestrowa, w której brał udział ze swoimi braćmi, kolegami, koleżankami oraz rodzicami. Zeznał, że około godziny 2 w nocy opuścił mieszkanie i sam pojechał autobusem do miejscowości Gajków.

Tomek zeznał, że z Gajkowa do Miłoszyc udał się już na piechotę. Reporter "Superwizjera" z Remigiuszem Korejwą odtworzyli drogę, jaką musiałby pokonać Komenda feralnej nocy, gdy doszło do zbrodni w Miłoszycach. – To było sprawdzane. Nie było takiego autobusu. Nie mógł jechać autobusem – mówi policjant.

Według ich wyliczeń jazda autobusem w obie strony zajęłaby mu około godziny. Z kolei pokonanie 24 kilometrów pieszo zajęłoby przynajmniej pięć godzin. Miał jeszcze wejść na dyskotekę, napić się piwa, poznać dziewczynę o imieniu Kasia i odbyć z nią stosunek. Według wyliczeń potrzebowałby na to przynajmniej siedmiu godzin. Co więcej, przesłuchani w charakterze świadków rodzina i znajomi, którzy byli w domu na zabawie sylwestrowej, zeznali, że Tomek nigdzie nie wychodził tej nocy, bo zaraz po północy, pijany poszedł spać. Prokurator nie dał wiary zeznaniom kilku osób, które dawały Tomkowi bardzo mocne alibi.

Tomasz Komenda podczas zeznania wyjaśnił, że szczegóły jego podróży przekazał policjant, który prowadził przeciwko niemu postępowanie. Przyznał, że to policjant mu mówił, co ma wyjaśniać.

Zanim Tomasz Komenda trafił do prokuratury, przesłuchiwany był przez Zbigniewa P., funkcjonariusza ze specjalnej grupy powołanej do rozwikłania sprawy zabójstwa z Miłoszyc. Tomasz twierdzi, że to właśnie on miał go bić i katować. Reporter pół roku szukał emerytowanego już policjanta. Mężczyzna zapadł się pod ziemię. W końcu udało się ustalić numer jego telefonu. Mężczyzna jednak nie chciał rozmawiać.

Remigiusz Korejwo to funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego PolicjiTVN24

Fałszywe zeznania

Skoro jak twierdzi Tomasz Komenda, jego zeznania zostały wymuszone biciem i zastraszaniem, to rodzi się pytanie, co z dowodami, które go pogrążyły? Śledczy przyjmują więc jedną z wersji, że Komenda może być niewinny. Rozpoczyna się nowy, trudny etap śledztwa i weryfikacja dowodów obciążających Tomasza zebranych 18 lat temu przez policję i prokuraturę.

- Ja sam bym nic nie zrobił. Ja też miałem fajnych kolegów i koleżanki, którzy mi pomagali, byli biegli, którzy musieli się zaangażować w przebadanie tych wszystkich rzeczy, dowodów – opowiada Remigiusz Korejwo.

- Tomasz Komenda został skazany na podstawie trzech dowodów. Opinii z zakresu badań DNA, opinii z zakresu badania ugryzień i opinii z zakresu osmologii – informuje prokurator Robert Tomankiewicz. Biegli stwierdzili, że to ślady zębów Tomasza Komendy znajdują się na ciele ofiary. Inny biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził, że włos zabezpieczony na czapce znalezionej na miejscu zbrodni jest włosem Tomasza Komendy, na co miały wskazywać badania DNA. Ostatnim, kluczowym dowodem miał być ślad osmologiczny. Eksperyment procesowy, do którego wykorzystano dwa policyjne psy miał ostatecznie zdecydować o winie Tomasza. Dwa wilczury wskazały, że czapka znaleziona na miejscu zbrodni, była czapką Tomasza Komendy. Tyle, że Tomek w czapce nigdy nie chodził.

- Przebadaliśmy jeszcze raz te wszystkie rzeczy, nie ma tam Tomka Komendy. Nie ma go nigdzie. Na żadnym z ubrań, na żadnej rzeczy, która została przebadana najnowszymi metodami przez nasze laboratorium Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu – zwraca uwagę Remigiusz Korejwo. Były prokurator Stanisław Ozimina przyznaje, że Tomasz Komenda sam mówił, że pies go skazał na 25 lat pozbawienia wolności.

Skąd zatem w ogóle Tomasz Komenda znalazł się w śledztwie w sprawie zbrodni z Miłoszyc? Odpowiedź znajduje się w zeznaniach byłej znajomej rodziny państwa Komendów. Śledczym, którzy od trzech lat prowadzili śledztwo, zeznania kobiety wystarczyły, by zatrzymać mężczyznę i przedstawić mu zarzuty.

- Przecież ja wiem, co oni jej zrobili. Prokurator mi powiedział. Podobno odciski zębów Tomka zgadzają się i DNA się zgadza, i że czapka się zgadza. Że jeden pies doszedł do tej czapki – mówi kobieta. Na informację, że nic się nie zgadza, reaguje zdziwieniem. – To oszukali, gnoje – dodaje.

- Akta przyjmą wszystko. Jak się przeczyta akta w sprawie miłoszyckiej, to się widzi obraz tragedii w sposób subiektywny – wskazuje Remigiusz Korejwo. – Powinien być tam przedstawiony obraz obiektywny, wynikający z dowodów, zeznań świadków – dodaje.

Najwyraźniej nikt wówczas nie zadał sobie trudu, by zweryfikować, jakimi motywami kierowała się Dorota P., wskazując właśnie Tomasza. Jego matka przez wiele tygodni opiekowała się dzieckiem Doroty P. Kobieta jednak coraz częściej zostawiała swoje dziecko o wiele dłużej niż się na to umawiały. Na tym tle dochodziło do coraz częstszych konfliktów między nimi.

Dziś już bez wątpienia można stwierdzić, że śledczy preparowali dowody przeciwko Tomaszowi, bo presja opinii publicznej i przełożonych funkcjonariuszy była tak duża, że gotowi byli poświęcić kogokolwiek, byleby tylko zamknąć sprawę zbrodni w Miłoszycach. Drogą do ostatecznego uniewinnienia Tomasza Komendy było ustalenie faktycznych sprawców morderstwa. Analizując akta sprawy, Remigiusz wpadł na trop drugiego z podejrzanych.

Według śledczych drugim podejrzanym jest Norbert Basiura, chłopak, który w 1997 roku był na dyskotece. Pracował tam jako ochroniarz. Początkowo, co być może uśpiło czujność śledczych, sam sprawiał wrażenie osoby, która chce pomóc w wyjaśnieniu zbrodni. Podawał nazwiska potencjalnych sprawców – w końcu sam usiadł na ławie oskarżonych, podejrzany o gwałt i morderstwo dziewczyny.

Mężczyzna nie przyznaje się do winy. – Z ręką na sercu nie mam nic wspólnego z tą zbrodnią. Ja jej nie popełniłem – zapewnia. Mężczyzna na jednym z pierwszych przesłuchań przyznał się do tego, że odbył stosunek z dziewczyną. Potem jednak swoje zeznania odwołał, twierdząc że na ich treść miał wpłynąć przesłuchujący go funkcjonariusz. Ślady biologiczne zabezpieczone na odzieży dziewczyny świadczą jednak o jego udziale w zbrodni.

Norbert Basiura został skazany przez sąd pierwszej instancji na karę 25 lat pozbawienia wolnościTVN24

Pierwszym z podejrzanych w sprawie zbrodni z Miłoszyc był Ireneusz M. Przed sądem zeznaje, że był na dyskotece. – Przyjechałem tam około godziny 9. Faktycznie byłem tam na podwórku wcześniej i zostawiłem tam rower za gankiem i poszedłem na dyskotekę – opowiada.

Ireneusz M. kilkukrotnie skazywany był za gwałty. Jego sposób działania był bardzo podobny. Po alkoholu stawał się agresywny. Swoje ofiary miał odurzać substancją chemiczną - w przypadku Małgosi, co wykazała ekshumacja, była to karbamazepina, substancja obecna w dostępnych na rynku lekach. Ireneusz M. pozostawił również ślady biologiczne na bieliźnie dziewczyny, a jeszcze raz wykonana opinia jednoznacznie wskazuje, że to nie Tomasz Komenda podczas gwałtu gryzł dziewczynę po ciele, a Ireneusz M.

- Dla mnie to jest totalna głupota – mówi w rozmowie z reporterem "Superwizjera" Ireneusz M. – W życiu nigdy nikogo nie zgwałciłem – zapewnia. Ireneusza M. poza twardymi dowodami, zdaniem śledczych, pogrążyły też jego własne zeznania sprzed dwudziestu lat. – Był na dyskotece, w której uczestniczyło około 200-300 osób. Natomiast w zeznaniach tych mówił tylko o jednej dziewczynie – wskazuje prokurator Robert Tomankiewicz. – Na pewno miała skarpety do kolan. Były paski: zielony, czerwony i biały. Ja tam też nie siedziałem nie wiadomo ile, tylko odpocząłem chwilę i poszedłem dalej – mówi przed sądem Ireneusz M.

- Ireneusz M. opisywał sposób zachowania tej dziewczyny i opisywał drobiazgowo, precyzyjnie, jak była ona ubrana. To było nienaturalne. Tylko sprawca mógł wiedzieć, że miała białe skarpetki pod getrami i pod butami – stwierdza prokurator Robert Tomankiewicz. – To była dla nas pewność, że ma on związek z tą zbrodnią – dodaje.

Często mówi się, że mordercy są w pierwszym tomie akt. Zarówno Ireneusz M. jak i Norbert Basiura byli w pierwszym tomie.

Prokurator Robert TomankiewiczTVN24

Uniewinnienie i skazanie sprawców morderstwa

Podczas przesłuchania Tomasz Komenda został pouczony, że gdyby się przyznał do winy, po 17 latach mógłby ubiegać się o przedterminowe zwolnienie z więzienia. – Nigdy nie przyznam się do czegoś, w czym nie miałem ani jednego procenta udziału. Nie będę się przyznawał do czegoś, czego nie zrobiłem – deklaruje. Niecały rok po tym przesłuchaniu, Tomasz stał się wolnym człowiekiem, chociaż jeszcze nie uniewinnionym, bo czekał na posiedzenie Sądu Najwyższego w swojej sprawie. Świat przez te osiemnaście lat zmienił się zupełnie. Tomasz musiał uczyć się go zupełnie od nowa.

Na ten dzień Tomasz czekał 18 lat. Po trzech miesiącach od warunkowego, przedterminowego zwolnienia z zakładu karnego usłyszał, czy Sąd Najwyższy oczyści go z zarzutów i uniewinni, czy skieruje sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu.

16 maja 2019 roku paradoksalnie, tak jak kiedyś wszyscy dziennikarze, publiczność zgromadzona na sali sądowej życzyła Tomaszowi najsurowszego z możliwych wyroków, tak w tym dniu nie było chyba nikogo, kto nie trzymałby za niego kciuków i liczył na jego całkowite uniewinnienie przez Sąd Najwyższy. Na sali sądowej w ostatnim rzędzie siedział Remigiusz Korejwo.

Największym pragnieniem Tomasza Komendy po tym, gdy usłyszał, że jest niewinny, był wyjazd do Rzymu. Jak sam mówił, w Boga nie wierzy, ale modlił się do zdjęcia zawieszonego koło jego pryczy na ścianie więziennej celi. Był na nim wizerunek Jana Pawła II.

- Papież mnie wysłuchał i powiedział, że wyjdę na wolność. Dlatego obiecałem sobie, że pojadę do Rzymu na grób papieża i podziękuję mu osobiście – mówi Tomasz Komenda.

Reporter "Superwizjera" Grzegorz Głuszak przyznaje, że w 2006 roku, kiedy pierwszy raz spotkał się z Tomaszem Komendą w zakładzie karnym, miał wątpliwości, czy aby na pewno słusznie znajduje się w miejscu, w którym był. Niewiele mógł wtedy jednak dla niego zrobić. - Teraz czułem satysfakcję, że jego uwolnienie choć w niewielkim stopniu, ale stało się moim udziałem, choć o wiele lat za późno. Teraz mogłem spełnić marzenie Tomka i zabrać go do Rzymu – mówi dziennikarz.

Wielkim marzeniem Tomasza Komendy był wyjazd do RzymuTVN24

- Mam przekonanie, że nie zachowałem się w tej sprawie profesjonalnie i po ludzku uczciwie. Pisałem artykuły z przekonaniem. Co więcej, pisałem z głębokim przekonaniem, że są obiektywne i bezstronne – przyznaje Marcin Rybak z "Gazety Wrocławskiej". – Mam pretensje, że nie przejrzałem akt sprawy, że nie wysłuchałem pani Teresy. Ta sprawa pokazuje, że z wielką pokorą należy podchodzić do punktu widzenia różnych osób i pokazuje, że nie ma rzeczy oczywistych – dodaje.

- Nie jestem aniołem. Jestem normalnym człowiekiem. Tak miało być. Nasze losy zostały tak pokierowane, że nasze ścieżki się gdzieś skrzyżowały – mówi Remigiusz Korejwo z Centralnego Biura Śledczego Policji.

Ireneusz M. i Norbert Basiura zostali skazani przez sąd pierwszej instancji na karę 25 lat pozbawienia wolności. Prokuratura Okręgowa w Łodzi prowadzi postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów i prokuratorów odpowiedzialnych za śledztwo przeciwko Tomaszowi Komendzie. Dorota P. w wyniku choroby zmarła w 2018 roku. Prokuratura nie zdążyła przesłuchać jej na okoliczność składania fałszywych zeznań. Tomasz Komenda czeka na wyrok sądu w sprawie odszkodowania i zadośćuczynienia za 18 lat pobytu w zakładzie karnym.

Autorka/Autor:Grzegorz Głuszak, asty, kab

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Magazyny:
Raporty:
Pozostałe wiadomości

Chcę ufać, że prezydent rozważa podjęcie sensownej decyzji do ostatniej chwili. Może być jutro, może być dzisiaj, byle byłaby to decyzja słuszna, czyli taka która będzie wiązała się z podpisaniem tej ustawy - powiedziała w "Faktach po Faktach" w TVN24 ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, odnosząc się do noweli ustawy w sprawie dostępności pigułki "dzień po" bez recepty. Prezydencka minister Małgorzata Paprocka przekazała w TOK FM, że Andrzej Duda ogłosi decyzję w piątek.

Oczekiwanie na ruch prezydenta. "Chcę ufać, że rozważa podjęcie sensownej decyzji"

Oczekiwanie na ruch prezydenta. "Chcę ufać, że rozważa podjęcie sensownej decyzji"

Źródło:
TVN24, PAP

Autobus z pielgrzymami spadł z mostu i zapalił się na przełęczy między Mokopane i Marken w prowincji Limpopo w RPA. 45 osób zginęło. Przeżyła tylko ośmioletnia dziewczynka.

Autobus spadł z wiaduktu. 45 pielgrzymów zginęło. Przeżyła jedynie ośmiolatka

Autobus spadł z wiaduktu. 45 pielgrzymów zginęło. Przeżyła jedynie ośmiolatka

Źródło:
PAP, BBC

Zbigniew Ziobro nie miał możliwości przekazania dokumentów swojemu następcy - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 przedstawiciel Suwerennej Polski, były wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. Tłumaczył, że miało to związek z wykrytą u Ziobry chorobą. Odniósł się w ten sposób do tego, że śledczy znaleźli w domu byłego ministra dokumenty dotyczące sprawy śmierci jego ojca.

Wójcik o tym, czemu dokumenty były w domu Ziobry. "Nie było możliwości przekazania"

Wójcik o tym, czemu dokumenty były w domu Ziobry. "Nie było możliwości przekazania"

Źródło:
TVN24

Zbigniew Ziobro udzielił w czwartek dwóch wywiadach telewizyjnych. Opowiadał w nich między innymi o objawach choroby, które u siebie zauważył i o procesie leczenia, w tym o skomplikowanej operacji, którą - jak mówił - przeszedł za granicą. Odniósł się także do pojawiających się zarzutów, że symuluje chorobę.

Zbigniew Ziobro udzielił dwóch wywiadów

Zbigniew Ziobro udzielił dwóch wywiadów

Źródło:
Polsat News, TV Republika, PAP

Od 1. kwietnia przestanie obowiązywać zerowy VAT na żywność, co oznacza powrót do wcześniejszej 5-procentowej stawki. To oznacza podwyżki cen w sklepach, jednak kilka sieci poinformowało, że zamierza utrzymać ceny na dotychczasowym poziomie.

Wyższy VAT na żywność, te same ceny. Te sieci obiecują brak podwyżek

Wyższy VAT na żywność, te same ceny. Te sieci obiecują brak podwyżek

Źródło:
PAP/tvn24.pl

Dziś prowadzimy badania i wsłuchujemy się w głos Polaków. Mówią: nie mamy czasu dla rodziny, nie mamy czasu, żeby rodzinę założyć, nie mamy czasu na miłość, przyjaźń, na spacer, na spotkanie ze znajomym - wymieniła w programie "Fakty po Faktach" Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej. Odniosła się w ten sposób do pomysłu skrócenia tygodnia pracy.

"Nie mamy czasu na miłość". Ministra o planach skrócenia tygodnia pracy

"Nie mamy czasu na miłość". Ministra o planach skrócenia tygodnia pracy

Źródło:
tvn24.pl

Gdy myślimy o wyborach w Stanach Zjednoczonych, to przychodzą nam na myśl dwa nazwiska: Joe Bidena i Donalda Trumpa. Jednak chętnych do Białego Domu jest więcej. Wśród nich jest ktoś, czyje nazwisko jest wszystkim dobrze znane. To Robert F. Kennedy Junior. To postać kontrowersyjna. Jest głośnym aktywistą antyszczepionkowym. Pochlebnie wypowiadał się o Trumpie, a Trump o nim. Szans na Biały Dom nie ma, ale za sprawą poglądów i nazwiska jest jedną z głównych postaci tegorocznej kampanii.

Robert F. Kennedy Jr. kandyduje na prezydenta USA. Jego własna rodzina się od niego odcina

Robert F. Kennedy Jr. kandyduje na prezydenta USA. Jego własna rodzina się od niego odcina

Źródło:
Fakty o Świecie TVN24 BiS

Rosyjska obrona przeciwlotnicza omyłkowo zestrzeliła w czwartek rosyjski myśliwiec Su-35 u wybrzeży Krymu - podały rosyjskie niezależne media. Informację o tym, że samolot wpadł do Morza Czarnego potwierdził szef okupacyjnych władz Sewastopola.

Rosyjski myśliwiec spadł do morza. Media: omyłkowo zestrzelili go Rosjanie

Rosyjski myśliwiec spadł do morza. Media: omyłkowo zestrzelili go Rosjanie

Źródło:
PAP

Mam wrażenie, że to naprawdę jest dopiero wstęp do grubego wyjaśniania grubych tematów - stwierdził w "Faktach po Faktach" Bartosz Arłukowicz (KO), odnosząc się do działań prokuratury w związku z wydatkowaniem Funduszu Sprawiedliwości. - O tym, czy jest jakaś afera, czy jej nie ma, stwierdza sąd w prawomocnym wyroku - mówił Krzysztof Szczucki (PiS).

Arłukowicz: przestańcie się mazać, chłopaki z PiS-u

Arłukowicz: przestańcie się mazać, chłopaki z PiS-u

Źródło:
TVN24

Pani Wiktoria z Jasła (woj. podkarpackie) przez kilka lat żyła ze złośliwym guzem w piersi. Kobieta bała się operacji i nie konsultowała swojego stanu ze specjalistą, a zmiana stale rosła. Guz utrudniał jaślance codzienne czynności – kobieta nie mogła się schylać, bo przewracała się pod jego ciężarem. Po operacji okazało się, że ważył blisko 10 kilogramów.

Bała się operacji, żyła z guzem piersi większym od głowy

Bała się operacji, żyła z guzem piersi większym od głowy

Źródło:
tvn24.pl

Portal informacyjny Voice of Europe miał służyć jako narzędzie do potajemnego finansowania w wyborach europejskich kandydatów, którzy są przychylni Moskwie - pisze portal niemieckiego tygodnika "Spiegel", powołując się na ustalenia czeskich władz. "Mówi się o sumie kilkuset tysięcy euro" - dodano. W opisanej przez "Spiegela" sprawie pojawia się również polski wątek.

"Spiegel": europejscy politycy mieli otrzymywać setki tysięcy euro od Rosji

"Spiegel": europejscy politycy mieli otrzymywać setki tysięcy euro od Rosji

Źródło:
PAP, Spiegel

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstw przez europosła Adama Bielana i byłego ministra funduszy i polityki regionalnej Grzegorza Pudę - podało RMF FM. Postępowanie prowadzone na wniosek Najwyższej Izby Kontroli dotyczy nieprawidłowości w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Prokurator krajowy Dariusz Korneluk powiedział w "Tak jest" w TVN24, że podjęto decyzję, iż postępowania w zakresie NCBR "będą skoncentrowane u jednego prokuratora". Dodał, że prokurator regionalna "nie wyklucza powołania zespołu, bo to będzie kolejna z wielkich, ogromnych spraw".

Afera w NCBR. Jest śledztwo dotyczące Adama Bielana i Grzegorza Pudy. Dariusz Korneluk: prokurator nie wyklucza powołania zespołu

Afera w NCBR. Jest śledztwo dotyczące Adama Bielana i Grzegorza Pudy. Dariusz Korneluk: prokurator nie wyklucza powołania zespołu

Aktualizacja:
Źródło:
RMF FM, TVN24

Sprawca zabójstwa został zatrzymany po 26 latach. Kiedy miał 22 lata, zabił kolegę z pracy. Tak twierdziła policja i prokuratura, ale nie było świadków, ani odcisków palców. Nie było też możliwości zbadania DNA. Czasy się zmieniły, możliwość już jest. Jakim tropem zatem szli policjanci z archiwum X?

W młodości zabił kolegę. Policjanci z archiwum X zatrzymali go 26 lat później

W młodości zabił kolegę. Policjanci z archiwum X zatrzymali go 26 lat później

Źródło:
Fakty TVN

Trwają dzisiaj analizy pod kątem przygotowania wniosków o uchylenie immunitetów parlamentarnych - powiedział w "Tak jest" w TVN24 prokurator krajowy Dariusz Korneluk. Odniósł się do prowadzonych na polecenie Prokuratury Krajowej przeszukań, w tym w domu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. - Decyzja w tym względzie, co do uchylenia jakiegokolwiek immunitetu, bo nie możemy mówić o prawdopodobnie jednym immunitecie, to będzie decyzja prokuratorów, referentów, nie moja - podkreślił.

Będą wnioski o uchylenie immunitetów? Prokurator krajowy o decyzjach

Będą wnioski o uchylenie immunitetów? Prokurator krajowy o decyzjach

Źródło:
TVN24

Wśród czterech ofiar śmiertelnych wypadku autokaru, do którego doszło w środę w Niemczech, jest 47-letnia Polka - przekazały Deutsche Welle oraz dziennik "Der Tagesspiegel", powołując się na informacje od policji. Trwa wyjaśnianie przyczyn wypadku.

Wypadek autokaru w Niemczech. Media: Polka wśród ofiar śmiertelnych

Wypadek autokaru w Niemczech. Media: Polka wśród ofiar śmiertelnych

Źródło:
Tagesspiel, Deutsche Welle

Pięcioro sędziów pełniących obowiązki w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie, w tym szefowa neo-KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka, zostało w czwartek odwołanych z delegacji przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara - przekazał resort w komunikacie.

Minister sprawiedliwości odwołał z delegacji pięcioro sędziów. W tym szefową neo-KRS

Minister sprawiedliwości odwołał z delegacji pięcioro sędziów. W tym szefową neo-KRS

Źródło:
PAP, tvn24.pl

NCBR zaczyna działać zgodnie z prawem. Musimy naprawić wiele nieprawidłowości - przekazał dla biznesowej redakcji tvn24.pl wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Marek Gzik. W ten sposób skomentował sytuację firm, które muszą zwrócić dotację z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. - My zastaliśmy tę sytuację po poprzednikach. Po wnikliwej analizie dostaliśmy rekomendacje od prawników, by te umowy wypowiedzieć. Chodzi o zasadę - zaznaczył.

NCBR zrywa umowy z firmami, te tracą miliony złotych. Wiceminister tłumaczy: chodzi o zasadę

NCBR zrywa umowy z firmami, te tracą miliony złotych. Wiceminister tłumaczy: chodzi o zasadę

Kontenerowiec Dali, który we wtorek uderzył w most w Baltimore, w przeszłości spowodował także inną kolizję. W lipcu 2016 roku, wypływając z portu w belgijskiej Antwerpii, uderzył w kamienne nabrzeże. Reuters opublikował nagranie z tego zdarzenia.

Ten sam statek, inny wypadek. Reuters przypomina nagranie sprzed lat

Ten sam statek, inny wypadek. Reuters przypomina nagranie sprzed lat

Źródło:
Reuters

Gdzie i do której godziny zrobimy zakupy w święta wielkanocne? Jeśli jeszcze nie zdążyliśmy ze wszystkimi sprawunkami, to mamy nieco czasu. Oto godziny otwarcia sklepów w najbliższy weekend.

Godziny otwarcia sieci handlowych na Wielkanoc

Godziny otwarcia sieci handlowych na Wielkanoc

Źródło:
tvn24.pl

Sam Bankman-Fried został skazany na 25 lat więzienia - podał Reuters. Były miliarder, który kiedyś kierował jedną z największych giełd kryptowalut na świecie - FTX, został w listopadzie uznany za winnego oszustwa i prania pieniędzy. Teraz sąd zadecydował o wymiarze kary.

Jest wyrok dla króla kryptowalut

Jest wyrok dla króla kryptowalut

Źródło:
BBC, Reuters

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa w związku z prognozowanym silnym wiatrem i burzami ogłosiło alert dla części trzech województw. Służby ostrzegają przed możliwymi przerwami w dostawie prądu.

Alert RCB. "Unikaj otwartych przestrzeni"

Alert RCB. "Unikaj otwartych przestrzeni"

Źródło:
RCB, tvnmeteo.pl

Plaża w Sopocie znalazła się w rankingu stu najlepszych plaż świata. Na pierwsze miejsce zestawienia Golden Beach Awards trafiła w tym roku plaża na wyspie Bora Bora.

Polski kurort wśród stu najlepszych plaż świata

Polski kurort wśród stu najlepszych plaż świata

Źródło:
Beach Atlas

Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej prowadzi śledztwo w sprawie "wniesienia do kilkunastu sądów okręgowych na terenie kraju pism procesowych datowanych na 30 listopada 2023 roku" - przekazał rzecznik Przemysław Nowak w reakcji na publikację Wirtualnej Polski. Portal napisał, że złożone przez prokurator Ewę Wrzosek wnioski do sądów, mające zablokować działania PiS w sprawie mediów publicznych, miały powstać poza siedzibą prokuratury.

Prokuratura Krajowa prowadzi śledztwo w sprawie działań Ewy Wrzosek

Prokuratura Krajowa prowadzi śledztwo w sprawie działań Ewy Wrzosek

Źródło:
PAP, Wirtualna Polska, tvn24.pl

Jeden z najszybszych rollercoasterów, znajdujący się w Japonii Do-Dodonpa, został oficjalnie zamknięty. Jak przekazały władze japońskiego parku rozrywki, przyczyną takiej decyzji było kilkanaście przypadków poważnych obrażeń, które odnieśli jego pasażerowie.

Koniec jednego z najszybszych rollercoasterów. Łamał ludziom kości

Koniec jednego z najszybszych rollercoasterów. Łamał ludziom kości

Źródło:
Japan News, Japan Today, South China Morning Post

Księża z parafii pod wezwaniem Świętego Marcina w Żninie (woj. kujawsko-pomorskie) wystosowali do wiernych oświadczenie, w którym piszą, że są "zaskoczeni i zbulwersowani" postawą niektórych wiernych w okresie Wielkiego Postu. W ich opinii część z nich "nie tylko organizuje, ale uczestniczy w dyskotekach i zabawach okolicznościowych". Do sprawy odniósł się arcybiskup i metropolita gnieźnieński, prymas Wojciech Polak.

Księża do wiernych: taka postawa jest amoralna. Jest reakcja prymasa

Księża do wiernych: taka postawa jest amoralna. Jest reakcja prymasa

Źródło:
tvn24.pl

Koparka połączyła nowy tunel dla pasażerów ze starym przejściem podziemnym na Dworcu Zachodnim. W grudniu Wola zyska nowe podziemne połączenie z Ochotą.

Podziemne połączenie Woli z Ochotą

Podziemne połączenie Woli z Ochotą

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl
Gówniany temat? Może uratować ci życie

Gówniany temat? Może uratować ci życie

Źródło:
tvn24.pl
Premium

1. Warszawską Brygadę Pancerną zasiliły czołgi Abrams. Do stolicy przyjechały z Poznania. Wojskowi pochwalili się nagraniem z odbioru sprzętu. Jest to kolejna dostawa amerykańskiego.

Sznur czołgów na platformach. Abramsy przyjechały do Warszawy

Sznur czołgów na platformach. Abramsy przyjechały do Warszawy

Źródło:
tvnwarszawa.pl, TVN24

Trwa śledztwo dotyczące przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w związku z wydatkowaniem środków z Funduszu Sprawiedliwości. Doszło do przeszukań i pierwszych zatrzymań. Afery wokół FS wielokrotnie były tematem materiałów na portalu tvn24.pl i w magazynie reporterskim "Czarno na białym" w TVN24. Na bieżąco piszemy też o postępach w śledztwie.

Afery wokół Funduszu Sprawiedliwości, główni bohaterowie, przeszukania i zatrzymania. Najważniejsze materiały 

Afery wokół Funduszu Sprawiedliwości, główni bohaterowie, przeszukania i zatrzymania. Najważniejsze materiały 

Źródło:
tvn24

Nadchodzi Wielkanoc, której nieodłączną tradycją jest dekorowanie jajek. Część z nas decyduje się na używanie do tego barwników dostępnych w niemal każdym sklepie spożywczym, niektóre z nich zawierają jednak szkodliwe dla zdrowia substancje chemiczne. Badacze przypominają, że do przygotowania pisanek lepiej użyć naturalnych środków, które możemy znaleźć w swojej kuchni.

Czym malować jajka, żeby sobie nie zaszkodzić?

Czym malować jajka, żeby sobie nie zaszkodzić?

Źródło:
PAP

Zachęta została metaforycznie wyczyszczona. Odgłosy sprzątania: szorowania, odkurzania, froterowania można było usłyszeć podczas symbolicznego odświeżania gmachu galerii w performansie "Czyszczenie Zachęty" Katarzyny Krakowiak–Bałki.

Symboliczne "Czyszczenie Zachęty"

Symboliczne "Czyszczenie Zachęty"

Źródło:
PAP

Dwa pasące się łosie, w tym jeden o nietypowym, białym umaszczeniu, sfilmowała Reporterka 24 pod Giżyckiem (woj. warmińsko-mazurskie). - To pierwsza odnotowana obserwacja łosia o takim umaszczeniu w historii. Jest to więc bardzo rzadki okaz - stwierdził Sławomir Kowalczyk z Nadleśnictwa Giżycko. Nagranie otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Dwa łosie na wypasie, jeden z nich był "bardzo rzadki"

Dwa łosie na wypasie, jeden z nich był "bardzo rzadki"

Źródło:
Kontakt 24, tvnmeteo.pl