Zapora na granicy z Białorusią, która kosztowała 1,6 miliarda złotych, została nielegalnie pokonana od stycznia do połowy września 2023 roku ponad 30 tysięcy razy - informuje "Gazeta Wyborcza" powołująca się na wewnętrzny raport Straży Granicznej. Według pograniczników, blisko 13 tysięcy z osób, które pokonały zaporę, przedostało się następnie do Niemiec.
Jak w piątek informuje "GW", z wewnętrznych raportów Straży Granicznej ma wynikać, że zapora na granicy polsko-białoruskiej "dziś powstrzymuje nie więcej niż 60 proc. migrantów". Zaznaczyła, że to optymistyczne wyliczenia, bo ci, którzy zostali zatrzymani, pokonują barierę po kilka razy. Jak napisał dziennik, w dokumencie dotyczącym "Presji migracyjnej z Białorusi do Polski na zielonej granicy" od 1 stycznia do 17 września 2023 przekroczenie granicy i zatrzymanie przez SG określane jest jako "zapobieżenie przekroczenia granicy". Według dziennika mowa tu o 17 488 osobach.
Natomiast - jak dodała "GW" - "zaobserwowane przekroczenia granicy" oznaczają, że zapora została sforsowana, ale nikogo nie udało się złapać. W tej kategorii odnotowano 12 971 osób.
Dziennik wyjaśnia, że pierwsza liczba pochodzi z elektronicznych wskazań urządzeń na zaporze, które precyzyjnie odnotowują jej sforsowanie, ale dodaje, nie oznacza to, że udało się w porę wysłać patrol. Druga podana przez "GW" liczba to dane niemieckie. Oznacza, że tylu migrantów po przekroczeniu granicy polsko-niemieckiej zgłosiło się do służb zachodnich sąsiadów, a z ich dokumentów wynika, że przebywali wcześniej na terenie Białorusi lub Rosji.
Więcej żołnierzy na granicy polsko-białoruskiej
Według informatora dziennika, który ma mieć dostęp do rządowych danych, "w lipcu, w rekordowym dniu, zaporę pokonało 300 osób, z tego aż 160 nie udało się zatrzymać". Jak napisała "Gazeta Wyborcza" informator ten zaznacza, że podana liczba dotyczy okresu przed wrześniem 2023 roku, kiedy na granicę skierowano wsparcie wojska. Dopiero wówczas sytuacja miała ulec poprawie.
Obecnie, jak podała "GW", jest tam 3826 żołnierzy, a początkowo było ich 1089. Pomaga im około tysiąca policjantów.
Jak opisuje "Gazeta Wyborcza", zaporę można przeciąć zwykłym ręcznym brzeszczotem do metalu, aluminiowe pręty łatwo też rozgiąć na przykład lewarkiem samochodowym. Takich uszkodzeń ma być co najmniej tysiąc. Dziennik dodaje także, że zaporę łatwo pokonać podkopem, bo jest wbita na zaledwie 90 centymetrów.
Czuchnowski: zbyt czułe detektory wywołują dużo alarmów
Autor artykułu Wojciech Czuchnowski komentował w rozmowie z reporterką TVN24, że zapora jest też nieskuteczna "ze względu na to, że zbyt czułe są detektory elektroniczne".
- Wywołują zbyt dużo alarmów. To jest około kilka tysięcy alertów dziennie i Straż Graniczna po prostu nie wie, który alert jest prawdziwy, a który alert wynika z tego, że na przykład zapory dotknął konar drzewa, czy zwierzę, czy jakiś krzak. Na dodatek jeszcze przemytnicy wiedzą o tym, że te czujniki są zbyt wyczulone, i specjalnie wywołują te alarmy na całej długości, a tylko w jednym miejscu przechodzą - wskazał.
Jak ocenił, "część z tych rzeczy jest do poprawy, ale część będzie bardzo trudno naprawić". - Na przykład bardzo trudna sytuacja jest tego typu, że od strony białoruskiej jest bardzo niewielki pas polskiej ziemi. Na tyle niewielki, że nie można tam wykosić trawy, krzaków, drzew, tak żeby można było widzieć, że od strony białoruskiej przychodzą jakieś grupy przemytników. Chociażby z tego powodu, tego płotu się już nie da przesunąć, bo to byłyby ogromne koszty. Podobnie kwestia tej tak zwanej perymetrii, czyli tych czujników, które są nadmiernie wyczulone. Z naszych informacji wynika, że od wielu miesięcy Straż Graniczna zabiega o to, żeby tych alertów nie było tak dużo, żeby one były jakoś selekcjonowane. Z jakichś powodów nie da się tego zrobić - mówił dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Opozycja nie chce zburzyć zapory
Czuchnowski podkreślił w artykule, że wbrew twierdzeniom władzy, opozycja nie chce "zburzyć zapory". W rozmowie z TVN24 mówił, że w przypadku wygranych wyborów przez opozycję, temat nie zostanie odsunięty, bo "zapora jest oczywiście bardzo potrzebna".
- Potrzebna jest ochrona tej granicy dopóty, dopóki (Alaksandr) Łukaszenka stosuje tę swoją prowokację od dwóch lat, czyli oszukuje tych uchodźców, sprowadza migrantów do siebie i potem siłą jego służby wypychają ich do Polski. Dopóki to będzie trwało, to ta zapora będzie niezbędna. Tylko pytanie, jakie to będą koszty i czy można poprawić tą stronę techniczną oraz jakość tych detektorów, dlatego, że przecież takiej ilości wojska nie można tam trzymać bez końca - zaznaczył.
"GW" podała, że zwróciła się w środę do Straży Granicznej z szeregiem pytań, między innymi o dane na temat skali naruszeń zapory, liczbę pushbacków, uszkodzeń zapory odnotowanych przez SG, ale nie otrzymała odpowiedzi.
Wierzuk: rozmawiałem z migrantami w jednym z obozów w Niemczech
Z rzeczniczką Straży Granicznej rozmawiał reporter "Czarno na białym" Arkadiusz Wierzuk. Jak relacjonował na antenie TVN24, według rzeczniczki od momentu wybudowania zapory "ponad 20 tysięcy razy udało się udaremnić przejście na drugą stronę". Dodał, że potwierdza ona, iż "były próby podkopania się bądź przeskoczenia" przez zaporę.
- Ile osób przedostało się do Niemiec? Takich informacji polskie służby graniczne nie mają. Ale tacy ludzie są. Ja z nimi rozmawiałem w jednym z obozów dla migrantów w Niemczech - mówił dziennikarz, który przygotowuje reportaż. - Na białoruskiej granicy podkopaliśmy się pod nią, a potem przeskakiwaliśmy przez granicę Polski - mówił jeden z migrantów. Dodał, że podjął dziewięć prób. Na pytanie, ile zapłacił, odparł: "5-6 tysięcy". Dopytywany, jak migranci przedostali się do Niemiec, powiedział, że samochodem.
Tomczyk: to zwykła PiS-owska prowizorka
W piątek do siedziby Straży Granicznej w Warszawie udali się posłowie Koalicji Obywatelskiej. Jak mówił Marcin Kierwiński, pojawili się tam, aby "ponowić kontrolę poselską po dzisiejszych, szokujących informacjach dotyczących dziurawego płotu na naszej granicy".
- Wiemy, że jest wewnętrzny raport Straży Granicznej, który pokazuje, że płot, który był miarą sukcesu PiS-u w ostatnich miesiącach, całkowicie nie spełnia swojej roli. Że ten płot jest dziurawy, że nie zabezpiecza Polaków przed nielegalną migracją - dodał.
- Nie może być tak, że raporty dotyczące dziur w tym płocie są ściśle tajne - dodał.
Cezary Tomczyk zauważył, że zapora kosztowała 1,6 mld złotych. - Naprawdę, za tak gigantyczną kwotę można postawić gigantyczny mur, który będzie rzeczywiście bronił granic Rzeczpospolitej Polskiej - ocenił. Jak mówił, okazało się między innymi, że zamiast stalowych prętów są aluminiowe, w dodatku puste w środku. - To jest zwykła PiS-owska prowizorka. Tak, jak z każdym projektem, który PiS robił, wyszło niestety jak zwykle. Pytanie jest jeszcze oczywiście takie, kto ile ukradł na tym projekcie, tego też chcielibyśmy się dowiedzieć - mówił.
- My dziś z tego miejsca bardzo jasno deklarujemy. Po 15 października nasza granica będzie bezpieczna. Zapora będzie skuteczna i nie będą się działy takie ekscesy jak teraz - oświadczył Kierwiński. - Mówiliśmy też od początku, że budowa płotu jest niewystarczająca. Że jeśli chodzi o zamknięcie szlaku przemytniczego, to trzeba podjąć całościowe działania, również dyplomatyczne - podkreślił rzecznik PO Jan Grabiec.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Stalowa zapora o wysokości 5,5 metra została zbudowana na długości 186 km granicy z Białorusią w 2022 roku. Jej uzupełnieniem jest system kamer i czujników, który powstał na 206 kilometrach tej granicy.
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 29 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać w Europie kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska i obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja trwa.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Nielegalne przekroczenia granicy polsko-niemieckiej
Po przekroczeniu granicy zewnętrznej UE migranci mogą łatwo przedostać się na terytorium innych państw unijnych. Konkret24 opisał w ostatnich dniach dane dotyczące liczby nielegalnych przekroczeń granicy polsko-niemieckiej. Z danych otrzymanych przez Konkret24 od niemieckiej policji wynika, że od początku roku granicę z Niemcami od strony Polski przekroczyło nielegalnie niemal 20 tys. osób - połowa z nich przybyła właśnie z kierunku Białorusi.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRECIE24: Nielegalne przekroczenia granicy polsko-niemieckiej: dane pokazują duży wzrost
Źródło: "Gazeta Wyborcza", TVN24, tvn24.pl