Nie wiem o tym, żeby Polska Fundacja Narodowa wycofała się z tego rejsu. Fundacja zerwała współpracę z panem Kusznierewiczem i powody zostały podane - stwierdził podczas posiedzenia sejmowej komisji kultury wicepremier i minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. Komisja, która zajmowała się wnioskiem klubu PSL-UED o wotum nieufności wobec Glińskiego, zaopiniowała go negatywnie.
We wtorek sejmowa komisja kultury i środków przekazu zajmowała się wnioskiem klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego - Unii Europejskich Demokratów o wotum nieufności wobec Glińskiego. Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz wyjaśniał, że jego klub chce odwołania ministra kultury przede wszystkim za - jak argumentował - niegospodarność, źle wydane pieniądze i za słaby nadzór nad Polską Fundacją Narodową. Zdaniem ludowców wśród błędów popełnionych przez Glińskiego jest między innymi zakup kolekcji Czartoryskich. Pod wnioskiem klubu PSL-UED o wotum nieufności podpisali się także posłowie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej.
W uzasadnieniu wniosku napisano, że Gliński nie zalicza się "do grona osób, które należycie dbają o polski dorobek kulturalny".
Ponadto, zdaniem podpisanych pod wnioskiem posłów, polityka kadrowa ministra kultury "wywołuje falę niezadowolenia środowiska związanego z polską kulturą", co ma być związane między innymi z odwoływaniem dyrektorów poszczególnych placówek.
"To jest kwestia wiarygodności"
Gliński podczas posiedzenia komisji odniósł się między innymi do sporu pomiędzy Polską Fundacją Narodową a Fundacją Navigare. W poniedziałek PFN potwierdziła, że zakończyła współpracę z Fundacją Navigare i Mateuszem Kusznierewiczem w projekcie "Polska100", w ramach którego Kusznierewicz miał wziąć udział w rejsie dookoła świata promującym Polskę i upamiętniającym stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości.
Jak wskazano, powodem podjęcia takiej decyzji były kłopoty finansowe fundacji, której prezesem jest polski mistrz olimpijski. Tymczasem - według Fundacji Navigare - umowa wygasła wraz z końcem kwietnia, "ponieważ PFN nie wywiązała się z zobowiązania zakupu jachtu".
- Ja nie wiem o tym, żeby fundacja [Polska Fundacja Narodowa - przyp. red.] wycofała się z tego rejsu - skomentował tę sprawę Gliński podczas posiedzenia komisji. - Fundacja zerwała współpracę z panem Kusznierewiczem i powody zostały podane. Pan Kusznierewicz nie uprzedził fundacji, że ma trudną sytuację finansową. A to, w sytuacji, kiedy zawiera się kontrakty dotyczące pieniędzy, jest dość istotne. Dostaliśmy, to znaczy fundacja dostała, pismo od komornika - mówił minister kultury, zwracając uwagę, że to "jest kwestia wiarygodności".
- Też nie zostałem poinformowany przez pana Kusznierewicza, że taka sytuacja ma miejsce - dodał Gliński.
"To nie jest żaden przyjemnościowy rejs"
Wicepremier podkreślił, że nadal popiera projekt "Polska100". - Natomiast nie popieram udziału osoby, która tak się zachowała. Nie chcę oceniać, bo nie znam szczegółów. Sytuacja jest dość prosta. Jeśli ktoś nie poinformował o tym, że ma dość duże problemy finansowe i komornik może wejść pomiędzy kontrahentów, to to jest chyba dość jasne - stwierdził.
- Myślę, że fundacja chciałaby utrzymać projekt. Tam jest to możliwe, ponieważ zespół ludzi, którzy przy nim pracują, to są doświadczeni żeglarze - podkreślił wicepremier.
- To nie jest żaden przyjemnościowy rejs dookoła świata. To jest rejs sportowy, wyczynowy, dotyczący żeglarstwa oceanicznego - wyjaśnił, dodając, że aby wziąć w tych regatach udział, należało kupić jacht, którego polskie stocznie nie budują.
"To nie były pieniądze, które można było wydać na jakieś inne cele"
Gliński odniósł się również do zarzutów opozycji w sprawie zakupu za 100 milionów euro kolekcji dzieł sztuki od Fundacji Książąt Czartoryskich. Jak powiedział, kolekcja "została zakupiona z oszczędności budżetowych".
- Dzięki tym oszczędnościom budżetowym mogliśmy przeprowadzić tę transakcję. To nie były pieniądze, które można było wydać na jakieś inne cele. Na ogół wymienia się wtedy dzieci, staruszków. Nie, nie można było wydać tych pieniędzy na zmianę systemu emerytalnego, na bardzo potrzebne inne potrzeby. Nie można było i to nie był zbytek, który ktoś sobie zafundował, a jednocześnie zrobił to kosztem innych grup, które potrzebują wsparcia państwa - przekonywał.
W ocenie Glińskiego mówienie, że to jest "niepotrzebny wydatek, zbytek na kulturę", jest "po prostu nieuczciwe". - Po drugie, cała transakcja była od początku transparentna. Ona była szybka, ale była transparentna od początku. (...) Udało się zrobić coś, co wydawałoby się nie do zrobienia i czego nie zrobili moi poprzednicy, którzy próbowali to zrobić - dodał.
Powtórzył, że ministerstwo kultury kupiło całą kolekcję: 86 tysięcy obiektów muzealnych, 250 tysięcy obiektów bibliotecznych, nieruchomości krakowskie, pałac Czartoryskich, klasztorek, arsenał, Sieniawę, roszczenia do utraconych dóbr, a także "wyciszyli roszczenia innych osób".
"Cenzura w Polsce zaczęła się od pańskiej kadencji"
Wcześniej podczas debaty komisji kultury poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski określił Glińskiego jako "głównego cenzora" polskich artystów.
- Zrobił pan wszystko, żeby podważyć status i autorytet środowisk kulturalnych, ale przede wszystkim instytucji, którą pan kieruje. Pan nie jest gotowy intelektualnie, kompetentnie, merytorycznie do prowadzenia tak poważnej instytucji, jaką jest ministerstwo kultury, o czym świadczą pana poszczególne akty agresji wobec osób kultury - mówił w trakcie debaty Mieszkowski.
Zwracając się do Glińskiego, powiedział, że nie jest on "świadom tego, że obowiązuje go konstytucja Rzeczypospolitej, ale także ustawa o prowadzeniu i organizowaniu działalności kulturalnej".
- Pan po prostu przez całą swoją kadencję, od początku łamie prawa człowieka, musi pan być tego świadom. Jeżeli pan nie rozumie swojej roli, to proszę złożyć swój urząd - będziemy usatysfakcjonowani, ale myślę, że też panu spadnie z garbu poważny problem - podkreślił.
Poseł odniósł się się do słów Glińskiego o tym, że cenzura w Polsce skończyła się w 2015 roku. - Cenzura w Polsce zaczęła się od pańskiej kadencji, jest pan tego najlepszym dowodem. Jest pan głównym cenzorem Rzeczpospolitej polskich artystów - ocenił Mieszkowski.
W ocenie posła Nowoczesnej głównym zadaniem ministra kultury jest "wymiana elit". Pytał Glińskiego, kim chce zastąpić Krystiana Lupę, Krzysztofa Warlikowskiego, Magdalenę Cielecką, Mirosława Bałkę czy Olgę Tokarczuk. - Kim pan chce zastąpić tych wybitnych artystów, skoro szuka pan nowej jakości w swoim środowisku politycznym? Pan w sposób skrajny, jednoznaczny, niezwykle prymitywny upolitycznił polską kulturę. Tego nie można tolerować - argumentował poseł.
Mieszkowski przekonywał, że Gliński zachowuje się jak "sekretarze partyjni w PRL-u", którzy "cenzurowali, recenzowali".
- To jest myślenie PRL-owsko, gomułkowsko, gierkowskie czy PiS-owskie. Nie można, panie premierze, łamać 11 i 13 artykułu Traktatu Lizbońskiego. Proszę poczytać sobie. Wiedza nie boli, panu się to przyda. Pan powinien mieć świadomość tego, że reprezentuje pan Rzeczpospolitą demokratyczną, polską, a nie totalitarną PiS-owską - zaznaczył.
Debata nad wnioskiem o wotum nieufności
Z kolei szef Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański, odnosząc się do zarzutu sformułowanego w uzasadnieniu wniosku o wotum nieufności, mówiącego o tym, że Gliński "wprowadza swoich ludzi do rad nadzorczych mediów publicznych", przypomniał, że "spółki skarbu państwa są pod nadzorem właścicielskim rządu, poszczególnych ministrów, i spółki medialne są pod nadzorem właścicielskim ministra kultury (...) i zawsze tak było".
Debatę nad wnioskiem o wotum nieufności zaplanowano w Sejmie na wtorkowy wieczór.
Autor: tmw//now / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24