- To była klęska Antoniego Macierewicza, bo nie znalazł żadnych dowodów na zamach - powiedział w "Faktach po Faktach" Roman Giertych, pytany o czwartkową konferencję nowej podkomisji smoleńskiej. Jak ocenił, to "wszystko jest tak mało poważne, że pamięć o ofiarach przeradza się w groteskę".
Roman Giertych - który jest pełnomocnikiem części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej - nazwał prezentację efektów prac podkomisji "manifestacją pogardy dla prawdy".
- To, co wczoraj opowiadał Antoni Macierewicz, to jest manifestacja pogardy dla naszego intelektu - dodał. Jak mówił, szef MON poniósł klęskę, bo "nie znalazł żadnych dowodów na zamach".
- A przecież konferencja miała ujawnić to, co przez 10 miesięcy Antoni Macierewicz ustalił, a co przez sześć lat "było ukrywane" przez rząd Donalda Tuska - powiedział Giertych.
Dodał też, że początkowo nie wierzył, iż podkomisja chce przeprowadzić eksperyment polegający na zderzeniu tupolewa z brzozą umieszczoną na samochodzie. Jej przewodniczący przyznał jednak w rozmowie z jednym z portali, że propozycja taka pojawiła się w trakcie "burzy mózgów", choć ostatecznie od niej odstąpiono.
- To wszystko jest tak mało poważne, że pamięć o tych ludziach (ofiarach katastrofy - red.) przeradza się w groteskę - stwierdził adwokat.
"Powoli zmieniamy kraj w PRL"
Giertych - jako były minister edukacji narodowej - był też pytany o wygaszenie gimnazjów, które zapowiedziała w piątek szefowa MEN Anna Zalewska. Gość "Faktów po Faktach" przyznał, że kiedy pełnił swój urząd on także rozważał likwidację tego typu szkół.
- Dlatego, że w gimnazjach było wówczas duże skoncentrowanie przemocy. Ale to był problem, który rozwiązaliśmy w inny sposób poprzez program "Zero tolerancji dla przemocy w szkole" - mówił Giertych.
Jednak jego zdaniem likwidacja gimnazjów to zły pomysł, bo system edukacji to "bardzo wrażliwy organizm", który nie powinien ulegać zbyt częstym zmianom.
- Powoli zmieniamy kraj w PRL - ocenił Giertych, przypominając, że 8-letnie podstawówki i 4-letnie licea funkcjonowały w poprzednim systemie. Przekonywał, że powrót do starych rozwiązań jest zasługą Jarosława Kaczyńskiego.
- On się dobrze czuje, kiedy "Reksio" jest w telewizji, kiedy jest naczelna rola partii, kiedy jest pierwszym sekretarzem, a nie premierem, kiedy Sejm ma charakter fasadowy. I tak też jest w edukacji - przekonywał Giertych.
Gowin "następny do pożarcia"?
Były wicepremier był też pytany o pierwszą dymisję w rządzie Beaty Szydło - w czwartek z funkcją ministra skarbu pożegnał się Dawid Jackiewicz.
- Rewolucja ma to do siebie, że pożera swoje dzieci. Myślę, że pierwszym przykładem takiego spektakularnego "pożarcia" jest pan minister, ale będą też następni - mówił Giertych, wskazując, że kolejna dymisja będzie dotyczyć wicepremiera Jarosława Gowina.
- Myślę, że będzie jednym z następnych, którzy zderzą się z partyjną rzeczywistością - dodał.
Autor: ts//rzw / Źródło: tvn24