W desperacji wymyśla historię, łudząc się, że może to uchronić go od odpowiedzialności - tak minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro komentował list, jaki do prezydenta Andrzeja Dudy miał wysłać Marek Falenta. Według informacji "Rzeczpospolitej" biznesmen napisał do prezydenta, że jeśli nie zostanie ułaskawiony, ujawni szczegóły afery podsłuchowej oraz jej zleceniodawców. Opozycja domaga się wyjaśnień, "co zrobiono, gdy list pana Falenty wpłynął do Kancelarii Prezydenta".
"Rzeczpospolita" opisała w poniedziałek treść wniosku o ułaskawienie, jaki Marek Falenta miał skierować do prezydenta Andrzeja Dudy. Biznesmen "przedstawia się w nim jako osoba lojalna wobec PiS i CBA, której obiecano bezkarność za odsunięcie PO od władzy" - czytamy w dzienniku.
Biznesmen miał również napisać, że ujawni zleceniodawców i szczegóły afery podsłuchowej, jeżeli prezydent go nie ułaskawi. Według informacji "Rzeczpospolitej" Falenta przekonywał, że został "okrutnie oszukany" przez ludzi "wywodzących się z formacji" prezydenta.
"Miał tysiąc okazji i więcej, żeby powiedzieć, kto za nim stał"
Do sprawy Falenty odniósł się w poniedziałek w rozmowie z dziennikarzami minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Zdaniem Zbigniewa Ziobry opisany w "Rzeczpospolitej" wniosek to "wyraz desperacji człowieka, który został skazany przez sąd prawomocnie".
Jak mówił minister, Falenta "miał tysiąc okazji i więcej, żeby powiedzieć, kto za nim stał".
- Mogłoby to mu pomoc w jego doli - powiedział Ziobro. - Teraz w desperacji wymyśla historię, łudząc się, że może to uchronić go od odpowiedzialności. Nie uchroni, dlatego, że w Polsce prawo działa i będzie działać - dodał.
"Wnioski zostawiałem w szufladzie"
Mówiąc o Falencie, Ziobro dodał: - Jego wnioski kierowane do mnie wielokrotnie o to, by uruchomić proces ułaskawieniowy zawsze traktowałem tak samo, czyli zostawiałem w szufladzie, dlatego że nie widziałem żadnych podstaw, żeby takie wnioski uwzględniać.
Minister sprawiedliwości przypomniał, że "polski Kodeks karny przewiduje instytucję małego świadka koronnego". - To oznacza, że jeżeli ktoś, kto działa w konfiguracji wieloosobowej - a rozumiem, że teraz to sugeruje pan Falenta - ujawni przed sądem informację na temat innych osób i okoliczności, które są ważne dla sprawy, może liczyć na zwyczajne złagodzenie kary, a nawet jej zawieszenie - wyjaśniał.
Jak wskazywał, "gdyby to było prawdą, co mówi pan Falenta, on by to ujawnił i nigdy wiezienie by mu nie groziło". - W związku z tym to jest najlepszy dowód na to, że w tej chwili w desperacji opowiada takie historie - ocenił Ziobro. Jak podkreślił, "przestępcy czy ludzie skazani mówią różne rzeczy". - Do takich wyjaśnień trzeba podchodzić w świetle doświadczenia życiowego - skomentował szef resortu sprawiedliwości.
Na uwagę, że Falenta musi czuć się "silny", aby pisać list utrzymany w ofensywnym tonie, minister odpowiedział: - raczej sądzę, że czuje się niezwykle słaby i zdesperowany.
- Jest to taki wyraz histerii osoby, która gdyby miała takie informacje, to skutecznie mogłaby (…) oddziaływać na różne organa państwa, aby nie trafić do więzienia i aby nie skończyć z wyrokiem - dodał.
Zdaniem Ziobry, biznesmen "nie miał żadnych takich rewelacji, nie mógł w sposób skuteczny na nikogo oddziaływać".
Siemoniak: będziemy domagali się wyjaśnień
O sprawie wniosku Falenty mówił także podczas konferencji prasowej w Sejmie poseł i wiceszef PO Tomasz Siemoniak. Ocenił, że Zbigniew Ziobro rozmawiając w poniedziałek z dziennikarzami, był "wyraźnie poddenerwowany i w ogóle się nie odniósł do meritum sprawy".
- Zasadne jest pytanie, (...) jakimi nagraniami jeszcze dysponuje pan Falenta. Nie dość, że szantażuje głowę państwa, to jeszcze grozi prezesowi Rady Ministrów, że pojawią się kolejne nagrania z jego udziałem - wskazywał.
Jak mówił wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, "nie może być tak, że polska polityka, polskie organa władzy, służby, są bezradne wobec tej sytuacji". Stwierdził też, że "od pięciu lat polityka jest targana przez osoby dysponujące nielegalnymi nagraniami".
- Będziemy domagali się wyjaśnień, rzetelnego działania organów państwowych - podkreślił.
"Nie może być tak, że osoby skazane szantażują najważniejszych polityków"
- Będziemy żądali na tym posiedzeniu Sejmu informacji od pana prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości i ministra koordynatora służb specjalnych [Mariusza Kamińskiego - red.] o tym, co zrobiono, gdy list pana Falenty wpłynął do Kancelarii Prezydenta - zapowiedział obecny również na konferencji poseł PO Marcin Kierwiński.
- Nie może być tak, że osoby skazane szantażują najważniejszych polityków - zaznaczył. - Nie może być tak, że osoby skazane zwracają się do najważniejszych polityków mówiąc, że albo uzyskają ułaskawienie, albo wyciągną kolejne kompromitujące obóz władzy materiały - kontynuował.
Jego zdaniem, "w tej sprawie widać, że państwo rządzone przez PiS zachowuje się kompletnie indolentnie (biernie, niezaradnie - przyp. red.)".
"Skoro nagrywał polityków w restauracjach, to może nagrał swoich mocodawców"
Rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego Jakub Stefaniak ocenił w rozmowie z TVN24, że ponieważ biznesmen "napisał ten list, to prawdopodobnie prezydent go nie ułaskawi".
Jego zdaniem Falenta "zamknął sobie tym samym drogę do jakiegokolwiek ułaskawienia". - Natomiast jeśli potwierdzą się w jakikolwiek sposób te jego rewelacje, to PiS ma problem i to bardzo, bardzo duży - dodał Stefaniak. - Mam wrażenie że, jeśli nawet pojawi się konkretny dowód na to, że w jakikolwiek sposób obecnie rządzący byli zamieszani (w aferę podsłuchową - przyp. red.), to wiarygodność Falenty schodzi na drugi plan - powiedział rzecznik. - Skoro nagrywał polityków w restauracjach, to może nagrał swoich mocodawców - wyjaśniał.
"Watergate przy tym to jest mały pikuś"
Do spraw odniósł się także Adam Szłapka z Nowoczesnej.
- To jest rzecz, która powinna być fundamentalnie sprawdzona, bo jeżeli ktoś, kto zorganizował fizycznie te podsłuchy zaczyna mówić, że za tym stał minister Kamiński, minister (Ernest) Bejda (szef CBA - red.), czy Jarosław Kaczyński, a wiemy doskonale, że to było w ich interesie, że te taśmy zostały ujawnione, to całość się składa jednak na wiarygodną opowieść, że partia opozycyjna w Polsce (ówcześnie było nią PiS - red.) łamie prawo po to, żeby pozbawić kogoś władzy - wskazywał.
Zdaniem Szłapki, to brzmi jak bardzo "ponury scenariusz". - Watergate przy tym to jest mały pikuś - dodał poseł, nawiązując do afery politycznej w Stanach Zjednoczonych w latach 70., w wyniku której ze stanowiska zrezygnował ówczesny prezydent Richard Nixon.
Szczerski o wniosku Falenty: procedury trwają
Szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski był pytany na poniedziałkowej konferencji prasowej, czy prezydent czuje się szantażowany przez Falentę i czy po tym liście w grę wchodzi ułaskawienie biznesmena.
Szczerski zauważył, że nie jest to pierwszy wniosek Falenty. Wcześniej skierował on już do Andrzej Dudy dwie takie prośby. - Jak wszystkie poprzednie, będzie procedowany w Kancelarii zgodnie z ogólnymi zasadami, które w tej sprawie obowiązują - powiedział prezydencki minister. Jak podkreślił, w tej sprawie "nie ma żadnych wyjątków".
Poinformował, że sprawę wniosku o ułaskawienie Falenty prowadzi wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha. - Procedury trwają. Nie jest to sytuacja nadzwyczajna - dodał.
Autor: akr//now / Źródło: TVN24, Rzeczpospolita, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24