Nie zrezygnuję z kandydowania do Parlamentu Europejskiego, nigdy nie pojawił się taki pomysł - zapewnił w czwartek Włodzimierz Cimoszewicz, pytany o wypadek ze swoim udziałem. Dodał, iż prowadzi swoją kampanię wyborczą "zgodnie z planem" i jego zdaniem "wszystko szczęśliwie się zakończy". Były premier potrącił w sobotę na przejściu dla pieszych w Hajnówce 70-letnią rowerzystkę. Samochód, który prowadził, nie miał ważnych badań technicznych.
Były premier Włodzimierz Cimoszewicz jest warszawską jedynką Koalicji Europejskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Cimoszewicz: prowadzę kampanię zgodnie z tym, co sobie zaplanowaliśmy
W minioną sobotę Cimoszewicz potrącił rowerzystkę na oznakowanym przejściu dla pieszych w Hajnówce. Jeszcze w dniu wypadku śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Prowadzone jest w sprawie, czyli nikomu nie postawiono dotąd zarzutów, a poszkodowana 70-letnia kobieta i były premier zostali przesłuchani w charakterze świadków.
Cimoszewicz uczestniczył w czwartek w spotkaniu przedwyborczym w Wołominie. Pytany przez Polską Agencję Prasową, czy w związku z wypadkiem rozważa wycofanie się ze startu w wyborach, były premier zaprzeczył. - Oczywiście, że kandyduję - powiedział.
Dodał, że nigdy nie pojawił się pomysł, by mógł zrezygnować. - Wszystko powinno być wyjaśniane wedle prawa. Prowadzę kampanię zgodnie z tym, co sobie zaplanowaliśmy i myślę, że wszystko się szczęśliwie skończy - podkreślił.
Samochód byłego premiera nie miał ważnych badań technicznych. Potwierdził to rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku nadkomisarz Tomasz Krupa w rozmowie z tvn24.pl.
- Auto jest zabezpieczone na naszym parkingu, badań technicznych nie miało ważnych już od października (2018 r. - red.) - powiedział Krupa. Zatrzymany został dowód rejestracyjny samochodu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Samochód Cimoszewicza nie miał ważnych badań technicznych >
Biegli zbadają okoliczności wypadku
W poniedziałek białostocka prokuratura podała, że rowerzystka, która uczestniczyła w wypadku, doznała złamania kości prawego podudzia, ma również otarcia na twarzy i dłoni.
Śledczy poinformowali też wtedy w komunikacie, iż według dotychczasowych ustaleń, po wypadku kobieta została odwieziona przez Włodzimierza Cimoszewicza i jego znajomych - wraz z rowerem - do swojego miejsca zamieszkania, a następnie, za namową byłego premiera i jego znajomych, do szpitala. Według "Super Expressu", Cimoszewicz miał uciec z miejsca wypadku i taki zarzut może mu postawić białostocka prokuratura.
W środę powołani zostali biegli z zakresu medycyny sądowej oraz zajmujący się badaniem wypadków komunikacyjnych, do zbadania okoliczności zdarzenia.
Oświadczenie byłego premiera
Były premier wydał po wypadku oświadczenie, które przekazał mediom jego syn, poseł PO, Tomasz Cimoszewicz. Napisał m.in., że jechał z prędkością ok. 30 km/h, udzielił poszkodowanej pomocy i "po przekonaniu o konieczności poddania się badaniu lekarskiemu została ona odwieziona do szpitala".
"W dniu dzisiejszym 4 maja w godzinach porannych doszło w Hajnówce do przykrego zdarzenia z moim udziałem. Kierując samochodem, potrąciłem przejeżdżającą przez przejście dla pieszych rowerzystkę. Na szczęście, dzięki mojej niewielkiej prędkości 30 kilometrów na godzinę, poszkodowana Pani odniosła niegroźne obrażenia. Udzieliłem jej natychmiastowej pomocy i po przekonaniu o konieczności poddania się badaniu lekarskiemu została ona odwieziona do szpitala. W tej chwili znajduje się w domu. Wyrażam ubolewanie z powodu tego zdarzenia i szczególne współczucie poszkodowanej. Jest mi bardzo przykro z powodu tego niefortunnego wydarzenia w dniu jej urodzin. Pewnym usprawiedliwieniem był fakt jazdy pod słońce. Nie wykluczam również, że bolesna dla mnie informacja sprzed dwóch dni o wykryciu u mnie choroby nowotworowej mogła mieć wpływ na moje samopoczucie" - brzmi oświadczenie Włodzimierza Cimoszewicza.
Autor: akr//rzw / Źródło: PAP