Podróż na biały ląd zajęła reporterom TVN24 niemal dziesięć dni. Zaczęła się w samolocie, aby zakończyć w... amfibii. Po drodze był jeszcze autobus i kilkudniowe zmagania z falami na pokładzie niewielkiego statku.
- Na Stację Arctowskiego przypłynęliśmy na początku listopada. Właśnie zaczynało się tam antarktyczne lato. Temperatura powyżej zera. I chciałoby się powiedzieć, ciepło. Jednak wiejący od kontynentu, bardzo silny wiatr nie pozwalał tak myśleć – mówi Ilona Masiewicz – Starczewska, realizator filmu. - Było zimno, czasami nawet bardzo. To wiatr dyktuje na Wyspie Króla Jerzego warunki. Jest wszędzie, każdego dnia - dodaje.
Niezwykłe światło
- Mnie jako autora zdjęć najbardziej fascynowało niezwykłe światło Antarktydy – mówi operator Maciej Grubiak. I dodaje: - Kiedy świeci słońce, jest ono bardzo silne, czasami bardzo dokuczliwe. Za to szybko zmieniająca się pogoda i niskie chmury potrafią wyczarować niesamowity klimat.
Przez dwa tygodnie ekipa realizowała zdjęcia do filmu o polskich polarnikach. Bohaterami są naukowcy i pracownicy Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego.
- Stałem z otwartą buzią. Mam wrażenie, że nie zamknąłem jej do dzisiaj, chociaż od tamtej pory minęło już 30 lat – wspomina Lech Wiśniewski, kierownik tegorocznej, 35 wyprawy antarktycznej. – To, co zobaczyłem robiło wrażenie. Czułem się jak dziecko, któremu ktoś czyta książkę, a to co widzi jest tylko wyobrażeniem jakie dyktują słyszane słowa. Królowa Śniegu - pomyślałem. Tak myślę o niej również teraz. Piękna, zimna, tajemnicza i przerażająca jednocześnie, moja Antarktyka.
Na Wyspie Króla Jerzego
Na Wyspę Króla Jerzego Wiśniewski po raz pierwszy przyjechał w 1980 roku. Było to niespełna 3 lata po założeniu Polskiej Stacji Antarktycznej. Arctowski, bo tak powszechnie nazywana jest stacja, powstał jako placówka naukowo-badawcza Polskiej Akademii Nauk. Zbudowany na Wyspie Króla Jerzego ośrodek, nieprzerwanie od ponad 30 lat, prowadzi badania geologiczne, biologiczne, oceanograficzne i klimatyczne Antarktyki.
Warunki na stacji nie są łatwe. Raz w roku przypływa tu statek z zaopatrzeniem. Przywozi wszystko co potrzebne: żywność, środki czystości, śrubki, gwoździe. A także najważniejszy dla mieszkańców towar – paliwo. To ropa daje stacji życie. Specjalne agregaty zamieniają ją na energię cieplną i elektryczną.
Stacja im. Arctowskiego jest jedną z dziewięciu na Wyspie Króla Jerzego. Oprócz Polaków stacjonują tu między innymi Chilijczycy, Brazylijczycy i Rosjanie. Jednak mimo licznego sąsiedztwa, przez większość roku polarnicy żyją w izolacji. Szybko zmieniająca się kapryśna pogoda, liczne szczeliny lodowe i silny wiatr utrudniają poruszanie się po wyspie.
Tęsknota za rodziną
- Życie jest tu trudne z wielu powodów, ale wbrew pozorom nie klimat jest najdotkliwszy. Bardziej dokucza nam rozłąka z rodziną i przebywanie w małych przestrzeniach z garstką tych samych ludzi – mówi Jarosław Roszczyk, kierownik techniczny stacji.
Długa rozłąka z krajem obudziła w polskich polarnikach innowacyjność. Zainstalowali mini stację przekaźnikową, która za pośrednictwem Internetu przesyła sygnał telewizyjny z Polski na Antarktydę. Dzięki temu członkowie wyprawy mogą być na bieżąco z wydarzeniami w kraju.
- Kiedy dowiedziałam się, że mamy widzów w tak odległym miejscu wiedziałam: muszę tam dotrzeć – mówi Ilona Masiewicz – Starczewska. – Fascynująca była i odległość od Polski i sama legenda tego miejsca. Jednak dopiero na stacji zrozumiałam, że najbardziej fascynujący są tu ludzie.
„Na Krańcach Świata” to projekt dokumentalny, który ma pokazać naszych widzów w najdalszych zakątkach globu. Najbardziej egzotyczne i niedostępne miejsca, do których dociera sygnał TVN24. Zostanie pokazany latem tego roku.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24