Profesor Łukasz Wicherek, ginekolog i dyrektor z warszawskiego Szpitala Specjalistycznego "Inflancka" był gościem "Faktów po Faktach". Pojawia się on w reportażu TVN24 o kobiecie, która w 30. tygodniu ciąży dowiedziała się, że jej dziecko nie ma czaszki. To profesor Wicherek cofnął decyzję o braku zgody na aborcję. - Jak w krzywym zwierciadle w tej sytuacji możemy zobaczyć te wszystkie kłopoty, z jakimi na co dzień spotykamy się w ginekologii, w położnictwie w Polsce - powiedział. Dodał, że "ta sytuacja jest trudna i tragiczna z punktu widzenia ludzkiego".
W reportażu TVN24 "Miała mieć na imię..." opowiedziana została historia pani Mariny, która w 17. tygodniu ciąży usłyszała od lekarza, że z jej dzieckiem wszystko jest w porządku, a w 30. tygodniu - już od innego specjalisty - że jej dziecko cierpi na bezczaszkowie. Kobieta uzyskała opinię, że ciąża zagraża jej życiu i zdrowiu, a następnie zgłosiła się z nią do szpitala przy Inflanckiej w Warszawie chcąc dokonać aborcji. Tam jednak usłyszała odmowę. Sytuacja zmieniła się, kiedy z urlopu wrócił dyrektor placówki, ginekolog profesor Łukasz Wicherek. Zmienił decyzję podwładnych i zdecydował o terminacji ciąży. W 33. tygodniu u pani Mariny wywołano poród. Dziecko urodziło się martwe.
Profesor Wicherek był pytany w czwartkowych "Faktach po Faktach", czy to była trudna decyzja. - Z punktu widzenia medycznego nie była ona skomplikowana. Ta sytuacja jest trudna i tragiczna z punktu widzenia ludzkiego. Jak w krzywym zwierciadle w tej sytuacji możemy zobaczyć te wszystkie kłopoty, z jakimi na co dzień spotykamy się w ginekologii, w położnictwie w Polsce - powiedział.
Wyjaśniał, że "nie było trudności w podjęciu tej decyzji, bo z punktu widzenia medycznego sytuacja jest oczywista - mamy zagrożenie życia u pacjentki". - Jesteśmy lekarzami, czyli jesteśmy osobami odpowiedzialnymi za zdrowie. My musimy strzec tego zdrowia - podkreślił.
Pytany o decyzję podległych mu pracowników szpitala, odparł, że "w kwestii medycznej podległość, jeżeli lekarze są już specjalistami, ma trochę inny charakter niż w podległości służbowej". - Podlegli mi lekarze są samodzielnymi ginekologami i położnikami z tytułami naukowymi - wskazywał. I dodał: - Podjęli taką decyzję, nie ma sensu, żebym ja z tym dyskutował.
Przesłanki do przerwania ciąży. "Matka w czasie takiego porodu może być skrzywdzona"
Na pytanie, czy w świetle obecnych przepisów zaświadczenie od psychiatry wystarczy jako podstawa do zakończenia ciąży, gość TVN24 odparł, że "wystarczy".
- Tutaj zaświadczenie od psychiatry jest jednoznaczne - precyzował profesor Wicherek. - Ale zaznaczam, że w tym przypadku pojawia się też zagrożenie ze strony postępu porodu - dodał. Wyjaśniał, że "matka w czasie takiego porodu może być skrzywdzona". - Dlatego im wcześniej taką ciążę rozwiążemy, im wcześniej doprowadzimy do porodu, tym mniejsze jest ryzyko dla matki. Dlatego sytuacja z punktu widzenia medycznego tutaj nie budziła żadnych wątpliwości - powtórzył.
Kierowany przez Julię Przyłębską Trybunał Konstytucyjny w październiku 2021 roku zdecydował o zaostrzeniu prawa aborcyjnego. W konsekwencji usunięto przepis zezwalający na aborcję, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Terminacji ciąży można dokonać tylko w przypadku gwałtu lub zagrożenia zdrowia czy życia ciężarnej.
Wicherek: strach wynika z niewystarczająco skonstruowanego środowiska pracy
Profesor Wicherek został także zapytany, "czy jest jakiś strach wśród lekarzy". Po zmianie prawa aborcyjnego w środowisku lekarskim pojawiały się głosy, że może mieć ona wpływ na podejmowane przez nie decyzje, ze względu na możliwą odpowiedzialność karną.
- Ten strach wynika z niewystarczająco skonstruowanego wokół nas środowiska do naszej pracy - odpowiedział gość "Faktów po Faktach". - My się nie boimy podejmować decyzji. My natomiast możemy, podejmując te decyzje, spotkać się z kontrolą, możemy spotkać się z różnego rodzaju weryfikacją, możemy spotkać się w końcu z kimś, kto będzie oceniał nas nie poprzez poziom naszej wiedzy - wymieniał specjalista.
Dodał, że "oczywiście, że ta ustawa powinna być zliberalizowana".
Dopytywany przez prowadzącego program Piotra Marciniaka, czy będzie się teraz musiał tłumaczyć przed prokuratorem ze swojej decyzji, profesor Wicherek powiedział: - Myślę, że to pytanie powinien pan skierować nie do mnie, tylko do właściwych organów, czy będę się tłumaczył.
Jego zdaniem "w tak oczywistej sytuacji medycznej nie ma procedur".
Konsekwencje dla lekarza pani Mariny? "Zależy od pacjentki", ale "są dwie możliwości"
Ginekolog mówił także o tym, czy lekarz, który w badaniu USG nie zobaczył problemów z płodem, może ponieść jakąś odpowiedzialność.
Według profesora Wicherka to "zależy od pacjentki, od tego, jaką ona podejmie decyzję". - Są dwie możliwości. Albo wybiera drogę przez izbę lekarską, gdzie jest sąd lekarski, albo wybiera drogę przez sąd powszechny - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24