W czasie lotu szkoleniowego amerykańskiego drona MQ-9 Reaper z Rumunii do Polski nastąpiła utrata kontroli nad nim. W okolicach lotniska Mirosławiec musiało dojść do tak zwanego przymusowego przyziemienia. To się udało i maszynę szybko odnaleziono - powiedział inspektor Sił Powietrznych, generał dywizji Ireneusz Nowak, wyjaśniając poniedziałkowy incydent. Zapewnił, że "wszystko było pod kontrolą", a procedury "zadziałały prawidłowo". Armia powiadomiła zawczasu wszystkie służby o problemie i te miały ponad cztery godziny na przygotowanie się do akcji.
Nieuzbrojony dron MQ9 Reaper sił powietrznych USA w Europie wykonujący zaplanowany kwartalny trening na lotnisku w Mirosławcu stracił łączność z bazą - przekazało w poniedziałek późnym wieczorem Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. W kolejnym wpisie poinformowano, że w okolicach Mirosławca doszło do awaryjnego lądowania.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nieuzbrojony amerykański dron stracił łączność z bazą. Awaryjne lądowanie "zgodnie z procedurami"
"Dosyć nerwowa, nieprzespana noc"
Do tej kwestii odniósł się we wtorek na briefingu prasowym inspektor Sił Powietrznych, generał dywizji Ireneusz Nowak.
- Przyczyną naszego spotkania jest to, co się wydarzyło wczoraj wieczorem, a więc mieliśmy, szczerze powiem, dosyć nerwową, nieprzespaną noc w dowództwie, ale przede wszystkim w 12. Bazie Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu. Związane to było z tym, że w czasie lotu szkoleniowego amerykańskiego samolotu bezzałogowego MQ-9 Reaper nastąpiła utrata kontroli nad samolotem, co skutkowało tym, że musiało dojść do tak zwanego przymusowego przyziemienia tego samolotu w okolicach lotniska Mirosławiec - przekazał.
Poinformował, że "samolot wykonywał rutynową misję szkolną". - Miał przetestować i wykonać podejścia do lądowania na lotnisku Mirosławiec w tak zwanym automatycznym systemie startów i lądowań. Wykonywał lot z bazy w Rumunii. Około 18 otrzymaliśmy informację, że została utracona kontrola nad samolotem. Krótko mówiąc, załoga, która kontrolowała ten samolot z ziemi i znajdowała się w Rumunii, nie była w stanie dalej wykonywać czynności - wyjaśniał Nowak.
- Podjęta została próba transferu kontroli do innego stanowiska, które znajduje się w Mińsku Mazowieckim, i przyjęcia tej kontroli przez operatorów z Mińska Mazowieckiego. To się nie powiodło. W związku z powyższym podjęto decyzję o tym, że będzie przeprowadzona próba przymusowego przyziemienia - dodał.
Nowak: wszystko było pod kontrolą
Jak wskazywał generał dywizji, "od momentu, kiedy mieliśmy wiedzę, że amerykańska załoga utraciła kontrolę nad samolotem, wiedzieliśmy, że mamy około czterech i pół godziny na przygotowanie się".
- Zostały podjęte wszystkie procedury niezbędne w takim przypadku. Została powiadomiona i policja, i straż pożarna, i organy samorządowe, i przede wszystkim Żandarmeria Wojskowa. Teren prawdopodobnego przymusowego lądowania samolotu został zabezpieczony. Wiadomo było, że nie ma tam ludzi, nie było nikogo, komu mogłaby się stać krzywda. Wszystko było pod kontrolą - przekazał.
- Około 10 minut przed 23 samolot wypracował całą swoją pozostałość paliwa. Po około 10 minutach lotu szybowego przyziemił właśnie w tym rejonie, w którym się spodziewaliśmy - poinformował Nowak.
Jak mówił, dron "został odnaleziony około dziewięć minut od momentu lądowania". - I od tego czasu miejsce lądowania zostało zabezpieczone. Prowadzone są czynności, ponieważ - tak jak wspomniałem - maszyna należała do strony amerykańskiej. Tutaj nie Wojsko Polskie jest właścicielem tej maszyny, zatem czynności wyjaśniające będzie prowadziła strona amerykańska. Oczywiście przy asyście polskich specjalistów - wyjaśniał.
- Chcemy weryfikować nasze procedury bezpieczeństwa i chcemy je poprawiać, jeżeli jest taka potrzeba. Natomiast w tym przypadku - z tego, co widzimy już na pierwszy rzut oka - wszystko zadziałało bardzo prawidłowo - dodał.
"Na pierwszy rzut oka nie o GPS chodziło"
Dopytywany o możliwe przyczyny zdarzenia, Nowak odparł, że "w obecnej sytuacji bezpieczeństwa wszystkie będą badane". - Jest ich możliwych bardzo wiele. Wiele się spekulowało w mediach o zakłóceniach sygnału GPS. Natomiast ja mogę państwu powiedzieć, że na pierwszy rzut oka nie o GPS chodziło, ponieważ samolot mimo że autonomicznie i w tak zwanym backupowym trybie, ale wykonywał jednak lot po zaplanowanej z góry trasie - podkreślał.
- To jest zadanie dla służb, dla specjalistów i tutaj nie wykluczamy żadnej przyczyny, wszystkie będą badane - powtórzył.
MQ-9 Reaper to amerykański bezzałogowy statek powietrzny używany głównie przez Siły Powietrzne USA oraz RAF. Od 1 marca 2019 r. w pełnej gotowości operacyjnej działa baza reaperów w Mirosławcu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24