Ruszył proces przeciwko mafii śmieciowej, która miała nielegalnie zgromadzić cztery tysiące ton odpadów niebezpiecznych w 11 miejscowościach w pięciu województwach. Na ławie oskarżonych zasiadło 30 osób. Mają łącznie 200 zarzutów. Gminy do tej pory nie uporały się ze śmieciami.
W Sądzie Okręgowym w Częstochowie rozpoczął się proces w sprawie zorganizowanej grupie przestępczej, która przyczyniła się do powstania 11 nielegalnych składowisk niebezpiecznych odpadów na terenie województw: śląskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego, pomorskiego i wielkopolskiego. Aktem oskarżenia objęto 30 osób. Zarzucono im łącznie prawie 200 czynów.
- Są to przestępstwa różnego rodzaju przeciwko środowisku, mieniu, przeciwko wiarygodności dokumentów, działania w zorganizowanej grupie przestępczej oraz tak zwanego prania brudnych pieniędzy. Najsurowszy z tych czynów zagrożony jest karą od trzech do 15 lat pozbawienia wolności - mówi Dominik Bogacz, rzecznik prasowy częstochowskiego sądu.
W środę prokurator odczytał akt oskarżenia i na tym czynności dowodowe zakończono. Oskarżeni wyjaśnienia przed sądem mają zacząć składać dopiero na kolejnej rozprawie.
Zarzuca się im, że zgromadzili w sumie ponad cztery tysiące ton niebezpiecznych odpadów. Ich utylizacja to koszt kilkudziesięciu milionów złotych.
Pokrzywdzeni to gminy i osoby prywatne
Nielegalne składowiska znajdują się w województwach śląskim (w Gliwicach, Chybiu, Zawierciu, Częstochowie i Rudniku Wielkim), wielkopolskim (w Jastrowiu), pomorskim (w Ogorzelinach), małopolskim (w Wojkowicach, Spytkowicach i Trzyciąży) oraz świętokrzyskim (w Odonowie).
Pokrzywdzone są gminy, na terenie których znajdują się te składowiska oraz osoby prywatne, od których członkowie grupy przez podstawione przez siebie firmy mieli wynajmować posesje lub magazyny do składowania odpadów.
"Gimnastykujemy się, jak usunąć odpady"
- Osoba, którą reprezentuję do chwili obecnej, pozostała z tymi odpadami niebezpiecznymi. Gimnastykujemy się, jak to usunąć. W chwili obecnej musi się tym zająć gmina. Czekamy na rozwój sytuacji - mówi Tomasz Bieda, który reprezentuje pokrzywdzoną z województwa śląskiego, z gminy Kamienica Polska (miejscowość Rudnik Wielki).
Jak wyjaśnia, na terenie miały być składowane części samochodowe i nie było podstaw, by stwierdzić, że stanie się inaczej. Tymczasem pojawiły się tam płynne odpady, zagrażające środowisku i bezpieczeństwu ludzi.
- Jest to dosyć duży skład odpadów. Też kwota usunięcia tego jest naprawdę gigantyczna, dlatego jest to wielka szkoda i sytuacja, w której sama moja klientka nie może sobie poradzić. Liczymy, że rozwój sytuacji pozwoli nam to szczęśliwie zakończyć - dodaje Bieda.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24