Rodzina Aleksandry i jej córki Oliwii z Częstochowy nie podjęła się identyfikacji ciał, które odnaleziono w poniedziałek w Romanowie. Bliscy nie byli na to gotowi. Kobiety zaginęły 10 lutego. Według prokuratury tego dnia zostały zamordowane. Ujawnione 11 dni później zwłoki były zakopane w lesie. O zbrodnię podejrzany jest Krzysztof R., sąsiad Aleksandry z ogródków działkowych. Nie przyznaje się do zarzutu.
Rodzina 45-letniej Aleksandry i jej 15-letniej córki Oliwii została poproszona przez śledczych o zidentyfikowanie ciał dwóch kobiet, które zostały znalezione 21 lutego w miejscowości Romanów w województwie śląskim. Pierwsza próba identyfikacji w dniu odnalezienia zwłok nie powiodła się. - Rodzina nie była na to gotowa - wyjaśnił Krzysztof Budzik z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
We wtorek podjęto kolejne próby, które też nie przyniosły skutku. Śledczy spodziewali się takiego obrotu spraw i zrezygnowali z tradycyjnej metody ustalenia tożsamości zmarłych. - Z uwagi na stan psychiczny tych osób [najbliższych pokrzywdzonych - red.] nie były one w stanie uczestniczyć w takiej czynności. Wobec czego zapadła decyzja, że zostaną przeprowadzone badania DNA. Będą one zlecone niezwłocznie - mówił Budzik.
Na środę w Zakładzie Medycyny Sądowej w Katowicach zaplanowano sekcje zwłok w celu określenia przyczyny śmierci kobiet.
Matka i córka zaginęły, w mieszkaniu zostały telefony, przed blokiem - ford
45-letnia Aleksandra i jej 15-letnia córka Oliwia z Częstochowy zaginęły 10 lutego. Tego dnia 45-latka ostatni raz widziana była na ogródkach działkowych przy ulicy Żyznej. Wraz z nimi zniknął pies rasy shih tzu.
Zaginięcie częstochowianek następnego dnia zgłosiła matka 45-latki. Policja weszła do ich mieszkania w bloku przy ulicy Bienia. Zastała porządek oraz telefony zaginionych kobiet. Przed blokiem stał ford focus 45-latki, ale - jak zauważyła zawiadamiająca - zaparkowany był inaczej niż zwykle.
Policjanci z pomocą strażaków przeczesywali ogródki działkowe, przeglądali nagrania z monitoringów. Tropili, kto i gdzie 10 i 11 lutego poruszał się fordem zaginionej Aleksandry.
Świadek widział forda w Romanowie - tam znaleźli ciała kobiet
W niedzielę, 20 lutego ford Aleksandry doprowadził śledczych do miejscowości Romanów, około 20 kilometrów od Częstochowy. Okazało się, że ktoś poruszał się nim 10 lutego drogą krajową numer 91 - tak zwaną gierkówką i skręcił w dukt leśny w okolicach Romanowa. W ustaleniach pomogły działania operacyjne oraz świadek, który zgłosił policji, że widział tam taki samochód.
Ruszyły poszukiwania w tamtym rejonie. W poniedziałek, 21 lutego przed południem znaleziono ciało kobiety, a kilka godzin później ciało drugiej. Były zakopane na głębokości około metra, w odległości kilku metrów od siebie. Znaleziono też martwego psa.
Podejrzany o zabójstwo kobiet oraz instalację kamerki w ich mieszkaniu
O zamordowanie kobiet podejrzany jest 52-letni Krzysztof R. z Częstochowy. Został zatrzymany już w niedzielę, 13 lutego, a dwa dni później usłyszał zarzut podwójnego zabójstwa połączony z bezprawnym pozbawieniem wolności kobiet. Nie przyznaje się i nie składa wyjaśnień. Od środy, 16 lutego decyzją sądu przebywa w areszcie.
Jak powiedział nam prezes ogródków działkowych na Żyznej, R. i zaginione kobiety mieli działki w sąsiedztwie. Krzysztof Budzik nie odniósł się do tej informacji. Potwierdził jedynie, że podejrzany i kobiety znali się.
Prokuratura nie ujawnia, jakie ma dowody przeciwko R. W ostatnim czasie Budzik ujawnił kolejny zarzut, który ciąży na mężczyźnie w związku z zamordowanymi kobietami. - Chodzi o nieuprawnioną instalację kamerki w mieszkaniu 45-latki, bez jej wiedzy i zgody - mówi prokurator. Kamerka miała zostać zainstalowana w 2020 roku i została znaleziona po zaginięciu kobiet. Czy ujawniono nagrania, a jeśli tak, co one zawierają? Budzik: - Nie mogę odpowiedzieć.
Nie jest to jedyny wątek, który badają śledczy. Jak przekazała nam Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka częstochowskiej policji, w 2019 i 2021 roku pani Aleksandra składała zawiadomienie dotyczące wykorzystywania wizerunku jej córki Oliwii. - Ktoś podszywał się pod jej córkę na Facebooku - powiedziała rzeczniczka. Wtedy sprawa została umorzona, nie wykryto sprawcy. Prokuratura sprawdza, czy może to mieć związek ze zbrodnią.
Zaraz po zaginięciu kobiet do policji i lokalnych mediów przychodziły drogą mailową groźby od kogoś, podpisanego jako "częstochowski seryjny morderca". Autor ostrzegał, żeby nie szukano matki i córki, bo zginą kolejne osoby. Policja szuka nadawcy.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja