"Rzeczpospolita" napisała we wtorek, że obiekt, który spadł na dom w Wyrykach w nocy z 9 na 10 września, kiedy rosyjskie drony wtargnęły w polską przestrzeń powietrzną, to rakieta wystrzelona przez polski F-16. Informacje te przekazano w powołaniu na ustalenia poczynione "w najważniejszych strukturach państwa zajmujących się bezpieczeństwem państwa". Według rozmówcy "Rz", rakieta "miała dysfunkcję układu naprowadzania i nie zadziałała".
W sprawie pojawiło się w ciągu dnia wiele komunikatów i komentarzy ze strony przedstawicieli rządu, prezydenta i wojska.
Do sprawy odniósł się w środę w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 senator KO Grzegorz Schetyna. Mówił, że "po zakończeniu tego ataku, po zakończeniu incydentu czy tych incydentów, jest zwykłe pytanie o komunikację, czyli o to, co i w jaki sposób przedstawiać opinii publicznej".
Pytany, czy wyobraża sobie, żeby wojskowi się nie zorientowali, że mają do czynienia z rakietą, a nie rosyjskim dronem, powiedział: - Nie wydaje mi się, żeby to było możliwe. Tak, to było w zasadzie pewne, musieli mieć tę wiedzę.
- To jest pytanie, co można powiedzieć, co trzeba utajnić na użytek postępowania, ale także tych relacji i tego, w jaki sposób informować opinię publiczną, czyli także Rosjan o tej sprawie - mówił Schetyna.
Schetyna: szef MON powinien mieć natychmiast informacje
- Patrzę na to całościowo jako na problem, który nas dotyka po raz pierwszy. Nie mieliśmy doświadczeń takich i też tu nie ma mądrych - zaznaczył gość "Rozmowy Piaseckiego".
Schetyna mówił, że ma wrażenie, iż "nie było komunikacji wewnątrz instytucji publicznych, to znaczy: Ministerstwo Obrony Narodowej, KPRM, premier, ale także BBN i kancelaria prezydenta". - Tutaj zabrakło wymiany informacji - ocenił.
Dopytywany, czy może się zgodzić, że mamy do czynienia z błędem komunikacyjnym, odparł: - Dlatego że po raz pierwszy doszło do takiej sytuacji.
- Nie mamy doświadczenia. Chodzi o to, żeby wyciągnąć wnioski i żeby wiedzieć, jak komunikować to między instytucjami państwowymi i opinią publiczną - ocenił.
Pytany, czy oczekiwałby większej jawności ze strony wojska po takim incydencie, powiedział, że oczekiwałby "skutecznej informacji, którą otrzymuje minister obrony narodowej na biurko, natychmiast, błyskawicznie". - A nie, że wojsko analizuje tę sytuację. Ona powinna być poddana analizie, ale informacje powinien mieć minister obrony narodowej natychmiast - dodał.
Schetyna o reparacjach od Niemiec
We wtorek Karol Nawrocki mówił, że kwestia reparacji wojennych od Niemiec jest dla niego - jako dla polskiego prezydenta - ważna. Zaapelował o jedność w tej sprawie do "wszystkich środowisk politycznych, do wszystkich środowisk parlamentarnych".
Schetyna został zapytany, czy jest w tej sprawie zjednoczony z prezydentem. - Musiałbym wiedzieć, jaką prezydent przyjął taktykę w rozmowach ze stroną niemiecką. Jego strategię poznałem już w kampanii wyborczej, słyszeliśmy o reparacjach wielokrotnie, nawet jeszcze było prężenie muskułów przed samym wyjazdem (do Berlina - red.) - powiedział.
- Mówiliśmy wielokrotnie, że kwestia reparacji to jest prawna formuła, która jest bardzo dla nas nieskuteczna. To znaczy powrót do całej formuły reparacji (...) umiejscawia tę sytuację w 1953 roku i zamyka tę kwestię - zaznaczył.
Dodał, że "zadośćuczynienie, odszkodowanie to jest przestrzeń, którą otwierają takie słowa i takie formuły".
- Uważam, że najpierw niech (prezydent - red.) zbuduje relacje, także prywatne, personalne z prezydentem (Niemiec - red.), a potem w skuteczny sposób zacznie rozmawiać o zadośćuczynieniu, o współpracy, o możliwościach, które z tego mogłyby czy powinny wynikać - mówił.
Na uwagę, że Nawrocki zgłaszał w Berlinie pomysł, że może by Niemcy zainwestowały w polską armię, w polski przemysł obronny i to byłby jakiś sposób zadośćuczynienia za 1939 rok, Schetyna podkreślił, że "Niemcy mają takie doświadczenie, bo przecież w latach sześćdziesiątych ich umowne wtedy reparacje czy odszkodowania w relacjach z Izraelem pozwoliły wzmocnić armię izraelską". - I to miało swój wymierny efekt w wojnach lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych - dodał.
Pytany, czy Polska mogłaby podążać ścieżką izraelską, ocenił, że "to akurat powinien być efekt wspólnych ustaleń między prezydentem a premierem".
Nawrocki będzie "budował nową swoją politykę po prawej stronie sceny politycznej"
Schetyna został też zapytany, czy prezydent Karol Nawrocki "ma papiery" na lidera obozu prawej strony sceny politycznej.
- Myślę, że on ma polityczne ambicje, które będą go sytuować jako osobę, która będzie tworzyć własną konstrukcję polityczną. Będzie chciał mieć wpływ na politykę wewnętrzną - powiedział. Dopytywany, co to znaczy własną konstrukcję polityczną, odparł, że "nie będzie takiej sytuacji, którą widzieliśmy przy na przykład prezydencie (Andrzeju) Dudzie, który szedł obok prezesa Kaczyńskiego i myślał, w jaki sposób zrobić tak, żeby się z nim przywitać".
- Karol Nawrocki będzie realizował własną agendę, to widać też po doborze personalnych współpracowników. Będzie narzucał tempo i budował nową swoją politykę po prawej stronie sceny politycznej. Będzie chciał na nią mieć skuteczny wpływ i to będzie politycznie ciekawe - ocenił.
Schetyna: wariant koalicyjny jest niezbędny
Schetyna został też zapytany, czy lider Polski 2050 Szymon Hołownia przestanie pełnić funkcję marszałka Sejmu w listopadzie. - Zastanawiam się, bo mówimy o 13 listopada, kiedy musi być ta zmiana. To jest pytanie o jedność i podmiotowość koalicji. Mam nadzieję, że będzie wszystko według planu i umowy - powiedział senator KO.
Zgodnie z umową koalicyjną w listopadzie Włodzimierz Czarzasty powinien zostać marszałkiem Sejmu. Senator KO został zapytany, czy biorąc pod uwagę taktykę partyjną, na Polskę 2050 by teraz chuchał i dmuchał, czy ją konsumował. - Uważam, że niezbędny jest wariant koalicyjny. Nie ma lepszej struktury i formuły - odparł.
Według Schetyny "to jest trudna koalicja, bo składająca się z czterech ugrupowań, ale Koalicja Obywatelska, nawet rozszerzona, wzmocniona, powinna mieć sojusznika i koalicjanta w parlamencie, a nie poza parlamentem".
- My musimy walczyć o każdy głos, który Polacy chcą oddać na partię demokratyczną - podkreślił.
Został też zapytany, czy akceptuje to, że szyld Platformy Obywatelskiej zniknie. Na początku września w "Podcaście politycznym" w TVN24+ Arleta Zalewska i Konrad Piasecki ujawnili, że PO zamierza połączyć się z partiami - Inicjatywą Polska i Nowoczesną.
- Akceptuję skuteczność polityczną. Patrzę na to przez pryzmat zbudowania formuły, która wygra wybory za dwa lata. A jeżeli to ma służyć tylko temu, żeby połączyć wszystkich i zobaczymy, jak będzie - to nie będzie to dobry pomysł. Pomysł ma służyć temu, żeby skutecznie zatrzymać PiS za dwa lata - powiedział Schetyna.
- Jestem za (tym pomysłem - red.), tylko musimy mieć cały pomysł na dzisiaj, czyli na tygodnie najbliższe, ale także na przyszły rok - podkreślił.
Dodał też, że "relacje muszą być wewnątrz koalicji, bo ona jest kluczem do zwycięstwa za dwa lata".
Autorka/Autor: js/kab, ads
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24