- Miller powinien przeprosić się z Kwaśniewskim, wyciągnąć rękę do wielu innych związanych z lewicą i próbować, lojalnie współdziałając z nimi, stworzyć szerokie porozumienie - stwierdził w "Faktach po Faktach" Włodzimierz Cimoszewicz.
Włodzimierz Cimoszewicz w "Faktach po Faktach" ocenił kondycję polskiej lewicy. Jego zdaniem spadek notowań Platformy i wzrost osób, które nie są zdecydowane na kogo oddać w wyborach swój głos, otwiera pole dla centrolewicy. Brakuje jednak osoby, która wzięłaby sprawy w swoje ręce.
- Lewica jest politycznie i intelektualnie nieprzygotowana do tego żeby skorzystać z tak sprzyjającej sytuacji - przekonywał Cimoszewicz. Dodał, że mają w tym swój udział także animozje pomiędzy liderami. - Animozje miedzy ludźmi mogą występować, ale jeśli intelekt im podpowiada, że inaczej trzeba postępować, to powinni potrafić opanować swoje emocje. Wydaje mi się, że to jest właśnie brak zrozumienia sytuacji i brak zdolności do wykorzystania sytuacji - tłumaczył w TVN24.
Kwaśniewski uległ "nierozsądnym sugestiom"
Przyznał też, że jest trochę rozczarowany tym, że Aleksander Kwaśniewski "uległ bardzo nierozsądnym sugestiom zachowania", polegającego na tym, ze związał się z dwoma politykami - Palikotem i Siwcem.
"Że stworzył wrażenie, że to z nimi chce formować jakąś nową inicjatywę przed eurowyborami, podczas gdy chodziło o coś zupełnie innego, o bardzo szerokie porozumienie, obejmujące całą lewicę i resztki środka politycznego itd. Można było stworzyć liberalno- lewicowy blok wyborczy i to miałoby szanse - tłumaczył i dodał, że dziś te szanse są już jego zdaniem niewielkie.
- Jeśli sondaże za pół roku będą wskazywały na zapowiedz klęski, to być może to otrzeźwi - ocenił Cimoszewicz.
Recepta dla Millera
A co powinien zrobić Leszek Miller? - Przeprosić się z Kwaśniewskim, wyciągnąć rękę do wielu innych związanych z lewicą i próbować, lojalnie współdziałając z nimi, stworzyć szerokie porozumienie - stwierdził w "Faktach po Faktach" Cimoszewicz. Na pytanie, czy jednak Millera na to stać, odpowiedział: - Zobaczymy. Dotychczasowe dowody raczej nie świadczą o tym.
Uchwałę ws. Przemyka "można było przyjąć przez głosowanie"
Włodzimierz Cimoszewicz odniósł się też do zamieszania wokół uchwały ws. Grzegorza Przemyka. Przyjęty przez komisję kultury projekt w 30. rocznicę śmierci warszawskiego maturzysty, syna opozycjonistki, nie został wczoraj przyjęty przez Sejm ze względu na sprzeciw SLD. Politykom SLD nie spodobało się zdanie: "Na polecenie najwyższych władz partyjnych i państwowych fabrykowano dowody mające obciążać winą za śmierć Grzegorza Przemyka sanitariuszy pogotowia ratunkowego, zaś ukrywano te, które wskazywały na milicjantów, jako winnych śmierci maturzysty". - Słyszałem komentarze, padły ostre oskarżenia. Wydaje mi się, że wszyscy zaangażowani w to politycy lekceważą pamięć o Przemyku - mówił w "Faktach po Faktach" Cimoszewicz. Dodał, że "jest rzeczą niefortunną, że nie doszło do przyjęcia uchwały".
Polityk zaznaczył jednak, że uchwała i inicjatywa pojawiły się w ostatniej chwili, były dyskutowane pośpiesznie, bez ponadpartyjnego porozumienia. - Takie uchwały powinny być uzgadniane z dobrą wolą, uwzględnieniem ewentualnych zastrzeżeń - przekonywał. Stwierdził też, że jeśli nie można było przyjąć jej przez aklamację, trzeba było przez głosowanie. - Nie rozumiem czemu większość, która miała zdolność do przyjęcia tej uchwały w drodze głosowania, nie zrobiła tego. O co tu chodziło? O uczczenie pamięci o Przemyku, czy postawienie w trudnym położeniu jakiegoś ugrupowania? - pytał Cimoszewicz.
Autor: kde/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24