Jolanta Budzowska, pełnomocniczka rodziny ciężarnej trzydziestolatki, która zmarła w szpitalu w Pszczynie, mówiła w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, że śmierć pacjentki "była przede wszystkim wynikiem niewłaściwego postępowania leczniczego w szpitalu". - Mamy wierny przekaz pani Izy. Z wiadomości tekstowych, które wysyłała, wynika, że czekano na obumarcie płodu - dodała. Jej zdaniem "w tej sprawie zawiedli słabi ludzie, działający pod presją złego prawa".
Radczyni prawna Jolanta Budzowska, reprezentująca rodzinę zmarłej, opisała w zeszłym tygodniu mediach społecznościowych przypadek ciężarnej trzydziestoletniej kobiety, która zmarła w szpitalu w Pszczynie, bo lekarze mieli czekać na obumarcie jej płodu. Budzowska napisała, że to konsekwencja ubiegłorocznego wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji. Wtedy to TK orzekł, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. zezwalający na aborcję, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niekonstytucyjny, co oznacza, że kobieta mimo ciężkiej wady płodu musi rodzić.
Sprawą zajmuje się prokuratura. Dyrektor szpitala w Pszczynie powiedział, że "ferowanie wyroków" na tym etapie wyjaśniania sprawy "jest nie do końca rozsądne". We wtorek rzecznik Ministerstwa Zdrowia poinformował, że zlecono prezesowi NFZ przeprowadzenie kontroli w tej placówce.
Budzowska: w tej sprawie zawiedli słabi ludzie, działający pod presją złego prawa
Więcej o tej sytuacji Jolanta Budzowska mówiła w środę w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24.
- I rodzina, i ja jesteśmy przekonani, że pani Izabela mogła żyć, a jej śmierć była przede wszystkim wynikiem niewłaściwego postępowania leczniczego w szpitalu. Natomiast oczywiście w tle, w drugiej linii niejako są powody, dla których ta pomoc, która została udzielona pani Izabeli, nie była zgodna z aktualną wiedzą medyczną - powiedziała.
Zapytana, czy ma poczucie, że śmierć pacjentki była efektem działania w praktyce wyroku TK, odparła: - tak, tak uważam i mam do tego silne przesłanki.
- Wiemy, jaki był stan faktyczny, pani Iza zgłosiła się do szpitala z żywą ciążą, ale jednak ciążą, która według samych lekarzy nie miała szans na pozytywne zakończenie - podkreśliła.
- A z drugiej strony, z informacji, które przesyłała pani Iza, wynika, że sama pacjentka miała silne przekonanie, że jedyne, co stoi na przeszkodzie, żeby szybciej interweniować, to obawy lekarzy przed nielegalną aborcją - relacjonowała Budzowska.
- Osobiście uważam, że w tej sprawie zawiedli słabi ludzie, działający pod presją złego prawa - dodała.
Budzowska: lekarze zaryzykowali, kierując się przesłankami pozamedycznymi
Budzowska mówiła, że "w tym stanie zdrowotnym pacjentki, ta ciąża powinna i mogła zostać wcześniej usunięta". - Powinno być przyjęte takie postępowanie, które zwiększało szanse matki na przeżycie, niezależnie od stanu ciąży - dodała.
- Jeżeli mieliśmy do czynienia z sepsą, z rozwijającym się stanem zapalnym, to lekarze, niestety, nie powinni byli oglądać się na to, czy płód jest żywy i nie czekać z interwencją na jego obumarcie - mówiła dalej.
Została zapytana, czy jej zdaniem prawo pozwalało lekarzom na przerwanie ciąży w momencie przyjęcia pacjentki do szpitala. - Tu jest sedno sprawy. Jedni będą mówić, że tak, bo istniał stan zagrożenia życia, zdrowia matki, czyli jedyna przesłanka, która w tej sytuacji mogła zostać zastosowana. Ale z drugiej strony można przypuszczać, że lekarze bali się posądzenia, że ten stan nie był jeszcze na tyle realny, że można było innymi metodami niż opróżnienie jamy macicy i terminacją żywej ciąży, uratować życie matki - odpowiedziała.
- Zaryzykowali właściwie w myśl własnego bezpieczeństwa prawnego, czyli kierując się przesłankami pozamedycznymi. Tak można przypuszczać. Gdyby nie mieli tych dylematów prawnych, gdyby mieli do dyspozycji tę drugą przesłankę, która jeszcze rok temu nie wiązała rąk lekarzom w sytuacji dylematów medycznych, to prawdopodobnie do tej terminacji ciąży doszłoby na znacznie wcześniejszym etapie. Właściwie tu w ogóle do niej nie doszło, bo lekarze nie zdążyli przerwać ciąży, pacjentka zmarła - powiedziała Jolanta Budzowska.
Dodała, że lekarzom łatwiej byłoby podjąć decyzję, kierując się wyłącznie względami medycznymi, gdyby w takich przypadkach nie bali się odpowiedzialności za legalną aborcję.
- Mamy wierny przekaz pani Izy. Z wiadomości tekstowych, które wysyłała, wynika, że czekano na obumarcie płodu - dodała.
Budzowska: pani Iza miała dla kogo żyć
Pełnomocniczka rodziny zmarłej pacjentki była też pytana, czy według jej wiedzy kobieta rozważała aborcję.
- Według mnie nie, bo pacjentka była w 22. tygodniu ciąży, już znacznie wcześniej wiedziała, że jest ryzyko wad wrodzonych, ona chciała urodzić dziecko, chciała tej ciąży, ale natura sama zdecydowała, pacjentka zdała się na decyzje lekarzy.
- Gdyby lekarze dali jej wybór, powiedzieli: "Pani Izo, grozi nam poronienie septyczne, każda chwila, każda godzina zwiększa ryzyko, że pani może wręcz umrzeć, alternatywą jest terminacja ciąży, nawet żywej, gdyby to było prawnie dopuszczalne", to oczywiście jestem głęboko przekonana, że pani Iza wyraziłaby zgodę na taką terminację, bo miała dla kogo żyć - powiedziała mecenas Budzowska.
Budzowska: pacjentki nie powinno interesować, czy lekarz obawia się o swoje bezpieczeństwo prawne
Radczyni prawna mówiła także szerzej o tym, czy z podobnymi sprawami spotyka się w swojej praktyce zawodowej.
Budzowska przyznała, że "wiedza prawna lekarzy często jest powierzchowna". - To nie jest zarzut, to jest fakt, dlatego że lekarze są od tego, aby leczyć według aktualnej wiedzy medycznej, a nie żeby nadążać, jak prawnicy, za galopującymi zmianami w prawie - zwracała uwagę.
- W związku z tym jeśli lekarz ma przekonanie, że za aborcję grozi mu więzienie, to, (…) na wszelki wypadek będzie starał się wybierać rozwiązanie bezpieczniejsze dla siebie. To nie jest też jakiś mocny zarzut dla lekarzy, bo ciężko wymagać heroizmu - tłumaczyła.
- Jako reprezentująca osoby poszkodowane, pacjentów, domagam się, żeby lekarze leczyli, kierując się wyłącznie względami medycznymi, a nie prawnymi - podkreśliła.
Odwołując się ponowie do przypadku śmierci pacjentki z Pszczyny, Budzowska mówiła, że "jeśli trzeba było zapobiec sepsie, opróżniając jej (pacjentce - przyp. red.) jamę macicy, to pacjentki nie powinno interesować, czy lekarz obawia się o swoje bezpieczeństwo prawne".
- Jeżeli pacjentka wyraziłaby zgodę na usunięcie ciąży, poinformowana przez lekarza, że taka ciąża jest na przykład niebezpieczna dla jej zdrowia, bo terminacja ciąży z wadami letalnymi na wczesnym etapie jest na pewno bezpieczniejsza dla zdrowia pacjentki niż urodzenie takiego dziecka, to na pewno nie godzi to w interesy kobiety, wręcz zapobiega naruszaniu jej praw człowieka, praw pacjenta - zauważyła Budzowska.
Mówiła, że "częściej lekarze spotykają się na pewno z zarzutami, tak jak w tej sprawie, że nie zrobili wszystkiego, żeby uratować życia matki".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24