W gruzowisku zawalonej kamienicy w centrum Cieszyna znaleziono ciała dwóch osób. Prawdopodobnie to poszukiwani od rana 78-letnia kobieta i 46-letni mężczyzna - poinformował Komendant Główny PSP nadbrygadier Mariusz Feltynowski.
W niedzielę nad ranem runęła trzypiętrowa kamienica. Pożar rozprzestrzenił się na sąsiednie budynki, z których ewakuowano 21 osób.
Znaleźli dwa ciała
W zawalonym budynku zameldowanych było 11 osób. Dwie z nich były uznawane za zaginione. To dorośli: 78-letnia kobieta i 46-letni mężczyzna z dwóch mieszkań na pierwszym i drugim piętrze.
- Po godzinie 21 na drugiej kondygnacji od strony zewnętrznej została zlokalizowana jedna osoba. Została wydobyta i przekazana do namiotu do dalszych czynności policji i prokuratury. O godzinie 23.10 wydobyta została druga osoba - przekazał na briefingu około godz. 23.40 Komendant Główny PSP nadbrygadier Mariusz Feltynowski.
Wcześniej, około godziny 13.30, Feltynowski informował o znalezieniu w gruzowisku telefonu jednej z poszukiwanych osób.
Jak dodał, po odnalezieniu tych osób zakończyła się faza działań ratowniczych. - To nie jest koniec jeszcze tej akcji, to jest koniec fazy działań ratowniczych, bo więcej osób na miejscu tu nie ma - wyjaśnił.
Trwają ustalenia, czy odnalezione ciała to osoby uznane rano za zaginione. - Ze względu na stan zwłok nie jesteśmy w stanie w tej chwili tego ani potwierdzić, ani wykluczyć - powiedział Arkadiusz Jóźwiak, zastępca Prokuratora Okręgowego w Bielsku-Białej.
Śledczy na razie nie informują, jaka mogła być przyczyna wybuchu w kamienicy. - Kilka hipotez niewątpliwie jest, natomiast to zbyt wcześnie, by o nich w tej chwili mówić - dodał Jóźwiak.
Skomplikowana akcja
Wciąż trwa dogaszanie. - Pogorzelisko należy jeszcze przelewać, bo jeszcze jest dużo materiału palnego. Również drabiny zostają na miejscu - poinformował Feltynowski.
Jak dodał akcja była skomplikowana ze względu na niestabilność ścian. - Gruz się sypał na ratowników, belka wisząca wisiała nad ratownikami - wymieniał. Jak dodał, żaden z ratowników uczestniczących w akcji nie został poszkodowany.
Trzy osoby - mieszkańcy sąsiednich kamienic - odniosły obrażenia. Dwoje poszkodowanych zabrano do szpitala, osoby te opuściły już lecznicę. Jedna osoba po przebadaniu przez zespoły ratownictwa medycznego została na miejscu.
W akcji brało udział 316 strażaków.
Jedna z mieszkanek uniknęła katastrofy
Według ustaleń funkcjonariuszy, w momencie wybuchu w kamienicy znajdowały się trzy osoby. Dwie zostały uznane za zaginione, a trzecia wydostała się z budynku o własnych siłach. Tuż przed katastrofą, we wczesnych godzinach porannych, jedna z mieszkanek wyjechała do pracy, cudem unikając tragedii.
Nadinspektor Roman Kuster, zastępca komendanta głównego policji, poinformował podczas wieczornego briefingu prasowego, że powołany został 12-osobowy zespół biegłych, którzy będą zajmować się tą sprawą. Na miejscu pracuje również czterech prokuratorów.
Policja dysponuje skanerem 3D, który pomoże w oględzinach miejsca katastrofy. Mundurowi zabezpieczyli już część materiałów do śledztwa, w tym m.in. przeglądy gazowe budynku. Mieszkańcy kamienicy są przesłuchiwani.
Kuster poinformował, że kamienica nie była ogrzewana gazem. – Gaz dochodził do kuchenek, do piecyków. Ogrzewanie było miejskie. Ostatni przegląd instalacji gazowej był przeprowadzony w 2024 roku - powiedział zastępca komendanta głównego policji.
Nadinspektor dodał, że śledztwo w tej sprawie prowadzone będzie w kierunku przestępstwa z art. 163 Kodeksu karnego. Przepis ten dotyczy sprowadzenia zdarzenia zagrażającego zdrowiu lub życiu wielu osób.
Jak wyjaśniła wcześniej bryg. Aneta Gołębiowska, rzeczniczka prasowa śląskiej straży pożarnej, budynek był podłączony do instalacji gazowej, ale przyczyny zawalenia się kamienicy nie są znane. Dyżurny z Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa poinformował rano o wybuchu gazu w kamienicy - zgłoszenie nadeszło dokładnie o godzinie 4.08.
"Bardzo trudna" akcja strażaków
Były rzecznik prasowy Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak na antenie TVN24 oceniał, że akcja strażaków jest "bardzo trudna". Przyczyną tego jest m.in. fakt, że kamienica znajdowała się w centrum miasta wśród zwartej zabudowy. Elementami, które bardzo szybko rozprzestrzeniły pożar, były "palne stropy i palna klatka schodowa z uwagi na ich wiek".
- Krytycznym elementem jest też fakt, że do pożaru doszło w nocy - dodał. Stwierdził, że "pożar jest bardzo silnie rozwinięty" i będzie to "akcja wielogodzinna".
Ulica Głęboka ma około 400 metrów i przebiega od głównego placu miasta w bezpośrednie pobliże mostu granicznego z Czechami. Wzdłuż niej, po obu stronach, stoją przylegające do siebie kamienice.
Jak wygląda akcja poszukiwawcza?
O tym, jak zazwyczaj wygląda akcja poszukiwawcza w zgliszczach budynku, opowiedział na antenie TVN24 Przemysław Rembielak, doświadczony strażak z Poznania, wiceprezes Stowarzyszenia Niezależnych Ekspertów Pożarnictwa. Ekspert podkreślił, że Specjalistyczna Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza z Jastrzębia-Zdroju jest bardzo doświadczona, szczególnie w zabezpieczaniu niestabilnych konstrukcji.
- Jednym z elementów jest bezpieczeństwo miejsca działań. To jest oksymoron, sprzeczność. To miejsce jest niebezpieczne, nie powinno się tam wprowadzać strażaków, a jednocześnie dwie osoby zaginione są sygnałem do tego, że trzeba ich tam wprowadzać - podkreślił Rembielak.
- Jeżeli wali się kamienica czy jej część, to są elementy, które jeszcze wiszą nad głową. Nawet wprowadzanie psa ratowniczego musi być obwarowane przygotowaniem. Nikt nie wprowadzi psa, jeśli jest tam piekielnie niebezpiecznie albo na przykład pożar się rozwija - zaznaczył strażak. Dodał, że wprowadzanie psów ratowniczych do gruzowiska "ma na celu lokalizację żywych osób zaginionych". - To znaczy, że pies ratowniczy nie powinien wykrywać osoby martwej, dlatego, że akcja ratownicza polega na tym, że szuka się żywych, żeby ich uratować. Zwłoki można wyciągać później - powiedział Przemysław Rembielak.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PSP