Około południa zakończyły się uroczystości pod Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie, związane z 70. rocznicą wybuchu powstania w getcie warszawskim. O godz. 10.00 w Warszawie zawyły syreny i zabrzmiały dzwony w kościołach. - Nie ma takiej drugiej europejskiej stolicy jak Warszawa, gdzie wojna odcisnęłaby straszniej swoje piętno zniszczenia. Nie ma takiej drugiej stolicy jak Warszawa, która trzykrotnie walczyła z hitlerowskim okupantem - mówił prezydent Bronisław Komorowski.
Prezydent podkreślił, że "pierwszą daninę krwi złożyła we wrześniu 1939, drugą w kwietniu 1943 roku w powstaniu w getcie, a potem w Powstaniu Warszawskim w sierpniu 1944 roku". - W wyniku wojny Warszawa zamieniła się w morze ruin. Straszną cenę zapłacili Polacy i Żydzi - podkreślił Bronisław Komorowski.
- Niemieccy naziści uczynili z getta prawdziwe piekło na ziemi. Prześladując Żydów odwołali się do najniższych ludzkich instynktów - powiedział prezydent. Jak podkreślił, w wyniku wojny Warszawa w znacznej mierze zamieniła się w morze ruin, a jej mieszkańcy zginęli lub rozproszyli się w ramach wojennej tułaczki. - Straszną cenę zapłacili Polacy i Żydzi stanowiący przed wojną znaczny odsetek mieszkańców stolicy Polski - powiedział. - Ale nawet na tle wojennego dramatu całego miasta los dzielnicy żydowskiej i społeczności Żydów polskich jawi się jako dramat szczególnie przerażający do dzisiaj skalą okrucieństwa, bezwzględności i zniszczeń - ocenił prezydent. Jak dodał, Władysław Bartoszewski trafnie zauważył przed laty, że każdy Polak był wówczas zagrożony śmiercią, natomiast każdy Żyd był skazany na śmierć.
Prezydent powiedział, że "powstanie było wyzwaniem rzuconym przez żydowskich powstańców prosto w twarz oprawcom, ale było też oskarżeniem o bierność i nieskuteczność całego wolnego świata".
W uroczystościach obok prezydenta Komorowskiego uczestniczyli m. in. premier Donald Tusk, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, przedstawiciele władz Izraela i organizacji żydowskich.
"Nie ma nic ważniejszego niż ludzkie życie"
Jeden z ostatnich żyjących powstańców Symcha Ratajzer-Rotem ps. Kazik został w piątek odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
Ratajzer-Rotem w swoim wystąpieniu podkreślał, że z tragicznych doświadczeń wojny i zagłady wyniósł tylko jedno - "nie ma nic ważniejszego niż ludzkie życie". - Nikt w żadnej sytuacji nie ma prawa go odbierać i choć świat nie wyciągnął wniosków ze straszliwej wojny, która się dokonała w dwudziestym wieku w sercu Europy, choć słowa "nigdy więcej wojny" niewiele znaczą, musimy pamiętać, musimy powtarzać: "ludzkie życie jest święte". Może kiedyś ludzkość usłyszy - powiedział. Powstaniec wspominał też dramatyczne dni w getcie. - Gdy wybuchło powstanie (...) Niemcy użyli przeciw nam samolotów, czołgów, gazów trujących i miotaczy ognia. Po dziesięciu dniach 90 procent bojowców żyło i trzeba było opuścić getto, żeby nie spłonąć żywcem. Prosiliśmy AK o pomoc w wyjściu kanałami, o znalezienie kryjówek po aryjskiej stronie. Odpowiedź nie nadeszła. Komendant i sztab rządu popełnili samobójstwo otoczeni przez Niemców. W tamtych dniach poczułem, jak bardzo jesteśmy sami i możemy liczyć tylko na siebie - powiedział. Ratajzer podkreślił jednocześnie, że organizując ewakuację części Żydów z getta mógł liczyć na pomoc Polaków. - W wyniku rozpaczliwych wysiłków udało mi się zorganizować ewakuację około 150 osób pod nosem stałej warty niemieckiej na rogu Żelaznej. Miałem dużo szczęścia, miałem także pomoc Polaków, którzy narażali swoje życie i życie swoich rodzin, bo w tej części Europy za pomoc Żydowi groziła śmierć. Ja to niezmiernie cenię. Często zastanawiałem się, czy ja byłbym gotów narazić swoje życie i życie rodziny w podobnej sytuacji - powiedział. Wspominając powstańców z getta Ratajzer mówił: - wraca do mnie wspomnienie, gdy kanałami przedostałem się powtórnie do getta, by wyprowadzić oddziały ŻOB-owców i nikogo nie znalazłem. Wyobraziłem sobie, że jestem ostatnim Żydem w getcie. Jednak kilka godzin później stał się cud, otoczyła mnie grupa kolegów z walki. Dzisiaj cud się nie wydarzy. Jestem jednym z trojga żyjących powstańców. - Nie ma już pośród nas naszego strażnika pamięci Marka Edelmana, który przez ponad 60 lat stał co roku na tym miejscu. Ludzie odchodzą. Taka jest kolej rzeczy, ale ważne, żeby pozostała pamięć - mówił. Powstaniec dodał, że ta piątkowa uroczystość i to miejsce, w którym się odbywa, należy do tych, którzy zginęli. - Pustki po nich nie zatrze i nie wypełni nic - podkreślił. Zwrócił uwagę na szczególny charakter tej rocznicy. - Nie tylko dlatego, że powstanie wybuchło w Warszawie, ale dlatego, że wszyscy byliśmy obywatelami Polski i Polska była naszym krajem. Powstanie w getcie było pierwszym aktem oporu zbrojnego w okupowanej przez Niemców Europie i końcowym rozdziałem tragedii Żydów. W kwietniu 1943 roku w getcie warszawskim było już niewiele ponad 50 tys. osób. Wiedzieliśmy, że koniec będzie ten sam dla wszystkich (...). Chcieliśmy wybrać rodzaj śmierci - to wszystko. Ale do dziś dręczy mnie myśl, czy wolno nam było zadecydować o wybuchu powstania i tym samym o skróceniu życia wielu ludzi o dzień, tydzień czy dwa tygodnie. Nikt nas do tego nie upoważnił. Z tymi wątpliwościami muszę żyć - powiedział Ratajzer. Symcha Ratajzer-Rotem ps. Kazik jest jednym z trojga żyjących powstańców z getta, należał do Żydowskiej Organizacji Bojowej. W czasie powstania jego zadaniem było m.in. przedostać się kanałami z getta na aryjską stronę, żeby przygotować schronienie dla bojowców, którzy przeżyją walki. Niemal wszyscy bojowcy ŻOB, którzy przeżyli powstanie w getcie, zawdzięczają życie właśnie Kazikowi Ratajzerowi. Ratajzer wziął także udział w powstaniu warszawskim, walczył na Starym Mieście w oddziale Armii Krajowej, a po upadku Starówki wyprowadził powstańców kanałami na Żoliborz. Po wojnie, w 1945 roku, Ratajzer opuścił Polskę i przyłączył się do grupy ocalałych z Zagłady Żydów nazywających się Mścicielami. Jesienią 1946 r. Ratajzer dotarł do Izraela, gdzie zmienił nazwisko na Symcha Rotem i walczył w trzech prowadzonych przez Izrael wojnach. W 1963 r., został członkiem Rady Yad Vashem i dopilnował, aby wszyscy Polacy, którzy pomagali powstańcom z getta, mieli swoje drzewka sprawiedliwych.
Żydzi, mieszkańcy stolicy
Uroczystości pod Pomnikiem Bohaterów Getta zainaugurował hymn narodowy, a przybyłych powitała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Oklaskami powitano powstańców warszawskich, na uroczystości przyjechało dwoje: Symcha Ratajzer-Rotem "Kazik" i Chawka Folman-Raban. Zebrani pod pomnikiem mają przypięte papierowe żółte żonkile - symbol nadziei i pamięci.
Prezydent Bronisław Komorowski odznaczył Symchę Ratajzer-Rotema Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
- Warszawa, w której przed II wojną światową jedną trzecią mieszkańców stanowili Żydzi, stała się za sprawą obłąkańczego niemieckiego planu zagłady największym gettem okupowanej Europy - powiedziała prezydent Warszawy.
Zwróciła ona uwagę, że nie wszyscy powstańcy warszawskiego getta urodzili się w Warszawie, nie wszyscy nawet w dniu wybuchu wojny tu mieszkali. - Stali się obywatelami naszego miasta pod przymusem, przesiedleni na skutek decyzji okupanta - mówiła Gronkiewicz-Waltz. - Warszawa, w której przed II wojną światową jedną trzecią mieszkańców stanowili Żydzi, od wieków była domem tysięcy żydowskich rodzin, ludzi takich jak Isaac Bashevis Singer czy Janusz Korczak, Mordechaj Anielewicz, Marek Edelman czy Israel Gutman. Ta Warszawa stała się za sprawą obłąkańczego planu niemieckiego największym gettem okupowanej Europy - zauważyła.
W muzeum
Uroczystości będą kontynuowane w Muzeum Historii Żydów Polskich, gdzie zaplanowano koncert upamiętniający wybuch powstania z udziałem kompozytora i dyrygenta Krzysztofa Pendereckiego oraz piosenkarki Kayah, a także prezentację części Archiwum Ringelbluma ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego. W uroczystościach ma uczestniczyć uczestnik powstania Symcha Ratajzer-Rotem ps. Kazik.
Po południu w Domu Spotkań z Historią odbędzie się pokaz filmu "Fotograf snów" poświęconego fotografowi Ryszardowi Horowitzowi, jednemu z najmłodszych uratowanych więźniów Auschwitz.
Zaplanowano także otwarcie wystawy "Archeologia. Sztuka polska wobec Holokaustu" w Galerii Kordegarda i spektakl w Teatrze Żydowskim "Noc całego życia" w reż. Szymona Szurmieja będący zapisem wspomnień Janusza Korczaka, w ostatnią noc przed Zagładą.
Wieczorem w Domu Spotkań z Historią odbędzie się projekcja obrazu "Niedokończony film" zrealizowanego w maju 1942 r. w warszawskim getcie przez ekipę filmową Urzędu Propagandy III Rzeszy oraz koncert upamiętniający rocznicę powstania w getcie w Filharmonii Narodowej.
Na koniec instalacja świetlna
Muzeum Historii Żydów Polskich zaprosi również na koncert "Tribute to Marek Edelman", projekt zrealizowany przez twórcę awangardowej jazzowej sceny muzycznej Wojtka Mazolewskiego, inspirowany pieśniami lewicowej żydowskiej partii Bund, której członkiem był Marek Edelman.
Uroczystości zakończy uruchomienie instalacji świetlnej upamiętniającej wybuch powstania. Snopy światła zostaną skierowane w niebo sprzed budynków Muzeum Historii Żydów Polskich i Muzeum Powstania Warszawskiego.
Powstanie w getcie
Wybuchło 19 kwietnia 1943 roku. Bojownicy Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego Związku Wojskowego stawili zbrojny opór oddziałom niemieckim, które przystąpiły do ostatecznego etapu likwidacji getta rozpoczętej przez Niemców kilka miesięcy wcześniej. Powstańcy w małych, rozproszonych grupach walczyli do 16 maja 1943 roku. Tego dnia gen. SS Juergen Stroop ogłosił koniec akcji pacyfikacyjnej i na znak zwycięstwa rozkazał wysadzić w powietrze Wielką Synagogę na Tłomackiem.
Getto warszawskie zostało zrównane z ziemią. Według raportów Stroopa od 20 kwietnia do 16 maja 1943 r. w wykrytych i zlikwidowanych bunkrach znajdowało się ponad 56 tys. Żydów. Około 6 tys. z nich zginęło na miejscu w walce, na skutek pożarów czy zaczadzenia. 7 tys. Żydów naziści zamordowali na terenie getta, tyle samo wysłano do Treblinki. Pozostała grupa ok. 36 tys. została wysłana do innych obozów, przede wszystkim do Auschwitz i Majdanka.
Autor: abs,mn//gak/k / Źródło: PAP